Odkąd pamiętam dużo pisałam i z pisaniem zawsze chciałam związać swoje życie. Odkąd pamiętam dużo podróżowałam i moja historia dowodzi, że głównym warunkiem jaki trzeba spełnić to bardzo chcieć i szukać możliwości. Wbrew powszechnym przekonaniom i obiegowym wymówkom, nie jest konieczny spadek po bogatej cioci z Ameryki ani podstarzały sponsor. Przydaje się za to determinacja, fantazja, skłonność do podejmowania odważnych decyzji i… szczęście do potykania się o właściwy kamień. I wtedy można na przykład wyjechać z Polski na 4 miesiące i wrócić po prawie 6 latach. W tym czasie zamieszkać w Chinach na 2,5 roku, pojechać w 15-miesięczną podróż, której planem jest lista marzeń i na 1,5 roku zamieszkać w Alpach we Francji. Wrócić i… dalej wieść ekscytujące, pełne podróży, przygód, wyzwań i radości, fajne życie.
Dziś jestem menadżerką, wydawczynią, redaktorką, mówczynią, producentką sesji zdjęciowych, copywriterką i organizatorką jogowych wyjazdów i warsztatów rozwojowych dla kobiet – jako 1/2 projektu Pani ma relaks. Jestem socjologiem i politologiem (z wykształcenia), florystką (dyplomowaną), dziennikarzem – z wykształcenia i pasji, moje artykuły ukazały się między innymi w magazynach Traveler National Geographic, Poznaj Świat i Wysokich Obcasach, a także na najważniejszych portalach o tematyce podróżniczej. Przez lata byłam pilotką wycieczek po Azji Południowo-Wschodniej (i gdyby nie pandemia, pewnie dalej bym nią była). Ale byłam też pełnoetatowym specjalistą do spraw rozliczeń w jednej korporacji (3 lata) i wsparciem projektów strategicznych w drugiej (prawie 6 lat) i muszę przyznać, że odejście z korporacji było jedną z najbardziej uszczęśliwiających mnie decyzji jakie podjęłam w życiu. Byłam tancerką we włoskiej telewizji, selekcjonerką w warszawskim klubie, sprzedawczynią w India shopie i kelnerką w arabskiej restauracji w Londynie. Byłam przez chwilę nauczycielką języka angielskiego w chińskiej szkole językowej i w chińskim przedszkolu.
W czerwcu 2015 roku nakładem National Geographic ukazała się moja pierwsza książka Laowai w wielkim mieście. Zapiski z Chin, więc mogę też powiedzieć o sobie, że jestem pisarką.
Będę się natomiast upierać, że nie jestem jakimś wielkim podróżnikiem i nie podróżuję w jakiś niezwykły, nieosiągalny dla przeciętnego człowieka sposób. Po prostu lubię poznawać nowe miejsca (dlatego testuję coraz to inne kierunki), odkrywać nowe smaki (dlatego próbuję coraz to innych specjałów), poznawać nowych ludzi (a że dużo się uśmiecham i jeszcze więcej gadam, to jakoś… samo się robi), być panią swojego czasu (dlatego sama organizuję swoje podróże), być w ciągłym ruchu (położyć się plackiem nawet na najbardziej rajskiej plaży nie potrafię) i robić zdjęcia (miliardy zdjęć!). Poza tym dzielnie noszę swój plecak i szybko przestawiam się na lokalny tryb życia i estetykę. A, że lubię robić dużo szumu wokół tego co robię i z pokładami pozytywnej energii jakie nieustannie we mnie kipią coś zrobić muszę… jestem blogerką podróżniczą. Zacznijmy jednak od początku…
W swoją pierwszą samodzielną „podróż” pojechałam mając 9 lat. To były ferie zimowe w III klasie podstawówki i rodzice wsadzili mnie do autobusu relacji Warszawa- Ełk, gdzie miał mnie z dworca odebrać wujek (dzisiejszym rodzicom pewnie w głowie się to nie mieści). Oficjalna wersja mówi coś o autobusie, który dotarł do docelowej stacji za wcześnie, stawiam jednak na to, że wujek się spóźnił i po prostu bał się przyznać (błagam, to był autobus PKS na początku lat 90-tych, one nigdy nie przyjeżdżały wcześniej). Jakby nie było, wylądowałam w Ełku sama, na dworzu kilkunastostopniowy mróz, a budynek dworca z jakiś dziwnych,
ale na pewno bardzo ważnych przyczyn zamknięty. Odczekałam więc studencki kwadrans (czy coś w tym stylu) i by nie zamarznąć, ruszyłam przed siebie pewna, że będę w stanie odtworzyć drogę do cioci, u której kiedyś już byłam. Miałam rację, trafiłam bez problemu, a wiekowa ciocia poczęstowała mnie pyszną gorącą herbatą z sokiem z malin. Ten mój pamiętny „pierwszy raz” nauczył mnie, że podróże „na własną rękę” nie są takie straszne jak wszyscy mówią dookoła, że mogę polegać na swojej orientacji w terenie i że warto zatroszczyć się o dobre towarzystwo lub książkę na drogę (do dziś pamiętam jak bardzo dłużył mi się czas spędzony w autokarze). Podejrzewam, że mojego wujka, który bliski zawału, szukał mnie po całym mieście przekonany, że ktoś mnie porwał i pokroił na kawałki, nauczyło to punktualności.
POJECHANA powstała 20 lat później, na początku 2012 roku jako pamiętnik z wyprawy do Tajlandii. Nie miałam wtedy pojęcia, że stanie się moją najpiękniejszą przygodą i poprowadzi mnie przez życie fascynującymi ścieżkami, na których moja stopa nigdy by nie stanęła, gdyby nie ten blog.
Gdy jako już bardzo dorosła osoba, po raz pierwszy chodziłam po górach (naszych pięknych Bieszczadach), nie przypuszczałam, że zaledwie 5 lat później stanę na szczycie sięgającej ponad 5.500 metrów Ishinki.
Gdy jechałam na 4 miesiące do Chin, nie przypuszczałam, że moja przygoda na różnych krańcach świata potrwa niemal 6 lat.
Gdy pisałam pierwsze strony swojej pierwszej książki, nie przypuszczałam, że wyda ją najbardziej rozpoznawalny w całym podróżniczym świecie National Geographic.
Za to nawet gdy stałam u progu dorosłego życia, z jedną torbą ubrań i 50 zł w kieszeni, nawet gdy zdiagnozowano mi uciążliwą chorobę – nawet wtedy wiedziałam, że zrobię co w mojej mocy, żeby mieć fajne życie.
I choć mam w sobie dużo pokory wobec losu, rozumiem, że nie na wszystko mam wpływ, że nie wszystko, nie zawsze się da, to wiem też, bez czego na pewno się nie da – bez próbowania sięgania po to, o czym się marzy. I o tym jest ten blog.
Jeśli podoba Ci się mój blog, zostaw proszę komentarz, zalajkuj stronę, udostępnij linka znajomym- to będzie dla mnie najlepsza nagroda za czas i pracę zainwestowane w POJECHANĄ.
Jeśli nie chcesz przegapić żadnego wpisu kliknij TU i zapisz się do newslettera. Zapraszam też na Pojechanego fanpejdża na Facebooku i na Pojechany kanał Youtube.
asiarav
11 sierpnia 2012hej, dzięki za pozytyw komentarz na blogu :) haha już porzuciłaś karierę w korpo świecie-ciekawe ;)
to często zachodzący proces :)
pojechana
25 sierpnia 2012W jednej korpo ponad 5 lat, w poprzedniej 3… zdecydowanie wystarczy, pora ruszyć w świat! Na dobry początek rok w Chinach :-)
asiarav
4 września 2012Rzucanie tego typu zajęć jeszcze przede mną ;) Zbieram doświadczenie :) Chciałam Ci tylko zaanonsować, że zmieniłam swój opis: http://offtemat.wordpress.com/informacje/ nie wiem, czy chcesz go dalej lubić ;)
pojechana
13 września 2012bardzo lubię :-)
Kate
12 listopada 20125 min na blogu i juz widać: swój człowiek:)))
Pozdrawiam!
Krzysiek
17 stycznia 2013Ja niedawno zakończyłem swoją przygodę w Chinach, ale zazdroszę :)
TesTeq
20 sierpnia 2012„Hodowla leniwca dla początkujących” – dobrze napisane, choć takie przygnębiające. Przykre dla tych 3% piorących mężczyzn, nieistotne dla całej reszty, dołujące dla 97% kobiet, które nie mają siły wyrwać się z kieratu, bo dom, bo dzieci, bo miłość – choć toksyczna…
pojechana
25 sierpnia 2012Przykre dla 3% mężczyzn? Myślę, że raczej budujące. Gdybym była takim sprzątającym mężczyzną to z wyprężoną dumą klatą pokazałabym ten artykuł swojej kobiecie, mówiąc „patrz, jakie masz szczęście! zobacz jak mało jest takich jak ja!” :-)
Co do Twojego drugiego zarzutu: czy uważasz, że nie wolno mówić na przykład o przemocy domowej bo „bitym będzie smutno”?! Że należy zostawić problem sam sobie żeby nikomu nie było przykro? Naprawdę?? Ja uważam, że o problemach należy mówić głośno. A forma felietonu lekka i zabawna (mówią „na mieście”, że się udało :-)) by w delikatny sposób móc przemycić problem istotny. Takie „przez zabawę do nauki”.
A jeśli komuś zrobiło się przykro to znaczy, że najwyższy czas coś zmienić!
Serdecznie pozdrawiam i zapraszam na bloga gdzie często głośno atakuję niesprawiedliwości i absurdy naszej rzeczywistości: http://www.jakblogakocham.wordpress.com
Leszek
21 sierpnia 2012Czekam na Twoje wrażenia z Chin! Poznałem tylko ich obrzeża (Hongkong, Makao). Język trudny, porozumieć się będzie ciężko. Ale warto! Gratuluję artykułu w GW, choć trochę się dziwię, jak szybko zdobyłaś takie doświadczenia.Powodzenia! Leszek
pojechana
13 września 2012Dziękuję :-) A oczy i uszy zawsze otwarte!
Łukasz T.
25 października 2012Trafiłem tutaj z totalnego przypadku.
Wiem, że wrócę nie raz.
Blog z miejsca idzie do 'zakładek’ w ff.
Pisz, pisz, bardzom ciekaw tego co może mnie czekać za pół roku ;)
pojechana
16 listopada 2012Wybierasz się do Chin? Super :-) Praca, szkoła czy po prostu ułańska fantazja?
T.
16 listopada 2012Ostatnia opcja. Taka przypadłość można powiedzieć. Byłem już na Dalekim Wschodzie, zachłysnąłem się i zdecydowałem, że muszę wrócić. Planuję 4 miesięczną włóczęgę lądem, start w kwietniu przyszłego roku. Dla większości wariactwo, pozostali bez problemu mnie chyba zrozumieją ;)
Serdecznie pozdrawiam i czekam na kolejne wpisy.
T.
pojechana
12 grudnia 2012Jeśli będziemy jeszcze Chinach wtedy, to zapraszamy na chwilę wytchnienia w naszej „plażowej wiosce” :-)
Jacek
27 października 2012Ciekawy blog-i ciekawa decyzja podróżowania. Niedawno spotkałem małżeństwo–ona przysięgła księgowa, on inżynier, pracowali kilkanaście lat w 'corporate world’, dobrze zarabiali–i to wszystko zamienili na piękny dom w lesie, na kilkudziesięciu akrach gruntu, gdzie prowadzą ośrodek jogi, zresztą niedochodowy–ale są szczęśliwi i sobie radzą. Pewnie bardzo dużo ludzi myśli, aby coś takiego zrobić, ale bardzo mały procent aktualnie decyduje się na coś takiego. Dlatego z przyjemnością będę śledził bloga–życze powodzenia!
summerana
31 października 2012bardzo chetnie pojadę do tego osrodka jogi, jesli moge prosic chociaz o miejsce lub jakis szczegól gdzie szukac to z góry dziękuję!
ewa
13 listopada 2012ale super. „followuję”! :-)
pojechana
16 listopada 2012to chyba jakiś nowy tekst wypada mi skrobnąć z tej okazji :-)
Caddicus Caddi
14 listopada 2012Urocze curriculum vitae:-)))
pojechana
16 listopada 2012kolorowe ;-)
mamjakty
19 listopada 2012właśnie mija mi 6 rok w korporacji i też nie lubię jeść nożem i widelcem… oby trafienie na Twój blog był dobrą wróżbą:) pozdrawiam zazdrośnie i gratuluję odwagi!
Kacialka
10 grudnia 2012Straaaaasznie zazdroszczę:) Chiny to kraj, którego zapewnie nigdy nie zobaczę. Zastanawia mnie tylko za co się utrzymujesz? Masz takie duże oszczędności czy szukasz sobie w każdym miejscu jakiejś dorywczej pracy? Pozdrawiam ciepło:)
pojechana
16 grudnia 2012Niestety wciąż pracuję na te oszczędności i to raczej ze średnim skutkiem ;-)
Martina
10 grudnia 2012Zagladam do Ciebie codziennie,przy porannej kawie.Jak bedziesz w Italii,daj znac.Chetnie sie spotkam.Pozdrawiam i czekam na kolejne wpisy!!!
pojechana
11 grudnia 2012Do Włoch mam szczególny sentyment i co roku sobie obiecuję, że mojemu mężczyźnie ten cudowny kraj pokażę. Wciąż jakoś nie po drodze, ale przecież to kwestia czasu tylko :-)
Ania Błażejewska
11 grudnia 2012Wiesz, że mnie też w wieku ok. 10 lat wysłano pociągiem do babci! Właściwie dwoma pociągami, bo z przesiadką;) Współcześni rodzice chyba by się nie odważyli, ale nie narzekam, bo pewnie coś z tego zostało mi do dziś;)
Świetnie napisałaś!
I dołączam się… gdybyś kiedyś była na Filipinach…;)
pojechana
12 grudnia 2012Też jestem wdzięczna rodzicom za to, że nie zdusili szwędalskiej duszy nadopiekuńczym skrzydłem. A na Filipiny lecimy jak tylko dostaniemy informację o przedłużeniu (bądź nie) kontraktu, co powinno wydarzyć się już niedługo :-) Na pewno będę się do Ciebie Aniu odzywać!
My way to Tokyo
14 grudnia 2012Witam Cię bardzo serdecznie. Dopiero co natrafiłem na Twojego bloga a już wiem, że zostanę tu na dłużej :) serdecznie pozdrawiam z sąsiedniej Japonii :)) Aga waytotokyo.wordpress.com
pojechana
16 grudnia 2012Cześć Aga! Czuj się jak u siebie w domu :-)
Karolina
29 grudnia 2012Nie jestem typem blogera, nie komentuję wpisów, podkradam tylko po cichu cudze wrażenia, ale ty jak nikt dotąd zachęcasz. Zachęcasz do rozmowy i do odwzajemnienia uśmiechu, który bije z tej strony, dziękuję.
pojechana
7 stycznia 2013Cieszę się bardzo, że udaje mi się posłać w świat trochę pozytywnej energii :-)
margaretmajchrzak
24 stycznia 2013Z przyjemnością będę obserwować Twój blog :)
pozdrowienia (jeszcze) z Warszawy ;)
pojechana
26 lutego 2013Zapraszam na bloga i pozdrawiam moją kochaną Warszawę! :-)
Majka
7 lutego 2013Ola, czy ta wiekowa ciocia to moja mama?
Zalapalam bakcyla na czytanie Twoich swietnych histori . Jestes mobilizujacymm przykladem, ze w zyciu wszystko jest mozliwe gdy wlozymy w to swoja pasje i chec do spelniania marzen. Pozdrowienia z Vermont .
Majka
pojechana
26 lutego 2013Herbatką ugościła mnie najstarsza wtedy w rodzinie ciocia Marysia. Za to wujek, który miał mnie wtedy odebrać to Twój były mąż ;-) Dziękuję za ciepłe słowa i pozdrawiam serdecznie z Shenzhen!
terraustralis
26 lutego 2013Pozdrowienia z Zachodniej Australi.
Ola Świstow
2 kwietnia 2013Australia… jedno z marzeń na liście „do pilnego spełnienia” :-)
kiosc
27 marca 2013Świetny blog!!
Siedzę i z wielką przyjemnością czytam od deski do deski :)
Pozdrawiam
Kasia
Ola Świstow
2 kwietnia 2013Dziękuję i zapraszam jak najczęściej :-)
xyz
30 marca 2013współczuje
Kobiecemysli
20 kwietnia 2013Pojechana, czyli fantastyczny człowiek i odważna kobieta!
Ola Świstow
22 kwietnia 2013Jej! Dziękuję ślicznie :-)
latwepodroze.wordpress.com
24 kwietnia 2013Nie odważyliśmy się z mężem na tak odważne posunięcia jak rzucenie wszystkiego i podróż w siną dal, ale powiem Ci, że kusi mnie to coraz bardziej :) Takie historie, jak Twoja, mogą być inspiracją i wierzę, że niejednokrotnie zmieniły czyjś los. Życzę powodzenia w realizacji pojechanych marzeń! :)
Ola Świstow
15 maja 2013No i dobrze! Bo to wcale nie chodzi o to żeby rzucać wszystko i jechać gdzieś, nie wiadomo gdzie na wariata. Trzeba mieć po prostu oczy otwarte i szukać możliwości do spełniania marzeń :-) A możliwości „leżą na ulicy” jeśli tylko człowiek chce je zauważyć to się o nie w końcu potknie ;-)
Oskar
16 maja 2013Jak miło usłyszeć na blogu podróżniczy coś o moim małym mieście Ełku. A dworzec ełcki rzeczywiście może odstraszać. Serdecznie zapraszam raz jeszcze w nasze mazurskie strony…a tymczasem trzeba sobie zaplanować podróż do Tajlandii :D
Pozdrawiam!
Ola Świstow
26 maja 2013Oj w Ełku to ja byłam nie raz, nie dwa! Uwielbiam Mazury i tęskni mi się już trochę za nimi. A Tajlandia…mmm… nie da się nie zakochać :-)
Magda
18 maja 2013Jestem pod wrażeniem pomysłu na życie :) mi samej się marzy takie życie, ale póki co chyba brakuje mi odwagi. Może kiedyś :)
Ola Świstow
28 października 2013Wyglądaj Magda sprzyjających okoliczności to może wcale wielka odwaga nie będzie potrzebna :-) Powodzenia!
Agata
25 maja 2013Fantastyczny blog, świetne zdjęcia! Z przyjemnością będę tu zaglądać w wolnej chwili. Pozdrawiam serdecznie!
Ola Świstow
26 maja 2013Dziękuje! Taki komentarz z rana i od razu jakby deszcz mniej pada :-)
Bretonissime
1 lipca 2013Interesujące i świetnie napisane. Intryguje mnie pragmatyczny drobiazg: w ciągu tych wielu godzin jazdy na pewno musiałaś skorzystać z toalety. Aż boję się pomyśleć, jak to wyglądało, ale ciekawość jest silniejsza! :)
Ola Świstow
2 lipca 2013Domyślam się, że komentarz dotyczy wpisu: https://pojechana.pl/2013/07/chinskie-pociagi/. No cóż, tak jak napisałam, po pewnym czasie jest już wszystko jedno ;-)
Bretonissime
2 lipca 2013Oczywiście komentarz był do wpisu o pociągach, miałam oba okna otwarte i skomentowałam nie tam, gdzie trzeba! ;) Pozdrowienia :)
Martyna
17 lipca 2013Fajny blog. Ciekawie się czyta.
We mnie rodzice zaszczepili bakcyla podróży. Teraz zbierają tego pokłosie, bo od ponad 2 lat nie ma mnie 'w domu’, ale za to oni mają gdzie podróżwać i kogo odwiedzać ;)
Ja tez próbuje swoich sił w blogosferze. Piszę o swoim życiu i podróżach po m.in. Gruzji i Chinach. http://podrozeobiezyswiatki.wordpress.com/
Ola Świstow
14 sierpnia 2013Dzięki Martyna :-) Pozdrów rodziców :-)
Michal
10 października 2013Hej Ola!!
Swietny blog, od razu widac, ze swoj czlowiek :) Z Twojego bloga plynie ogromny przekaz pozytywnej energii :) Zapraszam rowniez na swoj Blog Globtrotera, w ktorym zamieszczam swoje relacje z podrozy dookola swiata (Kanada, Meksyk, Karaiby, Afryka, Europa, Azja). Pozytywne ludki laczmy sie!!! :)
http://michalstolarewicz.com
wesolowski.co
23 października 2013Trafiłem na Ciebie dziś i przyznam, z chęcią wieczorem zgłębię kilka archiwalnych postów. Na pewno zostanę stałym czytelnikiem. Sam mam za sobą epizod mieszkania w Chinach i nie mogę się do tej pory od tego uwolnić. Pozdrawiam i zapraszam też do mojego bloga, a jakże, podróżniczego!
http://wesolowski.co/
Ola Świstow
28 października 2013Nie uwalniaj się! Po co! ;-)
Janusz
25 listopada 2013Przez przypadek trafilem na ten ciekawy blog…no i jestem kolejnym systemetycznym czytelnikiem…czekam na ciekawe wpisy i fajne zdjęcia ,szczególnie Chin ciekawia mnie wpisy bo ten kraj mnie interesuje…pozrdawiam
lolo
8 stycznia 2014Czytam te blogi podroznikow i wszystko fajnie tylko skad brac pieniadze siedzac kilka misiecy w jakim kraju, na podroze do nastepnego> a co z wizami? Ja pracuje za granica juz 8 lat, Kilka lat w Japonii. Singapurze, teraz w Chinach, i z zycia wiem ze znalezc prace za granica nie jest prosto a z wizami przewaznie problem, no chyba ze turystyczna sie ma ale wtedy praca jest NIELEGALNA…to jak to wlasciwie jest z tymi podroznikami…?
Ola Świstow
14 stycznia 2014Pewnie kradną! :-P
A tak serio, to trudno nie znaczy niemożliwe- tak z mojego doświadczenia. I polecam ten sposób myślenia :-)
pikus
1 lutego 2014Uwielbiam takich ludzi jak Ty! Ludzi którzy zarażają mimowolnie innych energia i radością życia. Dopiero co zaszedłem, ale czuję, że spędzę niejedną chwilę przekopując tego barwnego bloga. Dziękuje :)
Ola Świstow
7 lutego 2014Dziękuję i zapraszam w przepastne archiwa bloga :-)
Magda
8 lutego 2014Super super blog. Właśnie wpadł w koszyczek „ulubione”:)
Ola Świstow
8 lutego 2014Dzięki Magda! Bardzo się cieszę :-)
PodróżeMM
5 marca 2014Czerpię inspirację z takich ludzi jak Ty :) Chylę czoła!
Barbara
8 czerwca 2014Zajrzałam do Ciebie po raz pierwszy i zostaję. Cieszę się, bo poruszasz bardzo ciekawe tematy, a ja mam wiele do czytania.
pozdrawiam,
Barbara
kuba
6 października 2014cześć, ciekawy blog, prowadząca też
żeby nie było – najpierw czytałem treść
qb
Aleksandra Świstow
11 października 2014Hahaha dzięki Kuba, rozbawiłeś mnie :-) Pozdrawiam serdecznie!
Edyta
12 listopada 2014Super blog. Pozdrawiam :)
Paweł Dudziński
24 kwietnia 2015Hej!
Rzeczywiście jesteś pojechana…Zaimponowałaś mi! Lubię podróże – lecz nie żeby poznawać ludzi – lecz żeby obcować z Przyrodą.
Odpocząć od ludzi…
Czyli jestem raczej samotnikiem. Pojechany jestem w sztuce którą uprawiam. Mój Teatr Performer istnieje 32 lata i do tej pory działa mimo iż nie jest w żaden sposób dotowany. Po prostu jest to rodzina. Z tym teatrem namalowałem największe malowidło na świecie
pow. !7. 830 metrów kwadratowych. Zamalowaliśmy Stare Miasto w Zamościu. W 1997 roku umieszczono nas w Księdze Rekordów
Guinnessa. Jako plastyk – maluję olbrzymie obrazy własnym ciałem. Jestem prekursorem tańca butoh w Polsce.
Tyle pojechania na mój temat. Oczywiście marzy mi się wyjazd w dzicz do Finlandii, gdzie można wszędzie palić ogień i łowić ryby.
Pozdrawiam Cię Serdecznie i Pojechanie!!!
Paweł.
KaroLajna
27 maja 2015Podziwiam, że potrafiłaś zostawić za sobą dotychczasowe życie i wyruszyć w świat i to nie do sąsiedniego kraju ale na drugi koniec świata! :) Życzę powodzenia!
KORAB
9 czerwca 2015świetny blog,wiele można się dowiedzieć,dla mnie jest to motywacja do podróżowania,PODZIWIAM i Pozdrawiam
Michał
19 czerwca 2015Ciekawa historia :D cieszę się, że trafiłem na Twoją stronę. Zapisuje w ulubionych a Tobie życzę sukcesów w dalszych podróżach!
Krysiaczek
26 sierpnia 2015Gratuluje przede wszystkim odwagi! Nie każdy jest na tyle „szalony” – w dobrym znaczeniu tego słowa :)
Powodzenia życzę!
aleksa
6 października 2015Hej! Twoj blog czyta sie bardzo przyjemnie… :) Niebawem przeprowadzam sie do Hong Kongu wraz ze swoim partnerem i nie ukrywam, ze bedzie to wielka dla nas zmiana. Twoje wpisy przyblizaja mi obraz miasta i oswajam sie z nim! Pozdrawiam serdecznie
Aleksandra Świstow
12 października 2015Dziękuję :-) I życzę powodzenia w Hong Kongu! Może umówimy się na jakiegoś drinka jak będę „na mieście” (a będę za jakiś czas na pewno).
Aleksandra Świstow
16 października 2015Powodzenia w Hong Kongu i może do zobaczenia niebawem :-)
Tastinglifespallete
11 października 2015Świetnie się Ciebie czyta! Super blog. Będę śledzić z ciekawościá gdzie Cię niesie :-)
Aleksandra Świstow
16 października 2015Dziękuję i zapraszam :-)
Monika
6 listopada 2015Pewnie tak jak wiele osób trafiłam na tą stronę przez przypadek ale na pewno jeszcze tu wrócę:))) Wczoraj kupiłam Twoją książkę, dopiero zaczęłam czytać ale już wiem, że będzie ona jedną z moich ulubionych:))) Pozdrawiam i oby więcej takich ludzi!!!
Aleksandra Świstow
11 listopada 2015Dzięki Monika! Mam nadzieję, że książka nie zawiodła Twoich oczekiwan :-)
Ania
19 listopada 2015Normalnie „ukradła” mi Pani życie! Fantastyczny blog – Pani, Pan :). Życzę wszystkiego naj..!
Aleksandra Świstow
11 grudnia 2015Uwierz mi, mam sporo takich życia rozdziałów, które chętnie bym rozdała gdyby tylko ktoś chciał wziąć ;-)
Mała
31 stycznia 2016Po przeczytanych słowach stwierdziłam że pora ruszyć tyłek z kanapy i zacząć planować wyjazd najpierw mały, później trochę dłuższy. Przecież trzeba zacząć łapać swoje marzenia od tego jest nasze życie. Nie ma być wiecznie szare tylko kolorowe jak tęcza;)
Aleksandra Świstow
1 lutego 2016Trzeba, trzeba! Do dzieła! Samo się nie zrobi :-P
Rafael Mountain Walkers
26 lutego 2016Pełen szacun! ;-) Świetne opisy i zapewne niezapominane przeżycia. Od pewnego czau też zaraziłem się eksploracją górskich terenów Kaukazu i nie tylko, zwiedzając górskie zakątki Gruzji, Armenii, a także Rumunii, Ukrainy oraz Kirgistanu. W tym roku Rosja i Południowy Bajkał w pięknej i bezkresnej dziczy ;-P
Patrycja Story
27 grudnia 2016jesteś genialna! zostaję tu i chłonę!
Polak we Francji
25 stycznia 2017Wielki pozytyw, chociaz to baaardzo typowy pattern o porzucaniu korporacji i burn out :
I jak juz wszyscy zrezygnujeta z takiego korpo wyscigu, moze wreszcie wszystkie one zamkna podwoje, wreszcie ;-)
Pozdrowienia od wyjechanego z Francji „elegancji”,
Maciek
Aga
1 marca 2017Przeczytałam tylko początek, a już muszę skomentować. Jest Pani strasznie motywującą osobą!!! Marzę o podróżach. Nie mogę sobie pozwolić na nic odległego, ale potrafię cieszyć się odkrywaniem nowych zakątków mieściny, w której mieszkam. Strasznie bije z tego bloga optymizm. Biorę się do dalszego czytania. Pozdrawiam. : )
traveLover
6 kwietnia 2017Mam dokładnie taką samą filozofię :) Marzenia zamieniać w cele, a wszystko to okrasić ciężką pracą i wytrwałością płynącą z głębi serca! :)
bellarosa
1 czerwca 2017Ale jesteś Pojechana !! na maxa, super blog , masz mnie :)
Aleksandra Świstow
7 czerwca 2017Bardzo sie cieszę :-)
El sueno de Cuba
5 lipca 2017Przeglądamy stronkę busem przez świat i trafiamy na ranking 17 najciekawszych według nich blogów. Wśród nich jest oczywiście pojechana. Musimy przyznać, że się nie mylili. Fajna stronka, jeszcze lepsze treści. Gratulujemy :):):)
Pozdrowienia od El sueno de Cuba;)
Gdybyś wybierała się na Kubę daj znać chętnie doradzimy w razie potrzeby :):):)
Klaudia
24 sierpnia 2017Mega inspirujące.
U mnie to tak trochę jest, że rodzina nie rozumie – jak to każdą chwilę gdzieś znowu jechać, co cię tak na ten świat ciągnie?
A no ciągnie, bo to głęboko w serduchu siedzi i radości dużo przysparza.
Pozdrawiam serdecznie
Ola
12 września 2017Ola, jesli mozna zapytac z jakiego hosting korzystasz ?? Ja mam na bluehost i jest kurewsko drogo, musze go w czerwcu zmienic :)
M.Zamorski
16 września 2017…………. Dużo, dużo pracy przed Autorką …….Szczęść Boże !
Aneczka
2 października 2017Super blog!! Pozdrawiam serdecznie.
Helena
24 lutego 2018Dziękuję za twoją historię! Dzięki za wspaniałą inspirację !!
MyszAktywnie
22 marca 2018o kurcze, chyba trafiłam na bloga jakiejś kobiety-petardy :) po samym opisie „o mnie” – zostaję!
Aleksandra Świstow
1 kwietnia 2018Haha super, rozgość się wygodnie :-)
Mietek
3 września 2018Fajny blog. Znalazłem tutaj wiele cennych informacji – dziękuję!
Pozdrawiam, życząc powodzenia.
Kamila Wiecek-Sezer
27 września 2018Wspanialy blog. gratulacje
Marcin BWZ
15 stycznia 2019No proszę, udało mi się trafić na bloga bardzo charakterystycznej persony — podziwiam. Pełnoetatowy blog? Brzmi interesująco, a można gdzieś przeczytać nieco więcej na temat tego, jak do tego dochodziłaś i jak się to w tym „biznesie” osiąga? Ja chyba też już dorosłem do tego etapu, że praca na etacie nie jest dla mnie. Można powiedzieć, że brakuje mi wolności oraz spontaniczności, bo rutyna dna codziennego jest okropna, istny dzień świra. Będę wdzięczny za odpowiedź ;)
Maria
1 lutego 2019’Skończyłam czytać 'zapiski z Chin’.jestem pełna podziwu dla Pani odwagi podróżowania samej,jednocześnie zazdoszcząc możliwości fotografowania tylu pięknych miejsc.Pozdrawiam
Pytanie przewodnik
8 lutego 2019Witam
Super blog. Mam pytanie : czy znasz jakiegoś polskojęzycznego przewodnika po Hong Kongu ? W internecie znalazłam tylko pana Babika a on akurat 5-6.03 bedzie w Polsce .
Bardzo dziękuję
AJ
15 lipca 2019Brava!
Uwielbiam ludzi Twojego pokroju!
Z pasją, wiercipięta i do tego ze stylem pisania, który wciąga…
Ja też jestem „culo inquieto” i jeśli mam jakiś nałóg to właśnie ten: podróżowanie, ciągłe poznawanie nowych zakątków i kultur! I głównie sama…
Od dłuższego czasu zastanawiam nad stworzeniem własnej strony web lub blogu na ten temat… I trafiłam teraz na Twój!
Przyj tak dalej!!!
Anna
24 stycznia 2020Hej,
czytam o Szwajcarii, myślę o tym miejscu bo mnie bardzo pasuje. Porzadek, ekologia, kup[ic tak aby zaoszczedzić, tak to jania:)
Dzięki fajne rozłożenie Azja, Europa.
Tam pewnie szczepienie, więc trochę przyjdzie mi poczekać, ale gdybym Tobie pokazała swoją listę…?
Może spotkajmy się w W-we?
Dostosuję się gdzie dojechać , kiedy?
Serdeczności,
Ania
518-941-399
Dominika
11 września 2020Wpadłam na chwilę, zostaję na dłużej ;) Uwielbiam takie pozytywne osoby :D
Dawid
13 grudnia 2020Myślałem o Tanzanii i tak znalazłem bloga ,miło się czyta szkoda że filmów nie dodajesz są takie aplikacje co ze zdj i krótkich filmów potrafią zmontować cudo. Ciekawa z ciebie kobita jeszcze tu wrócę pa
Kate
15 kwietnia 2024Hej :) Ile miałaś lat, jak rzuciłaś korpoświat?