2020 rok oddalił od siebie kontynenty i mocno nadwyrężył moje (i Wasze prawdopodobnie też) zaufanie do połączeń lotniczych. Przekreślił tyle moich podróżniczych planów, że ze strachu przed kolejnym rozczarowaniem, postanowiłam nie planować już na ten rok nic. Z tego nieplanowania wyszedł mi bardzo fajny europejski road trip – pierwszy od 4 lat w ogóle i pierwszy od nie pamiętam kiedy road trip po naszym kontynencie. I wiecie co? Tęskniłam za tą wolnością i elastycznością jaką daje podróżowanie samochodem, za wakacyjną beztroską w głowie (ostatnie 2 lata każdemu mojemu wyjazdowi towarzyszył jakiś projekt lub… klienci), za tym rozkosznym „nic nie muszę, ale wszystko mogę chcieć”. Lubię i doceniam różne formy podróżowania, ale road tripy kocham od zawsze. A teraz, dodatkowo, w pandemicznej rzeczywistości, podróżowanie własnym środkiem transportu wydaje się najbezpieczniejsze i najbardziej rozsądne.
9 dni, prawie 4000 km, 5 krajów: Austria, Niemcy, Szwajcaria, Francja i Hiszpania (+ Czechy tranzytem), 7 granic, góry (w aż 4 krajach), jeziora polodowcowe, starożytne amfiteatry i akwedukty, romantyczne miasta i miasteczka, dzikie flamingi na mokradłach, plaże Morza Śródziemnego i orzeźwiająca bryza Atlantyku na deser. Sama jestem w szoku, że aż tyle udało się zmieścić w te 9 dni i to bez gonitwy na łeb na szyję (pośpiech odbiera mi przyjemność z podróżowania, wolę mniej, ale wolniej), że tyle udało się zobaczyć, tyle przeżyć i nic się po drodze nie „wywaliło”, a największą (i chyba jedyną!) wpadką było omyłkowe zamówienie paelli z mięsem. Jednak szaleńcom szczęście sprzyja! Nawet w 2020 roku.
Wszyscy przywozimy z podróży obrazy: te utrwalone na zdjęciach i te zapisane w naszej głowie. Są tacy, których podróże mają swoją ścieżkę dźwiękową, inni zapisują wspomnienia na podniebieniu. Moje wspomnienia pachną.
W każdej chwili jestem w stanie przywołać w pamięci kwiatowy aromat zmrożonego rose, które piłam w kawiarence przy fontannie w Nimes. Pamiętam zapach francuskiego ciasta, unoszący się jak słodkie zaproszenie wokół piekarni w jednej z wąskich uliczek starego miasta w Avignon. Pamiętam intensywny aromat rozmarynu porastającego dziki brzeg rzeki Le Gardon, nad którą Rzymianie przed wiekami wybudowali akwedukt Pont du Gard, zapach rozgrzanej sierpniowym upałem ziemi na plantacji winogron i morskiej bryzy na plaży pod Montpellier. A francuska część mojego europejskiego road tripa najbardziej kojarzy mi się z zapachem… Jechaliśmy przez Prowansję, wzdłuż drogi, po horyzont ciągnęły się gaje oliwne, gdzieniegdzie przeplecione ścianą strzelistych cyprysów. Było upalnie i wietrznie. Otworzyłam na chwilę okno, by wpuścić trochę prowansalskiego powietrza, zaciągnęłam się i… „Powietrze pachnie lodami!” krzyknęłam podekscytowana. I ten zapach, to wspomnienie ze mną zostanie.
Znajdziecie tu listę miejsc, które odwiedziłam, dzień po dniu, podczas europejskiego road tripu. Wraz z publikacją kolejnych relacji, będę je podlinkowywała, a wpis ten zamieni się w spis treści do dziennika zachwytów, praktycznych wskazówek i przewodników.
Gotowi do drogi? To jedziemy!
Dzień I
Warszawa – Czechy (tranzytem) – przystanek nad jeziorami Asttersee i Mondsee w Austrii – wieczór w Salzburgu
Dzień II
Salzburg – Schönau am Königssee w Bawarii: trekking na szczyt Grünstein, spacer nad jeziorem Königssee – nocleg w Sankt Gallen w Szwajcarii
CZYTAJ: Schönau am Königssee – perełka Bawarii po sąsiedzku z Salzburgiem
Dzień III
Sankt Gallen – Montreux: wjazd/trekking na Roche de Naye, spacer nad Jeziorem Genewskim – wieczór w Annecy we Francji
CZYTAJ: Rochers de Naye – najpiękniejszy przystanek w drodze przez Szwajcarię
Dzień IV
spacer po Starym mieście w Annecy – Col de la Forclaz (punkt widokowy na jezioro Annecy) – lunch nad jeziorem Annecy – nocleg w Avignon
Dzień V
zwiedzanie Avignon – Pont du Gard – Nimes – flamingi w Camargue – kolacja na plaży – nocleg na trasie do Monpellier
Dzień VI
zwiedzanie Monpellier – lunch na plaży pod Monpellier – wieczór w Tarragonie
Dzień VII
zwiedzanie Tarragony – Pont del Diable – wieczór w Walencji
Dzień VIII
zwiedzanie Walencji
Dzień IX
Walencja – Costa del Sol
Nie trzeba być szczególnie spostrzegawczym, żeby zauważyć, że plan tego road tipu jest trasą tylko w jedną stronę. To nie żadne przeoczenie – IX dnia podróży odebraliśmy klucze do mieszkania w La Cala de Mijas na Costa del Sol, skąd będę odkrywać uroki i tajemnice Hiszpanii, którą jestem absolutnie zachwycona.
Ale o tym opowiem Wam już w innym wpisie.
Nie chcesz przegapić żadnego wpisu? Kliknij TU i zapisz się do newslettera!
Podoba Ci się? Podaj dalej! Twoja rekomendacja bardzo mnie ucieszy.
Artur
17 września 2020U mnie w tym roku przez koronawirus skromnie. Zbyt duż lotów odwoływanych i strach przed kwarantanną. Mam nadzieję, że w przyszłym roku będzie lepiej. :/
Aleksandra Świstow
22 października 2020Ja lotów w ogóle unikam – właśnie ze strachu przez odwoływaniem. Od marca leciałam tylko z Hiszpanii do Polski, w jedną stronę.
Canispet
27 października 2020Też planowałem podróż na Costa del Sol, niestety wiadomo jak to się skończyło w tym roku…
piosenki o miłości
1 listopada 2020O rety, ale mi się marzy taki roadtrip! Tak bardzo różna przygoda od takich typowych wycieczek – można by rzec, że przygoda w pełnym tego słowa znaczeniu, choć dzisiaj chyba niewiele osób się na coś takiego decyduje.
Irmina
9 listopada 2020Piękny roadtrip, a zakończenie najlepsze:) Oby Hiszpania przyniosła ci same pozytywne zaskoczenia:)
Dominika
16 listopada 2020Wow samochodem! Sama bym chciała taką wyprawę
Marta
8 grudnia 2020Tyle pięknych miejsc po drodze… świetnie! :)
Redakcja UbezpieczamyAuto
17 marca 2021Obowiązkowe ubezpieczenie OC jest ważne na terenie państw UE oraz kilku innych krajów spoza wspólnoty. Przed wyjazdem za granicę warto rozważyć zakup dodatkowych polis, które zapewnią pomoc na wypadek awaryjnej sytuacji. Podczas zagranicznej wycieczki nieocenionym typem ubezpieczenia komunikacyjnego jest polisa AC, która zabezpiecza, m.in. przed uszkodzeniem lub kradzieżą pojazdu.