Wyglądał zupełnie, ale to zupełnie inaczej niż ja, a jednak widziałam w jego twarzy jakieś podobieństwo. Tak bardzo je widziałam, że nie dawało mi to spokoju i nie mogłam przestać się na niego gapić. Ale oczy miał dużo jaśniejsze i zdecydowanie intensywniej niebieskie, wąskie usta, brwi niemal w linii prostej, krótszy nos, wyraźny drugi podbródek, kręcone włosy – wszystko inne! Gdzie to podobieństwo, które sprawia, że mam wrażenie jakbym patrzyła się w lustrzaną twarz?
– Jej, masz takie same zmarszczki przy oczach jak ja! Zmarszczki, które się śmieją! – wykrzyczałam podekscytowana rozwiązaniem zagadki, wywołując u mojego rozbawionego sytuacją rozmówcy szczery, gromki śmiech, jeszcze bardziej uwydatniający to osobliwe podobieństwo.
Lubię te moje zmarszczki.
Dziś są moje urodziny, kończę 37 lat. Lubię swoją pracę, jestem otoczona fajnymi, wartościowymi ludźmi, moje życie zapierdziela w tempie, które uwielbiam, budzę się zawsze w dobrym humorze, mam mnóstwo pomysłów, energii i wiary, że poradzę sobie z problemami, którymi (jak każdy z nas) dostaję po głowie, dupie i kieszeni. Całkiem nieźle to brzmi, co?
Kończę 37 lat i zaraz ktoś napisze, że nie wyglądam. Od lat to słyszę i przyznaję, że zawsze mi było z tego powodu bardzo miło. Ale im jestem starsza, tym z większym zapałem moi rozmówcy zapewniają mnie, że „nie wyglądam”, „no w życiu!”, „max 30 bym Ci dał” i zaczynam się zastanawiać, czy coś złego by było w tym, gdybym wyglądała, że tak się wszyscy od tego odżegnują? Dlaczego zakładamy, że młodziej znaczy lepiej? Oglądając swoje zdjęcia z czasów liceum mam co do tego poważne wątpliwości (jezuuuu, ta umartwiona kompleksami mina, przylizane włosy, dziwne, bezkształtne ubrania). I skąd w ogóle wiadomo, jak się w danym wieku powinno wyglądać? Skąd te standardy, od których podobno odstaję? Przecież mam te 37 lat i, co najważniejsze, za nic w świecie nie chciałabym mieć mniej.
Znowu mieć 20 lat? Jeju, jaka ja durna wtedy byłam, jaka zagubiona, zakompleksiona. Jakie głupoty robiłam, jak o siebie nie dbałam, jak mało wyborów widziałam. Kto o zdrowych zmysłach chciałby do tego wracać? Skąd ten wszechobecny kult młodości? Chyba jedyne „lepsze” z tamtych czasów, to łagodniejsze odchorowywanie kaca.
Nie chciałabym być młodsza, bo z wiekiem jestem dla siebie coraz lepsza. Więcej o sobie wiem, lepiej rozumiem swoje potrzeby, wyraźniej stawiam granice, skuteczniej walczę o swoje, mniej się spalam na rzeczach mało ważnych, trafniej nadaję priorytety sprawom, ludziom i zjawiskom. Im jestem starsza, tym bardziej ostentacyjnie wzdrygam się na dźwięk wypowiadanego w moim kierunku słowa „powinnaś”.
Im jestem starsza, tym mam większą świadomość swoich mocnych stron i swoich słabości. Nauczyłam się nagradzać siebie za sukcesy i sprawiać sobie przyjemności tak zupełnie bez powodu i okazji. Nie biczuję się już za popełniane błędy tak jak kiedyś. Chcę być lepsza, ale wiem, że nie będę idealna. Pogodziłam się z tym.
Coraz więcej umiem, jestem coraz mądrzejsza i coraz częściej to dostrzegam, coraz częściej doceniam (czasem sama na siebie wytrzeszczając ze zdziwienia oczy, ale jednak) swoją wiedzę, zdolności, charakter i umiejętności. Coraz lepiej umiem w nie- i odpuszczanie, odchodzenie i wybaczanie, i coraz częściej umiem trafnie wybrać, którą z tych czynności podjąć.
Mam 37 lat i wciąż uczę się mądrze wybierać. Korzystać z wolności. I dawać ją. Szanować. Siebie i innych, własne i cudze wybory, szanować swój czas i emocje. Wiem już, co jest dla mnie ważne, co sprawia, że jestem kim jestem, jakimi wartościami kierować się w życiu, by pozostawać w zgodzie z samą sobą. Coraz rzadziej pozwalam robić sobie krzywdę. Coraz rzadziej robię ją sobie sama. Rozumiem już, że nie na wszystko mam wpływ. Że nie wszystko jest o mnie, że dużo jest i będzie beze mnie. I że to jest całkowicie ok. Coraz częściej mam coraz więcej rzeczy, ludzi i opinii w poważaniu. I to też jest bardzo ok.
Coraz bardziej lubię kobietę, którą oglądam codziennie w lustrze. Tą 37-letnią. Coraz lepiej czuję się w jej skórze, coraz mocniej czuję jej siłę, coraz bardziej podoba mi się jej kobiecość. I tą małą dziewczynkę, którą noszę w środku też lubię coraz bardziej. Jej radość życia, beztroskę i ogromną wrażliwość. Z roku na rok, z miesiąca na miesiąc jestem dla nich coraz lepsza, coraz lepiej o nie dbam. I życzę im wszystkiego najlepszego. Nie tylko z okazji urodzin, tak bez okazji też.
Za sesję zdjęciową w fantastycznej atmosferze dziękuję Oliwii – koniecznie zajrzyjcie na Instagrama tej zdolnej pani fotograf: Oliwia Sałyga.
Nie chcesz przegapić żadnego wpisu? Kliknij TU i zapisz się do newslettera!
Podoba Ci się? Podaj dalej! Twoja rekomendacja bardzo mnie ucieszy.
Paweł
26 listopada 2019Hej :)
Dużo zdrowia, szczęścia i pogody ducha :) Wszystkiego najlepszego Olu :)
Żeby uśmiech nigdy nie zniknął Ci z twarzy :)
O to właśnie chodzi: cieszyć się:)
Pizzagirlpatrol
26 listopada 2019Jesteś najlepsza! :D Sto lat dla Ciebie!
Anka AfrykAnka
2 grudnia 2019Hej Olu! Pięknie napisałaś! To ja dodam tylko, że 50. to dopiero czad! Życzę Ci dalej życia z pasją i doceniania urody drobiazgów :) Oraz MOCY jaką masz – niech zawsze Cię wiedzie ku jasnej stronie!
Iza
17 grudnia 2019Super zdjęcia, przyjemnie się je ogląda :)
Radek
14 stycznia 2020Mam tak samo :) uwielbiam oglądać jak cieszysz się wspomnieniami :)) dlatego lepiej żyć w uśmiechu niż zamartwiać się drobnostkami.
7buty
17 stycznia 2020Ważne jest to, na ile lat się czujemy – a nie to, jaka data wpisana jest w dowodzie osobistym :) Wszystkiego najlepszego.
Majka
25 lutego 2020Pozytywna z Ciebie osoba, życzę spełnienia marzeń i pozostania sobą. :)
Paulina
1 czerwca 2020Spełnienia marzeń, przede wszystkim tych turystycznych!
HotLot
6 czerwca 2020Świetne zdjęcia. Z jakiego aparatu korzystasz? Obrabiasz też zdjęcia?