Czasami wchodzę w tryb podróżniczego szaleńca (co prawda coraz rzadziej, ale jednak) i staram się zobaczyć jak najwięcej, skorzystać ze wszystkich atrakcji, niczego nie przegapić, nie stracić żadnej „jedynej okazji”. Czasami natomiast, już od pierwszego dnia w danym miejscu czuję się jak na swojskich wakacjach na działce pod miastem i wtedy zwalniam, odpuszczam, rozkoszuję się przywilejem ucieczki przed…