Wczoraj bawiliśmy się do rana więc dzisiejszego dnia nie ma. Jemy, śpimy, drzemiemy, jemy. Okazuje się, że bambusowe bungalowy w ciągu dnia nagrzewają się do temperatury uniemożliwiającej spanie. Dwukrotnie wchodzę w koszulce pod zimny prysznic i kładę się mokra do łóżka- chwila ulgi od gorąca. Chwila, bo za moment ubranie jest suche. Idąc na Half…
Wypożyczamy skutery (150 bht doba) i ruszamy na południe wyspy. Najpierw jednak dokładnie dokumentujemy zdjęciami stan naszych maszyn- tu za każdą ryskę, zawinioną lub nie, trzeba słono zapłacić. Im dalej jedziemy, tym droga coraz bardziej dziurawa, kręta, stroma i malownicza. Trochę się gubimy gdyż wyspa okazuje się… dużo mniejsza niż nam się wydawało. Kręcimy się…
Wstajemy bardzo wcześnie i łapiemy taxi boat do Ao Nang (800bht niezależnie od liczby osób, ku naszemu zaskoczeniu płynie tylko 10 minut- zdzierstwo!). Całą noc lało i jest pochmurno dzięki czemu trochę mniej żal opuszczać ten tropikalny raj. Z umówionego miejsca odbiera nas pickup (oczywiście tajsko spóźniony). Dostajemy naklejki i jedziemy do pierwszego punktu zbiórki….
Od rana piekielny upał. Myślę nawet, że słowo “piekielny” nie oddaje w pełni jak bardzo jest gorąco. Skorzystanie z toalety uniemożliwia ogromny pająk rezydujący w sedesie. Mieliśmy dziś płynąć na 4 godzinną wycieczkę łodzią po okolicznych wyspach (300 bht/osoba), w tym Chicken Island ze skałą w kształcie kury, ale… nie mamy siły i trochę boimy…
Na taras wygania mnie wysoka temperatura i brak tlenu pod moskitierą. Jest jeszcze wcześnie, wszyscy śpią. Ratuję resztki swojego kolorowego pedicuru gdy przychodzi dziewczyna z obsługi (roznosząca worki na śmieci). Gestem pyta czy może skorzystać z mojego lakieru. Nerwowo rozglądając się, maluje paznokcie lewej ręki. Nalegam by pomalowała też drugą, ale ona pokazuje, że prawą…
Ruszamy dalej na południe. Wczoraj kupiliśmy bilety na łódź do Krabi (300 bht/osoba). Wypłynąć miała o 10:30, w porcie kazano nam być o 10:00. Gdy przyszliśmy, powiedziano nam żebyśmy wrócili o 10:45. W końcu łódź odpłynęła o 11:30, co poprzedziły przepychanki, poganianie, przestawianie i krzyki. I to wszystko w straszliwym upale. Na szczęście na dachu…