Wskakujemy do autobusu na obrzeżach Pekinu poganiani przez „strażnika przystanku”. Kierowca mrozi nas spojrzeniem i wskazuje na nasze plecaki, próbujemy na migi wytłumaczyć, że przecież luk bagażowy jest zamknięty. Mężczyzna wsiadający za nami popycha nas, podczas gdy pomocniczka kierowcy zagradza przejście ramieniem i wskazuje na czytnik elektronicznych biletów. – Me jo (nie ma) – tłumaczę,…