Wybrałam się ostatnio w sentymentalną podróż po swoich pierwszych publikacjach w druku (mam ogromną słabość do papieru). Przypomniała mi się ogromna radość i ten kosmiczny kopniak motywacji, gdy wygrałam konkurs na felieton w Wysokich Obcasach w 2012 roku. Wzruszenie, kiedy zobaczyłam swoją twarz na okładce ulubionego wtedy magazynu. Satysfakcję, gdy pierwsze honorarium za słowa, które wyszły spod moich palców, by bawić i poruszać tysiące czytelników, wpłynęło na moje konto. Ta publikacja zapoczątkowała moją przygodę z profesjonalnym pisaniem, a wydawała mi się wcześniej jakimś totalnym sufitem spełnienia ambicji i marzeń.
Przeglądałam kolejne magazyny z mojej pamiątkowej teczki, a w głowie przewijały się kadry kolejnych wspomnień: jak pisałam w Shenzhen, dogrzewając się suszarką (na południu Chin w mieszkaniach nie ma ogrzewania, a zimą czasem by się przydało) swój pierwszy artykuł o Szanghaju do magazynu Poznaj Świat. Jak na patio w hostelu w Pekinie pisałam o Yangshuo i jak przy dźwiękach terkoczącego klimatyzatora w zapyziałym hotelu w Phnom Penh stawiałam ostatnią kropkę w tekście o górach Tianzi dla Travelera National Geographic, z którym dziś regularnie współpracuję przy różnych projektach. Przeczytałam swoje artykuły o Ekwadorze, ajurwedzie i Południu Francji w magazynie All Inclusive. Poczułam jak w w żagle mojego samozadowolenia powiał wiat, uderzyła we mnie fala kreatywności.
Podzieliłam się na InstaStories (oglądacie?) tymi wspomnieniami i energią jaką we mnie uruchomiły. W odpowiedzi zostałam zasypana wiadomościami, że super, że zazdrościcie, że też byście chcieli, ale nie wiecie jak zacząć. Moją uwagę przykuła szczególnie jedna wiadomość, niosąca między wierszami dość powszechną pułapkę: „Jak oglądam Twoje stories, to mam wrażenie, że mogłabym napisać do obcych ludzi: halooo dajcie mi szansę, będę dla Was pisać, oto moje 10 próbek tekstów.” Co to za pułapka? Przekonanie o niedorzeczności pomysłu, że można po prostu zapytać, po prostu zapukać do zamkniętych drzwi i sprawdzić, czy się otworzą. Po prostu spróbować swoich sił.
A ja dokładnie tak kiedyś zrobiłam. Chciałam pisać do magazynów podróżniczych, więc wyszukałam w internecie adresy mailowe kilku redakcji i wysłałam do nich maila w stylu: „Ej, jestem w Chinach, nie chcecie, żebym dla Wam coś o nich napisała?” Nie chcieli… To i tak napisałam. I wysłałam gotowy tekst na te same adresy, z których wcześniej nie dostałam żadnej odpowiedzi. I spodobał się. I poszedł do druku. I machina ruszyła.
Chcesz wiedzieć co trzeba zrobić, żeby zacząć realizować swoje pasje? Trzeba… ZACZĄĆ je realizować. Tylko i aż tyle. Kochasz pisać? To pisz! Kochasz malować? Maluj! Chcesz śpiewać? Śpiewaj! I nie czekaj, aż ktoś zapuka do Twoich drzwi i powie: „Proszę Pani, chcielibyśmy, żeby Pani dla nas pisała/malowała/śpiewała/*wstaw to, co kochasz robić”, bo… nigdy się nie doczekasz. Sama musisz pukać do drzwi, dzwonkiem dzwonić. A jak się nie otworzą, to przez okno krzyknąć: „Haloooo, to ja! Ja tu fajne rzeczy przynoszę”. I znowu pukać. Jak nie do tych drzwi, to do innych. Do skutku, aż otworzą.
A jak drzwi się nie otworzą? To będziesz w dokładnie w tym samym miejscu, w którym byłaś, kiedy zaczęłaś pukać. Nic się nie zmieni. A jak się otworzą?
Gdy wysyłałam swoją dopiero co skończoną książkę do National Geographic nie wierzyłam, że to sie może udać. Uznałam jednak, że co najgorszego może się stać? Nic strasznego, w najgorszym wypadku po prostu mi odmówią. A co mogę wygrać kliknięciem „wyślij”? Spełnienie marzenia. Rachunek był prosty. A dziś na półkach w wielu domach stoi moja książka z żółtą ramką National Geographic na okładce.
Właśnie: książka! Nie zliczę ile razy byłam pytana jak napisałam książkę. I to przez osoby, które deklarują, że też chciałyby napisać swoją. No jak to jak? Usiadłam i napisałam. Jakbym się zastanawiała jak mam to zrobić, to pewnie myślałabym nad tym do dziś, a książki nadal by nie było.
I nie, nie chcę tu nikomu mydlić oczu, że na pewno mu się uda. Na sukces składa się wiele czynników, w tym jeden kluczowy, o którym często zapominamy za mocno chłonąc motywacyjne hasełka, że wszystko w naszych rękach. Ten czynnik to szczęście. Niezależna od nas kombinacja czasu, miejsca, ludzi i energii. Więc nie, to nie jest tak, że jak spróbujesz, to na pewno Ci się uda. Ale na pewno NIE uda się tym, którzy nie spróbują.
Nie chcesz przegapić żadnego wpisu? Kliknij TU i zapisz się do newslettera!
Podoba Ci się? Podaj dalej! Twoja rekomendacja bardzo mnie ucieszy.
Irmina
26 listopada 2020Dokładnie. Kto nie ryzykuje nie pije szampana:)
kampertech
6 lutego 2021Świetny wpis ! Moja pasja to również podróże
Krzysiek
20 marca 2021Jeśli coś jest naszą pasją czy hobby, to naprawdę nie będzie żadnego problemu, aby ją realizować. Ani brak czas, ani brak chęci czy brak pieniędzy nie powinien nas pokonać. Przykładowo, chcesz podróżować, ale nie myślisz, że nie stać Cię na wyjazd to spróbuj wyprawy stopem albo po prosty wybierz się bliżej i pogłębiaj tę pasję w taki czy inny sposób. Bez działania nie będzie efektów, wszystko w naszych rękach.
Pozdrawiam, Krzysiek
brytyjka
12 maja 2021Chyba właśnie najgorzej to o czymś myśleć ale nie robić, trzeba zacząć…
Michał Witkiewicz
19 maja 2023Świetny wpis, zgadzam się z tym. Wystarczy mały krok.
mojemieszkanie
27 lipca 2023Praktyczny i motywujący wpis. Super
Asia z mTower
26 sierpnia 2024Bardzo dziękuję za ciekawy artykuł pełen motywacji :)