Od kilku miesięcy mieszkam w przepięknym alpejskim miasteczku: Annecy, w którym zakochałam się od pierwszego wejrzenia. I to ta miłość właśnie, na przekór mojej francuskiej nieudanej historii miłosnej (ciekawskich odsyłam do wpisu Samotność czy wolność? Wybór należy do Ciebie!) sprawiła, że postanowiłam zamieszkać tu na dłużej (może na stałe?). Mając, tak jak ja, wolny zawód…
Mieszkając w Chinach i włócząc się po Azji Południowo- Wschodniej, przyzwyczaiłam się, że po mojej odpowiedzi na pytanie „skąd jesteś” najczęściej następuje cisza, oznaczająca często, że mój rozmówca nie umie Polski nawet umiejscowić na mapie. Jak trafiłam na katolika, to padało hasło „Jan Paweł II”, jak na fana piłki nożnej to „Lato”, w Chinach niektórzy…
Dokładnie 3 lata temu (jej! ale ten czas leci!) zamknęłam za sobą drzwi mojego malutkiego mieszkania na Woli i wsiadłam w samolot do Chin. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że już ich więcej jako domownik nie otworzę, że swoim domem będę nazywać miejsca, do których do tej pory wędrowałam tylko palcem po mapie. Dziś mijają mi…
Od tygodnia oddycham francuskim powietrzem, jem francuskie bagietki i piję francuskie wino. Gdy siedem dni temu wysiadłam z samolotu w Lyonie, zatrzymałam się na chwilę, rozejrzałam dookoła (na francuskiej płycie lotniska jednak, podobnie jak wszędzie indziej na świecie, nic ciekawego się nie znajduje) i pomyślałam „to się dzieje naprawdę”. Tak, moja przeprowadzka do Francji stała…
Kupiłam bilet w jedną stronę, większość nagromadzonego przez 2,5 roku dobytku rozdałam już znajomym, a resztę próbuję upchnąć w jednej walizce. Wymówiłam umowę wynajmu mieszkania, pożegnałam się z pracodawcą i zaczęłam serię „ostatnich”. Ostatniego drinka z koleżanką, ostatniej imprezy z przyjaciółmi (no dobra, kilku „ostatnich”), ostatniej kolacji w ulubionej restauracji, ostatniej wspinaczki na pobliską górkę,…
Od dawna wiedziałam, że łatwo adaptuję się do nowych miejsc: po tygodniu podóżowania samochodem po Australii nazywałam go domem (i wcale nie wydawało mi się dziwne, że mówię „idę do domu” kierując się w stronę parkingu), a po kilku dniach spędzonych w Pekinie umawiałam się ze znajomym „w naszym” barze. Naprawdę wiele mi nie trzeba,…