Od kilku lat śledzę doniesienia prasowe na temat Chin, zarówno w mediach polskich jak i zagranicznych. Szczerze mówiąc, trudno mi jednoznacznie określić, czy robię to bardziej ze względu na zainteresowanie losami Państwa Środka, czy poziom abstrakcji jakimi doniesienia się te charakteryzują, dorównujący często grotesce filmów Bareji. Doczytałam się historii o kobiecie, która rozebrała się do naga i położyła…
Kupiłam bilet w jedną stronę, większość nagromadzonego przez 2,5 roku dobytku rozdałam już znajomym, a resztę próbuję upchnąć w jednej walizce. Wymówiłam umowę wynajmu mieszkania, pożegnałam się z pracodawcą i zaczęłam serię „ostatnich”. Ostatniego drinka z koleżanką, ostatniej imprezy z przyjaciółmi (no dobra, kilku „ostatnich”), ostatniej kolacji w ulubionej restauracji, ostatniej wspinaczki na pobliską górkę,…
Idą jeden za drugim, prawą ręką trzymają brzeg uniformu idącego przed nim, w lewej blaszany kubek. Za chwilę na komendę usiądą do stołów by napić się wody. Mieszkańcy obozu pracy? Nie, przedszkolaki. Maszerują jeden za drugim, „raz, dwa, raz, dwa” powtarzają równym rytmem. Żołnierze? Nie, przedszkolaki w drodze z klasy na podwórko. Za chwilę staną,…
Maggie i Michaela poznałam w maju, na pikniku w parku organizowanym przez naszych wspólnych znajomych. Oni poznali się kilka lat temu w Guangzhou– ona studiowała na tej samej uczelni, na którą on przyjechał na pół roczną wymianę. Michael, gdy tylko dokończył studia w Niemczech, wrócił do Chin żeby być z Maggie. Bardzo szybko się zaprzyjaźniliśmy i…
Wiecie jaki dziś dzień? Chińskie „walentynki”! Tradycyjne święto zakochanych w Chinach czyli Qixi, zwane również Dniem Podwójnej Siódemki i Świętem Siedmiu Umiejętności, które przypada siódmego dnia siódmego miesiąca kalendarza księżycowego. Według legendy, biedny pasterz Niu Lang zakochał się we wróżce Zhi Nu, która mieszkała w niebie. Pasterz wyruszył odszukać swoją ukochaną, ale zła królowa rzuciła między…
Od dawna wiedziałam, że łatwo adaptuję się do nowych miejsc: po tygodniu podóżowania samochodem po Australii nazywałam go domem (i wcale nie wydawało mi się dziwne, że mówię „idę do domu” kierując się w stronę parkingu), a po kilku dniach spędzonych w Pekinie umawiałam się ze znajomym „w naszym” barze. Naprawdę wiele mi nie trzeba,…