Hoi An to miasteczko położone w środkowym Wietnamie, często nazywane kulturalną stolicą tego kraju- to za sprawą wpisanej na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO starej dzielnicy tradycyjnych domów kupieckich, zabytkowych hal zgromadzeń i świątyni rozmieszczonych wzdłuż wąskich, malowniczych uliczek, spacer którymi, to czysta przyjemność. Hoi An mieni się kolorami, brzmi dźwiękami tradycyjnej muzyki i turystycznym gwarem, pachnie mocną kawą i smakuje orzeźwiającą wietnamską kuchnią, wpisując się tym wszystkim na listę miejsc, które koniecznie trzeba odwiedzić (i najlepiej zostać na kilka dni) podczas podróży po Wietnamie.
Teoretycznie wstęp na stare miasto jest biletowany, w praktyce, wejść w kolorowe uliczki możemy bez biletu, ja jednak zachęcam do jego zakupu z dwóch powodów. Po pierwsze, uważam że to uczciwe i że należy wspierać finansowo utrzymanie zabytkowych miejsc w stanie, w jakim chcemy je oglądać. Po drugie, bilet ten upoważnia nas do odwiedzenia 5 wybranych atrakcji (przy wejściu do których są już zawsze sprawdzane bilety) z długiej listy zabytków, którą znajdziemy na załączonej do biletu ulotce. Ja polecam odwiedzić bogato zdobioną Fujian Assembly Hall (Phuc Kien), kryty orientalnym dachem drewniany Japoński Most z maleńką świątynią, dom kupiecki Tan Ky z końca XVIII wieku (w którym mieszają się style: wietnamski, chiński i japoński), dziewiętnastowieczną Cantonese Assembly Hall i jedno z muzeów (ceramiki, kultury ludowej, historii i kultury) wybrane wedle naszych zainteresowań.
Koniecznie zobaczcie też polski akcent w Hoi An, czyli stojący przy jednej z głównych ulic starego miasta pomnik Kazimierza „Kazika” Kwiatkowskiego- polskiego architekta, który swoją karierę poświęcił na ratowanie przed wyburzeniem i przywracanie do stanu świetności zabytków miasteczka (i okolic, pracował również między innymi w ruinach May Son) i dzięki którego bezpośrednim staraniom zabytkowa część miasta została wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Cena biletu: 120.000 VND. Kasy znajdują się w żółtych budkach na krańcach (w kilku, łatwych do zlokalizowania miejscach) starego miasta.
Rowery na stałe wpisały się w tutejszy krajobraz, więkoszość hoteli i hosteli oferuje ich wypożyczenie w cenie pokoju, bądź za niewielką opłatą. O ile nie jestem fanką zwiedzania samego miasteczka na rowerze (uważam po prostu, że ten kalejdoskop kolorów zdecydowanie lepiej się ogląda i chłonie pieszo), tak gorąco polecam rowerową wycieczkę na przedmieścia Hoi An.
Opcji na wycieczkę rowerową jest kilka. Można pojechać do Coconut Water Village (a tam przepłynąć się tradycyjną okrągłą łódeczką), na ekologiczną farmę warzyw, czyli do Vegetable Village, do Silk Village, czy Herb Village- niezależnie, którą z „wiosek” wybierzemy, droga będzie prowadzić wąskimi ścieżkami przez malownicze pola ryżowe. Można też jechać bez celu, poprzeglądać się w lustrze wody pól ryżowych, poszukać cienia pod palmami i posłuchać szumu oceanicznych fal na którejś z podmiejskich plaż.
Mam wrażenie, że wielu osobom odwiedzającym Hoi An, umyka fakt, że zaledwie kilka kilometrów od starego miasta rozciąga się długa tak, że nie jesteśmy w stanie dojrzeć jej krańców, piaszczyta plaża An Bang, w którą biją widowiskowe fale. Co prawda na najbliższej miasteczku części zbudowany jest falochron (który z daleka wygląda jak rząd ogromnych, obrośniętych wodorostami głazów), ale mi na przykład on nie przeszkadza. Można też odjechać kilka kilometrów dalej od miasta (kierując się wybrzeżem w stronę Da Nang) i falochronu już nie będzie.
My Son to rozrzucone w tropikalnym lesie, oddalone o około 35 km od Hoi An, ruiny khmerskich świątyń powstałych w okresie od IV do XIII wieku. Kompleks został zbombardowany podczas wojny amerykańsko- wietnamskiej i w wielu przypadkach trudno sobie wyobrazić dawny kształt świątyń i dostrzec ich znaczenie (uhonorowane miejscem na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO), ale położenie w otoczonej gęstą dżunglą dolinie dodaje temu miejscu mistycznego charakteru i uroku.
Bilet wstępu: 150.000 VND. Dojazd wynajętym skuterem lub busikiem razem z wycieczką organizowaną przez jeden z lokalnych punktów turystycznych.
Kiedy słońce chowa się za horyzontem (a dzieje się to dość wcześnie, bo w okolicach 18:00), Hoi An rozpala się tysiącami kolorowych lampionów, a na ulicy Nguyen Hoang rozkładają się stoiska z pamiątkami i wózki serwujące lokalne dania przyrządzane na naszych oczach. To absolutnie obowiązkowy punkt pobytu w Hoi An – prawdziwa uczta dla oczu i podniebienia.
A jeśli chcielibyście zjeść coś pysznego na uboczu, z dala od ulicznego gwaru i przy stole, polecam schowaną w podwórze restaurację Nostalife – zaledwie kilka kroków od night marketu.
Hoi An jest znane jako miasto krawców- zakładów oferujących szycie ubrań na miarę są tu setki, często umiejscowionych jeden obok drugiego. Wybór materiałów i krojów jest szeroki, podobnie jak cen usług i… idącej za tym jakości. Jednak jeśli nie będziemy przesadnie oszczędzać, dobrze określimy nasze oczekiwania i damy rzemieślnikowi odpowiednią ilość czasu na niezbędne poprawki, wyjedziemy z Hoi An z piękną, doskonale skrojoną i dopasowaną sukienką bądź garniturem.
Chyba nikogo nie trzeba przekonywać, że kuchnia jest bardzo istotną częścią kultury danego kraju/regionu. A w azjatyckich szkołach gotowania nie tylko spróbujemy swoich sił w przyrządzaniu lokalnych potraw, ale też udamy się na zakupy na lokalnym targu, nauczymy się rozróżniać mniej znane w Europie przyprawy i sosy, dowiemy się o różnicach między odmianami ryżu, czy sposobach wyrobu makaronu. W szkole gotowania w Hoi An będziemy się uczyć przygotowywania takich lokalnych potraw jak white rose dumplings, czyli pierożków zawiniętych w cienkie jak pergamin ciasto ryżowe, spring rolls– znanych nam zapewne jako „sajgonki”, cao lao- aromatycznego dania z grubym makaronem ryżowym, banh xeo z ryżowym naleśnikiem, czy orzeźwiającej sałatki z niedojrzałej papaji.
Hoi An leży w środkowym Wietnamie, około 800 km na południe od Hanoi. Dojechać tu można popularnymi autobusami turystycznymi (takimi z leżankami) kursującymi z północy na południe i z południa na północ przez niemal cały kraj, samolotem (do pobliskiego miasta Da Nang) lub pociągiem (również do Da Nang) i potem taksówką (pamiętajcie, żeby negocjować cenę przejazdu).
Podoba Ci się? Daj lajka, podaj dalej! Twoja rekomendacja bardzo mnie ucieszy.
Nie chcesz przegapić żadnego wpisu? Kliknij TU i zapisz się do newslettera!
Pojedztam.pl
6 lutego 2019Czytanie tego bloga to sama przyjemność :) Warto się tu zatrzymać, choćby na chwilę. Pozdrowienia
Aleksandra Świstow
3 kwietnia 2019Dziękuję! Ale miło <3
Ada
8 lutego 2019Super treści! Będę na pewno odwiedzać! :)
Aleksandra Świstow
3 kwietnia 2019Zapraszam :-D
Jola
1 marca 2019Piękne zdjęcia. Świetny wpis. Bardzo przydatny :)
Aleksandra Świstow
3 kwietnia 2019Cieszę się :-)
Kinga
10 marca 2019Rajski klimat. Przepięknie! :)
Iwona
13 marca 2019Ekstra miejsce
Aleksandra Świstow
3 kwietnia 2019Potwierdzam!
Sylwia
14 marca 2019Piękne miasto dniem i nocą :)
Ania
18 marca 2019Właśnie ni wolno przegapić tych fenomenalnych krawców!!!
Danka
18 marca 2019Masz lekkie pióro i czytając Twoje wpisy człowiek czuje, że na chwilę się tam znalazł. Hoi An to piękne urokliwe miejsce. Byłam w Wietnamie i bardzo pozytywnie wspominam ten czas. W tym roku po wczasach w Egipcie planuję jechać do Korei.
Aleksandra Świstow
3 kwietnia 2019Dziękuję za te miłe słowa! Cieszę się, że z moimi wpisami (i własną wyobraźnią) można podróżować :-)
Ola
22 marca 2019Pięknie tam :)
Wiktoria
27 marca 2019tego jeszcze nie było :D
Zuza
1 kwietnia 2019podoba mi się jak piszesz
Aleksandra Świstow
3 kwietnia 2019Dziękuję <3
Cycling in poland
8 kwietnia 2019Lubie takie klimaty, pięknie tam. Myślałaś aby poza robieniem zdjęć dodawać też filmy na bloga?
Sylwia
10 kwietnia 2019Piękne widoki :)
Ala
14 kwietnia 2019Mega pomocny artykuł :)
Ewelina
9 maja 2019Super atrakcje
Lena
12 maja 2019Super sobaczyć takie miejsca chociaż na zdjęciach. :)
Patryk Zieliński
19 maja 2019Już nie mogę się doczekać wycieczki w to niesamowite miejsce. Już liczę dni :)
Monia
5 czerwca 2019Ah co za piękne miejsce.
Z dala od domu
16 czerwca 2019Hoi An było najbardziej wyjątkowym miejscem, które odwiedziliśmy w Wietnamie w tym roku. Ze względu na ograniczony czas w tym kraju, udało nam się przejechać w 10 dni 1000 km skuterem, od Ho Chi Minh po Danang. Mamy świadomość, że północny Wietnam jest jeszcze ciekawszy niż zobaczne przez nas południe i nie możemy się doczekać, by ponownie się tam wybrać. Hoi An to niesamowity klimat, który tworzy architektura oraz artystyczne akcenty. Miejsce, w którym można poczuć i nakramić duszę. Chce się tam wracać.
P.S. Być może ze względu na pośpiech, ale należymy do tych, którzy o plaży nie wiedzieli :)
Edyta
4 sierpnia 2019Z pewnością jest tam pięknie. Same zdjęcia już zachwycają
Nawiedzony.
12 września 2020Ach, co za wrażenia.Niestety, mój status lumpenproletariatu pozwala mi tylko na walkę o byt dzisiejszy, że o jutrze nie wspomnę. Pozdrawiam Nawiedzony.
Pawel
3 lutego 2024Polecisz jakąś konkretną szkołę gotowania w Hoi An? ;) Niedługo się tam wybieramy a wybór jest naprawdę potężny :D