Indonezja, Jawa, aktywne wulkany, wśród nich Kawah Ijen, spektakularny wschód słońca, największe na świecie kwasowe jezioro, górnicy dźwigający wielkie bloki siarki, wdychający trujące opary – zapraszam do galerii zdjęć z miejsca pomiędzy ziemią a piekłem. Relację z trekingu i rady jak zdobyć wulkan Ijen na własną rękę znajdziecie TU. Podoba Ci się? Podaj dalej! Twoja rekomendacja…
Wizja pizzy popijanej zimnym piwem towarzyszyła mi w najcięższych chwilach na Rinjanim (zrozumie mnie każdy po choćby kilku dniach na suchym, pozbawionym smaku smażonym ryżu jaki jedliśmy z braku innych opcji), więc jak tylko odespaliśmy trudy trekingu, spakowaliśmy polecaki i ruszyliśmy w stronę wysepek Gili- trzech siostrzanych skrawków lądu, gdzie zarówno pizza jak i piwo…
Trekkingu na Rinjani bałam się zanim jeszcze dotarliśmy na Lombok – a to w efekcie relacji przyjaciół, którzy przeżyli to na własnej skórze i opisów, które znalazłam w Internecie. Wszyscy zgodnie mówili i pisali, że jest cholernie ciężko. Mimo tego, że na zdobycie szczytu na 3726 m mieli dwa, a nawet trzy dni. Mimo tego,…
Komu marzy się uciec gdzieś, gdzie nikt nie słyszał o zbliżających się w Polsce wyborach, europejskiej awanturze o uchodźców, kolejnych próbach całkowitego zakazu aborcji, wyszywanych ręcznikach dla psa i Forum Ekonomicznym? Bo mam propozycję kierunku! Ekas to urocze miejsce na południowo-wschodnim krańcu wyspy Lombok, w którym można się zaszyć i odciąć od problemów tego świata…
Do Ekas przyjechaliśmy z Kuty Lombok na pace pickupa. Jeszcze nie zdążyliśmy się z niej zgramolić, gdy zaczepił nas miejscowy oferując wskazanie homestayu. Cena, jaką zaproponował, odpowiadała naszemu budżetowi, więc podążyliśmy za nim. Jeszcze nie wiedzieliśmy, że miejscowi z Kuty nie przesadzali mówiąc, że jedziemy na koniec świata. Nie wiedzieliśmy, że Ekas Beach Homestay, to…
Nogi już nie bolą, a duma wciąż pierś rozpiera: zdobyłam wulkan Rinjani w jeden dzień! Weszłam na 3726 metrów (startując z poziomu 1100 m) bez przewodnika, bez tragarza, ciepłych posiłków i snu. I zeszłam o własnych siłach! Był kurz, pot i łzy, jest przeogromna satysfakcja. Relację z trekkingu możesz przeczytać TU, a na zaostrzenie apetytu, galeria…