Zaledwie tydzień temu wylądowaliśmy w La Paz, rozpoczynając tym samym nowy etap naszej podróży, a już zdążyliśmy być eskortowani przez peruwiańską policję i zostać przemytnikami… cebuli. A wszystko (łącznie z ekspresowym rajdem po trzech krajach Ameryki Południowej: Boliwii, Peru i Chile) wynika z tego, że po 7 miesiącach wędrówki z plecakami po Azji Południowo-Wschodniej, postanowiliśmy kupić dom! Nasz nowy dom ma 4 koła, kuchnię w bagażniku, sypialnię na dachu i nazywa się Gypsy (a to przez naszą niedawną fascynację serialem Pinky Blinders i, co chyba oczywiste, nasz styl życia). Znaleźliśmy go zaledwie na trzy dni przed wylotem z Europy i to nie w Boliwii, gdzie lecieliśmy, a na południu Peru, co oznaczało, że po 30 godzinach podróży (Genewa- Madryt- Lima- międzylądowanie w Santa Cruz- La Paz) będziemy musieli jeszcze złapać autobus do Peru.
Na lotnisku w La Paz czekał na nas kierowca z moim imieniem wypisanym na kawałku kartonu, który zabrał nas do hostelu- a to wszystko dzięki Bartkowi z Cyfrowych Nomadów, który załatwił nam takie ciepłe przyjęcie. Śniadanie, prysznic i… pierwszy raz mieliśmy czas żeby na spokojnie rozłożyć mapy i rozplanować mniej więcej naszą trasę na najbliższe tygodnie. Biletów na autobus do Arequipa w Peru, gdzie czekał na nas samochód nie udało się kupić „na już”, więc wygraliśmy dodatkowy dzień na rozejrzenie się po La Paz, co wykorzystaliśmy na wdrapanie się do ostatniej stacji kolejki linowej czyli na 4000 metrów n.p.m. (o czym opowiem Wam w oddzielnym wpisie). Mój zegar biologiczny już zupełnie się pogubił (w końcu to mój czwarty kontynent w przeciągu ostatnich dwóch miesięcy) i jet lag o mnie zapomniał, natomiast ból głowy i krótki oddech przypominał mi, że jestem na zupełnie niezwyczajnej dla mnie wysokości.
Na trzeci dzień od przylotu siedzieliśmy już w autobusie do Arequipa. Położone na brzegu jeziora Titicaca przejście graniczne, wydało nam się przejściem pomiędzy dwoma różnymi światami. Po stronie boliwijskiej totalna dezorganizacja, ciasny, brudny budynek przypominający bardziej prowincjonalny dworzec autobusowy. Po stronie peruwiańskiej jakoś czyściej i przestronniej, tłum zorganizowany w kolejki, celnicy biegle władający językiem angielskim. Dostałam tu, po raz pierwszy w naszej historii, dłuższą wizę niż Adrien na swój francuski paszport- ha! W drodze między Puno a Arequipa nagle dopadł mnie przeraźliwy ból głowy, jakby mosiężny dziadek do orzechów zgniatał mój mózg. Jechaliśmy przełęczą na wysokości 4500 metrów n.p.m. Czyli „robimy” najwyższy szczyt Europy wysłużonym autobusem- pomyślałam sobie.
Arequipa okazało się uroczym miasteczkiem z białego kamienia, a sprzedawcy samochodu uroczą parą podróżników z Francji. Szybko załatwiliśmy niezbędne formalności, uczciliśmy udaną tranzakcję tradycyjnym dla tej części świata koktajlem pisco sour (pyyycha!), zakupiliśmy zapasy żywności (głównie suchej i w puszkach, którą bezpiecznie można przewozić przez granice) i ruszyliśmy na południe, bowiem nasz świeżo powstały plan zakładał tranzyt przez Chile i przekroczenie granicy na południu Boliwii, gdzie w Eduardo Avaroa National Reserve mieliśmy rozpocząć niespieszną, część właściwą naszej podróży.
Droga do przejścia granicznego z Chile w miejscowości Arica wiodła przez góry i pustynie, chwilami tak wysoko, że dostojne orły krążyły niemal na wyciągnięcie ręki. Naszą czujność musiał uśpić ciągnący się od godziny monotonny piaskowy krajobraz, bo jakimś cudem chcąc skręcić w lewo, wjechaliśmy w nitkę trasy pod prąd! Zorientowaliśmy się po przejechaniu jakiś 100 metrów i szybko zawróciliśmy, zorientować zdążyli się też siedzący w zaparkowanym nieopodal radiowozie policjanci… Chyba nie da się opisać jak bardzo byliśmy wściekli. Na samych siebie rzecz jasna (obydwoje, zarówno kierowca jak i pilot daliśmy ciała). Tyle się nasłuchaliśmy o żądnych łapówek, nieuczciwych policjantach w Ameryce Południowej, tak się staraliśmy żeby wszystko było na tip-top, a tu sami pakujemy się w kłopoty i prosimy się o pokaźny mandat. Tymczasem policjanci sprawdzili nasze dokumenty, wyjaśnili nam nasze przewinienie i zapytali dokąd jedziemy. My wspinając się na wyżyny swojej znajomości hiszpańskiego (która ogranicza się do kilkudziesięciu słów) i mowy pozawerbalnej okazywaliśmy skruchę. Jakie było nasze zdziwienie, gdy jeden z oficerów pokazał nam na mapie prawidłową drogę, drugi postraszył, że następnym razem nie obędzie się bez mandatu, a trzeci pokazał ruchem ręki, żebyśmy jechali za radiowozem. Byliśmy w takim szoku, że przez moment zastanawialiśmy się czy nie jesteśmy przypadkiem eskortowani na komisariat, ale nie! Peruwiańscy policjanci jadąc przed nami pokazali nam właściwą drogę, do momentu aż rozjazdy skończyły się i stała się znowu długą, monotonną prostą. My to jednak mamy więcej szczęścia niż rozumu!
Przejście graniczne między Peru a Chile w Arica to nowoczesna forteca. Celnicy cierpliwie pomagali wypełnić nam formularze po hiszpańsku, prowadzili niemal za rękę od okienka do okienka. Strona peruwiańska poszła gładko. Na wjeździe do Chile skonfiskowano nam karton po bananach, przemyciliśmy za to niechcący… cebulę. Już po chilijskiej stronie uzupełniliśmy zapasy żywności, wody i benzyny, nieustannie wzbudzając zainteresowanie, gdyż nasz Gypsy jest zarejestrowany w Kolumbii Brytyjskiej, a tu jakoś częścią „brytyjską” naszej tablicy nikt nie zawraca sobie głowy i wszyscy się dziwią, że my z Kolumbii a tacy jacyć „niekolumbijscy”. Zaliczyliśmy jeszcze po drodze kamping nad oceanem w zmiecionym tsunami miasteczku duchów Pisagua, a piszę do Was już z San Pedro de Atacama. Jutro wjeżdżamy do Boliwii. Czekajcie na wieści!
Trasę podróży A&A dookoła świata możesz śledzić TU.
Podoba Ci się? Daj lajka, podaj dalej! Twoja rekomendacja bardzo mnie ucieszy.
Nie chcesz przegapić żadnego wpisu? Kliknij TU i zapisz się do newslettera!
Hit the Road
15 kwietnia 2016OMG jest genialny!! :D
Pojechana
15 kwietnia 2016Prawda? Zakochaliśmy sięod pierwszego wejrzenia :-)
Patrick Zwierzykowski
15 kwietnia 2016Niezly pomysl!
Izabela Ryba
15 kwietnia 2016Szałowy <3 A sypialnia to już w ogóle! Łazienkę też ma?
Pojechana
15 kwietnia 2016No miska jest, i baniak z wodą, i saperka :-P
Paweł Jakubowski
15 kwietnia 2016Wypasik!
Carola Travels The World
15 kwietnia 2016Poznalismy uroki zwiedzania samochodem w Australii. Boskie wspomnienia. A Wy teraz przemkniecie przez Ameryke Poludniowa :-)
Pojechana
15 kwietnia 2016Też byłam na roadtripie po Australii i było super!
Wolves On The Road
15 kwietnia 2016Najlepsza opcja podróżowania :) My zamiast praktycznego namiotu wybraliśmy przyczepę ale to tylko na rzecz podróży po Europie
Marta
15 kwietnia 2016„tłum zorganizowany w kolejki” – nawet w Polsce tak nie ma :P a śpicie oczywiście w tym namiocie na dachu? ;) fajnie, fajnie, bawcie się dobrze :)
Podróże - najpiękniejsze miejsca
15 kwietnia 2016no gratulujemy (y) świetna chata! :D
Pojechana
15 kwietnia 2016Dzięki :-)
magda
15 kwietnia 2016yeah !
Kasia
16 kwietnia 2016Rewelacja!!! Gratuluję podróżniczego domku!!!Pozdrawiam:)
personifikacja
17 kwietnia 2016takiego domu sie nie spodziewalam
Nicek
23 kwietnia 2016Mogłabyś trochę szerzej opowiedzieć o formalnościach związanych z kupnem auta z Kolumbii Brytyjskiej w Peru? Musieliście załatwiać coś w urzędach w Peru, czy internetowo w Kanadyjskich ?
Monia
14 lipca 2016Hej – ja też byłabym bardzo zainteresowana usłyszeć nt. formalności zorganizowania tego autka/domu. Jak to ogarnęliście, ile autko kosztowało i do kiedy planujecie pokonywać nim trasę + co zrobicie z nim potem. Taki wpis/nota byłyby bardzooo przydatne tym co to już w głowie spakowani ;-)
Aleksandra Świstow
27 lipca 2016Auto kupiliśmy przez… Facebooka (grupę dla osób podróżujących po Ameryce Południowej), a po 6 miesiącach podróży chcemy je sprzedać. Co do formalności to są one na tyle skomplikowane, że będą się musiały doczekać posta. Zbiorę też różne tipy dotyczące roadtripu po tym kontynencie, obiecuję :-)
Zielona brygada
29 kwietnia 2016Jest fantastyczny! Dom na czterech kółkach, nadal nie mogę uwierzyć! Zazdroszczę Wam strasznie :)
travellingdodos
20 września 2016Hej, czy mogłabym prosić o więcej informacji dotyczących kupna samochodu? Jak dokładnie nazywa się grupa na Facebooku i jaka jest sytuacja z ubezpieczeniem? Piszesz, że będziesz sprzedawać samochód – czy wiesz kiedy to będzie i czy już znalazłaś kupca? Będziemy niedługo w Ameryce Południowej i myślimy dokładnie o tym samym. Dzięki i pozdrawiam!