Smakowanie lokalnej kuchni jest dla mnie dopełnieniem podróżowania- zapisana jest w niej historia kraju, regionu, społeczności, rodziny, niezwykłych jednostek. Dostęp do zdrowej, pozbawionej sztucznych dodatków żywności wytwarzanej z pasją, a nie produkowanej masowo w bezimiennych fabrykach, to dla wielu z nas przywilej. Sandomierz natomiast, znajduje się bardzo wysoko na liście moich ulubionych miast w Polsce. Ten otoczony sadami, malowniczo położony na nadwiślańskiej skarpie u podnóży Gór Świętokrzyskich dawny królewski gród z długą i burzliwą historią, pięknymi trasami turystycznymi szlakami zabytków architektury i pomników przyrody (tu muszę wspomnieć o moim ulubionym w Sandomierzu Wąwozie Królowej Jadwigi), nie tylko pięknie wygląda, ale i doskonale smakuje.
Na liście regionalnych potraw i produktów Sandomierza znajdują się między innymi proziaki (takie chlebko- placki na sodzie, doskonałe na gorąco z masłem czosnkowym), krówki sandomierskie na śmietanie, kugiel (czyli regionalna zapiekanka ziemniaczana), bomby (pyzy), baniocek (ciasto dyniowe), pączek opatowski, placek drożdżowy z żurawiną, chleb koprzywnicki, masło chmielnickie, napar z suszonych liści winorośli, kiszonki, miody, wina i sery. A że do serów mam ogromną słabość, moje drogi musiały mnie w końcu zaprowadzić do małej wioski Drygulec, gdzie powstają Sery Sandomierskie od Dziedzica.
U bram gospodarstwa położonego na kipiącym zielenią terenie wita mnie piękny biały niedźwiedź, który okazuje się psem o miękkim szczenięcym sercu- to znajda przygarnięta przez gospodarza. Po chwili wychodzi na przywitanie i on- ubrany w koszulę w kolorze poczciwych oczu, stylowe szelki i słomkowy kapelusz „Dziedzic na Drygulcu”: pan Mariusz Małkiewicz. Częstuje mnie zimną lemoniadą na miodzie (to prawdziwe zbawienie w taki upalny dzień), gościnnym gestem zaprasza za próg swojego domu, a wartką narracją do swojego świata.
Sery Sandomierskie to rodzinny biznes, a start opowieści umiejscowiony kilka gałęzi drzewa genealogicznego wstecz, daje piękne świadectwo przywiązania pana Małkiewicza do więzi rodzinnych. Między słowami wyczytuję również ogromną miłość do ziemi i pasję do prowadzenia biznesu. Pytam o początki przedsięwzięcia:
– Przez 47 lat prowadziłem wytwórnię kwaszonek, wprowadziłem do tego biznesu córkę, syn Maciej zajął się wytwórnią soków i kiszonek Megawita, a syn Marceli założył winnicę i winiarnię. Pewnego dnia Marceli powiedział: „Tato rób mi sery”. Więc robię.
To było 4 lata temu, na początku sery powstawały w garnkach, po dwóch latach serownia dorobiła się kotła.
– W tym roku w naszej serowarni powstanie 6 do 7 ton serów i myślimy o drugim kotle. Zatrudniamy 2 panie serwowarki, myślimy o zatrudnieniu kolejnej osoby. 50% produkcji idzie na potrzeby Winnicy Sandomierskiej prowadzonej przez mojego syna.
W planach są też kolejne udogodnienia na parkingu dla kamperów (Sery Sandomierskie odwiedza bowiem coraz więcej gości z zagranicy), uruchomienie sklepu internetowego i działania na rzecz pozyskania większej ilości grup zorganizowanych i klientów indywidualnych na degustacje, które odbywają się w przytulnej sali ze stylowym kominkiem.
Pytam gospodarza, co jego zdaniem jest najtrudniejsze w prowadzeniu serowarni:
– Biurokracja – odpowiada bez wahania.
A co jest najważniejsze w tym biznesie?
– Wiarygodność produktu. Dzisiejszy konsument, zrażony bylejakością masowej produkcji, nie ma zaufania do tego, co leży na sklepowych półkach. Dlatego zależało mi na stworzeniu swojskiego miejsca na wsi, takiego „po domowemu”, gdzie sery są wytwarzane i próbowane pod tym samym dachem.
To się panu Mariuszowi Małkiewiczowi udało: już od progu czuję się jak w domu, otoczona gościnnością i życzliwością gospodarza, który z pasją opowiada historie swoich biznesów, rodziny i ziemi. Który oprowadza mnie nie tylko po swojej wytwórni, ale też po prywatnych pokojach, gdzie pokazuje mi pamiątki rodzinne i czyta na głos wiersze własnego autorstwa. Na pożegnanie zostaję poczęstowana lodami i dostaję serowy podarunek na wynos: między innymi przepysznego Panicza z czosnkiem niedźwiedzim, który zajadam pisząc ten artykuł.
„U Dziedzica” wytwarzane są sery podpuszczkowe z mleka krowiego: Jaśniepanki, Panicze, Hrabianki, Zawisza Czarny, który dzięki dodatkowi popiołu drzewnego naprawdę jest czarny i Królewicze z domieszką wytrawnego wina. Sery występują w wersji naturalnej lub z dodatkami: czosnkiem niedźwiedzim, czarnuszką, ziołami prowansalskimi i kminkiem. Oferta została ostatnio poszerzona również o kozie „Świętokrzyskie sery od Kutery”. Wszystkie sery są ręcznie pakowane i nie zawierają konserwantów. Smakują obłędnie.
Manufaktura „Sery Sandomierskie od Dziedzica” znajduje się we wsi Grygulec, 30 km od Sandomierza.
Nie chcesz przegapić żadnego wpisu? Kliknij TU i zapisz się do newslettera!
Podoba Ci się? Podaj dalej! Twoja rekomendacja bardzo mnie ucieszy.
Los Adventuros
4 września 2019Brzmi świetnie! Szkoda, że prędko nas w te okolice nie zawieje (byliśmy kilka lat temu), bo sery uwielbiamy, a historia która stoi za sandomierskimi zachęca jeszcze bardziej!
Dama kier
6 września 2019Napewno muszą być pyszne 😋
Aleksandra Świstow
11 września 2019Polecam przekonać się na własnym podniebieniu :-D
Nasz Mały Świat
11 września 2019Takie miejsca prowadzone z pasją i sercem się ceni! Perełeczka! ;-)
antekwpodrozy.pl
13 września 2019Jeśli kiedyś wybiorę się w tamte rejony to napewno skorzystam :)
Anka
13 września 2019Do Sandomierza mam nawet niedaleko. Muszę się kiedyś wybrać :)
Mikołaj Śliżyński
16 września 2019Sery pod każdą postacią, to jeden z moich ulubionych smakołyków. Po tym tekście będę musiał po raz kolejny odwiedzić okolice Sandomierza.
Tresvodka
21 września 2019Tęsknie czasami za polskim oscypkiem, a teraz to chcę jechać do Sandomierza :)
Marcin
21 września 2019Piękne zdjęcia! Ja do tej pory najbardziej kojarzę Sandomierz z całkiem przyzwoitymi winami! :)
Marcin BWZ
26 września 2019Ja obecnie degustuję się w serach holenderskich, ale Polska zaskakuje mnie do tego stopnia, że nawet chętnie skusiłbym się na sandomierskie. Bardzo mnie cieszy, że w Polsce dzieje się tyle dobrego i ciekawego…
Aleksandra
4 października 2019Kolejny powód żeby odwiedzić Sandomierz :)
podróżniczka
17 stycznia 2020Zdecydowanie uwielbiam najróżniejsze regionalne sery. Kiedy tylko mam okazję to je kupuję :) Są dużo lepsze niż sery z supermarketów.
piotr
14 lutego 2020Odkrywanie nowych regionów, a przy tym jej kultury czy też kuchni jest ciekawym pomysłem na spędzenie urlopu.
Jola
1 maja 2021Byłam u Pana Mariusza Małkiewicza wczoraj( przypadkiem,przejazdem na szczepienie na COVID).Przyznam się że nie słyszałam o tej rodzinnej inwestycji .Sery pyszne,właściciel przesympatyczny.Okolica piękna.Na pewno jeszcze odwiedzę to miejsce.
Prost
11 maja 2021Nigdy wcześniej nie byłem w Sandomierzu, ale teraz wiem, że warto zwiedzić! Z chęcią spróbuję sery sandomierskie pana Mariusza!
Diana
10 czerwca 2021Nie wiedziałam że znajdę sery w Sandomierzu. A że jestem ich fanką, podobnie jak dobrego wina, to z pewnością przy najbliższej wizycie zajrzę do lokalu :)
Grzesiek
25 lutego 2022Oho, to wygląda na to, że mam plany na tegoroczne wakacje! Jest absolutnym fanem serów! Sandomierzu i serki – nadchodzę!
Elka202
19 listopada 2023Moje okolice! Serki często lądują na moim kuchennym stole, używam ich nawet jako dodatek do wielu potraw. Odkąd mam opiekacz Ariete to tych wariacji z regionalnymi serami jest znacznie więcej
Danduct
8 lutego 2024Sandomierz nie tylko jest wart odwiedzenia ze względu na sery. To przepiękne miejsce na spacery, zwiedzanie zabudowy, podziwianie przyrody. Zdrowe jedzenie i czyste powietrze to przyciągające zalety tego regionu.