Świat jest tak piękny, że mi się to czasem w słowach nie mieści…
Nie dziwię się nikomu, kto chce podróżować. Nie dziwi mnie, że jest nas – ciekawych świata – tak dużo. Tak dużo, że podróżowanie jest silnym motorem przemian gospodarczych i kulturowych. Nie jest obojętne ani dla środowiska naturalnego, ani dla społeczności, które odwiedzamy. I chciałabym, żebyśmy wszyscy byli świadomi, że podróżowanie to ogromny przywilej. A każdy przywilej niesie ze sobą odpowiedzialność.
To niezwykle ważne, aby starać się ograniczać negatywny wpływ na naszą planetę w podróży, zwracać uwagę kogo i co wspieramy swoimi podróżniczymi wyborami, unikać atrakcji, które są przyczyną cierpienia ludzi i zwierząt. Podróżować z szacunkiem i próbą zrozumienia miejsc i kultur, które nas goszczą.
Kiedy myślimy o negatywnym wpływie turystyki, pierwsze co przychodzi nam do głowy to ślad węglowy, jaki pozostawiamy za sobą podróżując samolotem i topniejące lodowce. Ale ślad węglowy, to dużo, dużo więcej – to suma emisji gazów cieplarnianych wywołanych pośrednio lub bezpośrednio przez nasze działania. Na przykład kupno nowych klapek pozostawia ślad węglowy po ich produkcji i transporcie, magazynowaniu, naszym transporcie do sklepu, płatności kartą, której produkcja też pozostawiła ślad… itd. Żyjąc w naszej cywilizacji nie da się go uniknąć, ale dokonując świadomych wyborów, biorących pod uwagę jak ważne jest zachowanie harmonijnych stosunków między człowiekiem a przyrodą, możemy go zmniejszać – między innymi poprzez:
Niszczenie środowiska naturalnego przez turystykę to nie tylko zanieczyszczanie powietrza spalinami. To też degradacja terenów i zużywanie zasobów naturalnych pod budowę hoteli, niszczenie linii brzegowej pod budowę przystani, zwiększona produkcja odpadów – często w krajach, które nie mają wdrożonych mechanizmów zrównoważonego zarządzania odpadami, zanieczyszczanie wody i wyczerpywanie zasobów wody pitnej – często w miejscach, które mają jej bardzo ograniczone zasoby nawet bez wizyt turystów i działalności przemysłu turystycznego. To wreszcie niepokojenie, a w rezultacie zmiana zachowań dzikich zwierząt.
Co możemy zrobić, by ten niszczycielski wpływ ograniczyć?
Jeśli to możliwe, wybierajmy najbardziej ekologiczny środek transportu:
Korzystasz z uroków, dóbr, zasobów kraju, który odwiedzasz – wspieraj lokalne biznesy:
Jeśli podróżujemy za darmo, to znaczy, że ktoś inny płaci za naszą podróż. Jeśli nocujemy u lokalnych mieszkańców, zużywamy ich zasoby: wodę, opał, często pożywienie. W wielu krajach gościnność jest elementem kultury i będziemy zapraszani do domów, do stołu. W biedniejszych krajach, wielu przypadkach, nasz gospodarz odejmie sobie od ust, żeby godnie nas ugościć. Czy to znaczy, że mamy odmawiać gościny? Nie, absolutnie. To by mogło wręcz kogoś obrazić. Są też miejsca, w których nie mamy innego wyboru niż skorzystać z gościnności mieszkańców, bo baza turystyczna w nich nie istnieje. Często wystarczy zboczyć kilkadziesiąt kilometrów z głównego szlaku przepływu turystów, by dotrzeć do takich miejsc. Czy to znaczy, że mamy za taką gościnę płacić? To delikatna sprawa. Wielokrotnie próbowałam, ale tylko pod warunkiem, że czułam, że nie będzie to nietaktowne, źle odebrane – jako zniewaga. Kończyło się różnie: czasami mieszkańcy, ku mojej uldze, przyjmowali zapłatę w gotówce lub jakiś drobny prezent, równie często nie chcieli przyjąć zapłaty.
Nie chodzi o to, żeby odmawiać, czy na siłę płacić, chodzi o nasze intencje. Chodzi o to, żeby nie nadużywać gościnności. Co innego, jeśli przyjmujemy zaproszenie, bo nie mamy innego wyjścia lub po prostu, bo miło się gawędziło i jesteśmy siebie nawzajem – zarówno my, jak i goszczący – ciekawi. A co innego, jeśli jedziemy w podróż z założeniem wydatku 2 dolarów dziennie i żerujemy na kulturowej gościnności, czy zwyczajnie dobrych sercach mieszkańców, którzy płacą w ten sposób za nasze wakacje.
Jedziemy do biedniejszego kraju rozdajemy cukierki, zeszyty, obdarowywujemy pieniędzmi dzieci krzyczące za nami “one dolar mister”, czujemy, że pomagamy, robimy coś dobrego.
Co robimy naprawdę?
W wielu krajach, rodzice zamiast posyłać dzieci do szkoły, wysyłają je żebrać na ulicę – bo w krótkoterminowej perspektywie to się opłaca i pieniądze zasilają domowy budżet. Co to oznacza w dłuższej perspektywie? Pozbawione szans na edukację dzieci, nauczone, że ulica da im pieniądze, powtórzą los rodziców i nie uda im się przerwać łańcucha biedy.
I to jest w sumie najłagodniejsza z opcji.
Biali wybawcy (white savior) – turyści z dobrymi intencjami – tak chętnie przyjeżdżali do Kambodży uczyć angielskiego w sierocińcach: na dwa tygodnie, bez kwalifikacji, płacąc za swój udział w wolontariacie, że wzrósł popyt na “sieroty” i postawieni przez biedę pod ścianą rodzice, oddawali lub sprzedawali dzieci do takich kręcących kasę sierocińców.
W wielu krajach działają mafie, które trudnią się dziecięcym żebractwem. Dzieci są porywane lub kupowane od rodziców, często okaleczane, by wzbudzić większą litość. Serce się kroi na widok poparzonego maluszka? Dziewczynki bez palca, bez ręki, bez nogi? Okrutne? Prawdziwe. I napędzane przez bezmyślne rozdawnictwo.
Pomaganie to trudny i złożony proces.
Nie da się mądrze pomóc bez znajomości lokalnej polityki i kulturowego backgroundu. Nie da się mądrze pomóc podczas dwutygodniowego pobytu. Taka pomoc pomaga tylko… naszej samoocenie. Jeśli chcemy pomagać mądrze – wspierajmy finansowo organizacje, które mają doświadczenie i wiedzą jak to robić, żeby… nie zaszkodzić.
Dzikie zwierząta nas fascynują i niejednokrotnie na szczycie naszych bucket list jest spotkanie z żyrafą, słoniem, wielorybem. Im bardziej egzotyczne zwierzę, tym bardziej chcemy je zobaczyć. Co robi z tym przemysł turystyczny? To co zwykle: daje nam to, czego pragniemy. Podstawia nam zwierzęta pod nos. A czasami wręcz pod tyłek…
Kilka faktów:
Z jakich atrakcji ze zwierzętami nie powinniśmy korzystać?
Z tych, które gwarantują spotkanie dzikich zwierząt, czy oferują interakcje: dotykanie, jeżdżenie, głaskanie, robienie sobie wspólnych selfie. Jeśli chcemy obserwować dzikie zwierzęta w naturze, pozwólmy im być w naturze i… dzikimi. Wybierzmy się na safari z rozsądnie wybranym (a nie najtańszym) touroperatorem.
Popularną atrakcją na północy Tajlandii są wizyty w wioskach plemienia Karen, którego przedstawiciele uciekli z Birmy przed wojną domową i prześladowaniami. Karen znane jest też jako Długie Szyje – kobiety tego plemienia wydłużają sobie szyje nakładając złote obręcze, czyt. małym dziewczynkom, z reguły 5-letnim, nakłada się pierwszą obręcz i wraz z wydłużaniem się szyi, dokłada się kolejne. Rząd Tajlandii przyznał uciekinierom wizy i pozwolenia na pracę i… węsząc dobry biznes, zamknął w ludzkich zoo, które można zwiedzić za 300 – 500 BHT. Podczas zwiedzania można zrobić sobie zdjęcie z tradycyjnie ubraną kobietą z długą szyją i zajrzeć do będącej rekwizytem skansenu chaty. I co? Teoretycznie nic, takie interaktywne skanseny, w których pracownicy ubrani w tradycyjne stroje pokazują, na przykład jak się kiedyś mieliło zboże, znajdują się też w Polsce. To nie o rodzaj pracy się rozbija a o jej… dobrowolność. Tymczasem coraz głośniej mówi się o tym, że kobiety z plemienia Karen zamieszkujące w okolicach Chiang Mai, są swojego rodzaju zakładnikami tajskiego rządu – nie mogą wyjechać z wioski i na przykład pójść do szkoły, albo do innej pracy. Ceną za ich wizę, jest bycie eksponatem w tym ludzkim zoo. I znowu: popyt rodzi podaż – są chętni, by oglądać żywe Długie Szyje w skansenie, są więc sztuczne wioski Karen.
W większości miejsc na świecie, możesz ubierać się jak chcesz – niezależnie od tego, jak ubierają się mieszkańcy. Możesz nosić krótkie szorty i głębokie dekolty – w świetle prawa nikt ci tego nie zabrania. Oczywiście poza miejscami kultu religijnego – w wielu krajach Azji Południowo-Wschodniej przed wejściem do świątyń wypożyczane są chusty, sarongi, którymi należy przykryć kolana, dekolt i ramiona.
Jednak poza przepisami prawa, wszędzie istnieją niepisane zasady co wypada, a czego nie wypada. I o ile jestem pierwsza, by buntować się przeciwko ograniczeniom, celebrować wolność i indywidualność, tak długie podróże i praca w Azji utwierdziły mnie w przekonaniu, że walczyć o wolność i samostanowienie mogę, gdy jestem… u siebie. A będąc gdzieś na chwilę, powinnam uszanować przyjęte tam zwyczaje. Bo to ja jestem tam obca.
Przygotowując ten materiał, zastanawiałam się czy istnieje uniwersalne określenie jaki powinien być ubiór w podróży, by był stosowny. Uniwersalne dla całego świata. Znalazłam je: SKROMNY.
Nasze odkryte ciała niejednokrotnie gorszą i zawstydzają ludzi innych kultur. “Niech się wstydzi ten kto widzi” można powiedzieć, “w odsłoniętych udach nie ma nic zdrożnego” – tak też można. Ale to jest NASZ punkt widzenia, a my jesteśmy obcy w miejscu, w którym obowiązuje punkt widzenia jego mieszkańców. Ubierając się w nieodpowiedni dla danej kultury sposób, nie tylko zawstydzamy miejscowych i pogłębiamy dystans między nami – jakbyśmy sami się prosili o traktowanie jak turystę, jak kogoś, kto jest tu tylko na chwilę i zaraz go nie będzie, ale możemy też wpływać na zachowania mieszkańców. I bynajmniej nie chodzi mi tu o zapoczątkowanie rewolucji seksualnej. Wyjaśnię to na konkretnym przykładzie. Kiedyś jeden z moich tajskich kontrahentów, na jednej z wysp na południu kraju, pożalił mi się, że przez turystki, które opalają się w stringach, a często nawet topless, dzieci z pobliskiej wsi mają zakaz zabawy na plaży – na najpiękniejszej plaży na wyspie. Wyobrażacie sobie? To jest ich plaża, na której obcy zachowują się jakby byli u siebie, co przekracza granice mieszkańców na tyle, że nie pozwalają swoim dzieciom korzystać z uroków ich własnego podwórka.
Pamiętajmy, że branie pod uwagę miejscowych zwyczajów i reakcji mieszkańców nie jest oznaką słabości i podporządkowania się, a wyrazem szacunku.
Czy nigdy nie popełniłam żadnego z tych błędów? Wprost przeciwnie. Popełniłam ich wiele i za pewne jeszcze nie raz postawię na swoją wygodę, czegoś nie doczytam, czy nie zastanowię się głębiej przed jakimś zakupem. Czy mi wstyd? Za niektóre z tych błędów owszem. Nie biczuję się za nie, bo wynikały z mojej niewiedzy (bądź nieuwagi), ale jest mi wstyd, bo w dzisiejszym świecie wiedza jest na wyciągnięcie ręki, trzeba tylko jej poszukać.
Przez kilka lat pracowałam jako pilotka wycieczek trampingowych i jeździłam z turystami do krajów Azji. I niemal za każdym razem gdy jechaliśmy na północ Tajlandii, ktoś z mojej grupy pytał o wizytę w Tiger Kingdom, gdzie można pogłaskać tygrysa albo o jazdę na słoniach. Jeśli byliśmy na Cebu na Filipinach, to zawsze ktoś chciał płynąć oglądać rekiny wielorybie – oczywiście z gwarancją zobaczenia tych niezwykłych stworzeń, a w Kambodży moi turyści chcieli pod Angkor Wat kupować pamiątki od dzieci, które powinny być w tym czasie w szkole lub po prostu rozdawali im pieniądze. Wiecie co łączy wszystkie te historie, dziesiątki historii? Że kiedy wytłumaczyłam jakie będą konsekwencje ich zachowań, większość z nich rezygnowała z tych atrakcji. Nawet ci, którzy na początku rozmowy nazywali to swoim największym marzeniem, głównym powodem przyjazdu do tego kraju. Skuteczność miałam myślę, że na poziomie 99%. Dlatego wierzę (może naiwnie), że ludzie, którzy chcą poznawać świat, którzy podróżują, nie mają z założenia złych intencji. Często po prostu nie wiedzą, nie zastanowią się, nie zadadzą sobie trudu, by tą wiedzę zdobyć. Dlatego tak ważna jest edukacja, szerzenie rzetelnej wiedzy, spokojne tłumaczenie i odpowiadanie milionowy raz na to samo pytanie. Do skutku. Małymi krokami. Aż wszyscy będziemy lepszymi turystami.
Nie chcesz przegapić żadnego wpisu? Kliknij TU i zapisz się do newslettera!
Podoba Ci się? Podaj dalej! Twoja rekomendacja bardzo mnie ucieszy.
Zdjęcie okładkowe: Oliwia Papatanasis.
Kriss
3 października 2021Moralne podróżowanie to bardzo fajny pomysł, warto stosować się do etyki i moralności w każdej dziedzinie życia
Wynajem kamperów
30 maja 2022Świadome podróżowanie to nieustanna nauka. Zgadzamy się z tym stwierdzeniem i gratulujemy podejscia.
Ewelina Brodnicka
30 maja 2022Zawsze się przydadzą praktyczne rady, jak podróżować wygodnie i bezpiecznie.
Gaba94
11 lipca 2022Kiedyś myślałam, że podróżowanie będzie dla mnie tylko „epizodem”, że zachłysnę się na chwilę światem, a później mi „przejdzie”. Nic bardziej mylnego :D Z wiekiem dochodzę też do wniosków na temat tego, że wycieczki, poznawanie naszej planety i przede wszystkim – akumulowanie przeżyć, jest tym, w co tak naprawdę warto „inwestować”. Wolę zwiedzić nowe zakątki ziemi niż kupować sobie lepsze i droższe auto, bo sąsiad takie ma. Następnym etapem tej dojrzałości jest dla mnie świadome podróżowanie. Sekcja o rozdawaniu cukierków skłoniła mnie do przemyśleń… sama jestem winna tego, że niejednokrotnie obdarowałam lokalne dziecko jakimś upominkiem, czując się przy tym wspaniale. W jak dużym błędzie mogłam być? Tego już się nie dowiemy, ale możemy wyciągać wnioski na przyszłość. Jesteś bardzo świadomą osobą, dziękuję Ci za te przemyślenia.
Sebastian
23 lipca 2022Można także użyć samochodów do relokacji, które wypożyczalnie samochodów udostępniają na portalu relocer prawie za darmo i zwykle z paliwem gratis. W ten sposób zamiast transportować auta ciężarówkami i przepalać niepotrzebnie paliwo, wypożyczalnie udostępniają swoje pojazdy osobom podróżującym w tym samym kierunku w duchu Zero Waste.
Turystyka
28 lipca 2022Te drugie zdjęcie wygląda jak z jakiejś gry, mega ujęcie <3
Justyna Juszczak
13 września 2022Podróże bardzo rozwijają. Zawsze można się wiele nauczyć podczas wyjazdu.
Trasalotu
5 lipca 2023Bardzo ciekawy i merytoryczny wpis z przekazem :) Świadome podróżowanie moim zdaniem jest pełniejsze, dodatkowo unikamy wielu niepotrzebnych stresów.
Pasta-Diamentowa.pl
8 lutego 2024Praktyczny artykuł. Szczególnie poruszyła mnie myśl o tym, żeby myśleć o krok naprzód. Żeby myśleć, czy dawanie pieniędzy lub prezentu dzieciom żebrającym na ulicy jest dobrym uczynkiem. Przemyślane argumenty.