Kolejne oferty na bilety lotnicze, zawsze rozpalają moją podróżniczą wyobraźnię. Tak stało się i tym razem, gdy dowiedziałam się o nowym bezpośrednim połączeniu LOT-u do Seulu. Cieszę się, że coraz łatwiej i szybciej możemy polecieć z Polski w coraz to ciekawsze i bardziej odległe zakątki naszej planety. To co, pora na Koreę? Lecieć, czy nie lecieć?
W życiu „stacjonarnym” (które ostatnimi laty rzadko mi się przydarza) jestem typowym mieszczuchem, który nie umie żyć bez kawiarnianego gwaru, kina, klimatycznych kawiarenek i restauracji, wystaw w galeriach sztuki, koncertów na żywo, teatru i klubowych imprez. Lubię usiąść w centrum wydarzeń mojego (w danej chwili) miasta i obserwować rozpędzony tłum, wyłapywać strzępki rozmów, tworzyć w głowie historie z dynamicznym miejskim krajobrazem w tle.
Jednak w podróży, miasta traktuję z reguły tylko jako węzeł komunikacyjny, bazę wypadową. Nie lubię ich zwiedzać jako turystka i jeśli nie mam możliwości zostania na dłużej, by skubnąć choć trochę lokalnego klimatu od strony mieszkańca, to często nie zwiedzam wcale.
Są jednak wyjątki. Jest kilka miast, do których lubię wracać i w których bez trudu wczuwam się w ich rytm. Są też miasta, które niezwykle mnie intrygują i do których ciągnie mnie ciekawość. Poznajcie najciekawsze z nich.
Seul to miasto w Korei Południowej, które wyjątkowo rozpala moją wyobraźnię. Miasto 26 wzgórz, ponad 200 galerii sztuki i muzeów, niezliczonych restauracji z pysznym koreańskim jedzeniem, którego mieszkańcy lubią całonocne biesiady, stylowych barów z muzyką na żywo i klimatycznych kawiarni. Miasto ekskluzywnych domów mody, wielkich centrów handlowych, designerskich butików i ulicznych straganów, w którym w ramach nocnych rozrywek można pograć w baseball na… dachu wieżowca. Miasto, którego mieszkańcy szaleją na punkcie elektroniki. Wreszcie miasto z bogatą historią, w którym podziwiać można zabytki wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Myślę, że należy on do miast, koło których nie da się przejść obojętnie, a do tego LOT uruchamia nowe połączenie do Seulu. Wy też już chcecie wsiadać w samolot?
Jednym z azjatyckich miast, które bardzo polubiłam (choć nie od razu) jest Hongkong. Miasto futurystycznych biurowców ze szkła i stali, zachodnich klubów i restauracji, między którymi przetrwały tradycyjne azjatyckie targi różności. Miasto wielkich kontrastów: zawrotnych karier i emigranckiej biedy, eleganckich butików najdroższych marek z limitem odwiedzających, w których w kolejce czeka się na chwilę bycia „kimś wyjątkowym” i ciemnoskórych sprzedawców podrabianego luksusu. Miasto, gdzie zapach drogich perfum miesza się ze smrodem sfermentowanego tofu, pośpiech zatłoczonego metra z zadumą buddyjskich świątyni, kult pieniądza z przepowiedniami wróżbitów. Chętnie wróciłabym do Honkongu na spacer Aleją Gwiazd i do kosmopolitycznego Soho. Zobaczyłabym jeszcze raz panoramę miasta ze Wzgórza Wiktorii i poszła na trekking zielonymi wzgórzami, między które natura wkomponowała dzikie plaże.
W Lyonie miałam szczęście mieszkać przez trzy miesiące i to zarówno w nowoczesnej, powstałej na terenach poprzemysłowych dzielnicy Confluence, jak i na największej we Francji renesansowej starówce, gdzie błądziłam w tajemniczych przejściach w labiryntach korytarzy Les Traboules. Uwielbiam jego malownicze położenie nad rzekami Rodanem i Saoną, i panoramę widzianą ze schodów Bazyliki Marii Panny z Fourvière, skąd przy dobrej pogodzie można dojrzeć alpejskie szczyty. Lyon to prawdziwa gratka dla miłośników sztuki, którzy powinni odwiedzić galerie na Rue Burdeau, a także dla wielbicieli dobrej kuchni: znajduje się tu 5 restauracji słynnego Paula Boccuse (Le Nord, Le Sud, L’Est, L’Quest i L’Argenson). Smakosze pizzy i dobrego wina powinni wybrać się do Mamma Osteria, a poszukiwacze tradycyjnych smaków do buchon Café Comptoir Abel. Po napełnieniu żołądków czas na drinka na jednej z barek zacumowanych na brzegu Rodanu lub w koktajl barze L’Antiquaire, gdzie pracują najlepsi barmani Francji. I jak tu się nie zakochać w tym mieście?
Wielokulturowa, barwna, niesztampowa australijska stolica rozrywki i kultury, jaką jest Melbourne, to kolejne miasto, do którego chce się wracać. Na organiczną kawę w jednej z klimatycznych kawiarenek, do restauracji kuchni z całego świata, galerii sztuki, którymi utkane jest miasto, na koncerty na żywo i imprezy z najlepszymi światowymi djami, na spacery wzdłuż witryn w starym stylu i domów z żakardowymi zdobieniami balkonów. I do mojego ulubionego miejsca w Melbourne- Federation Square, na którym można się położyć na trawie i czytać książkę.
Malezyjskie George Town na wyspie Penang jest dużo mniejsze od wspomnianych tu miast, ale zamieszczam je na tej liście, gdyż ma do zaoferowania naprawdę wiele. To tu zjadłam najlepszą na świecie rybną laksę (tradycyjną malezyjską zupę), to tu zajadałam się hinduskimi pysznościami za grosze i ruszyłam na niezwykle interesujący spacer szlakiem street artu: murali, graffiti, rzeźb, wlepek i instalacji (w George Town znajdziecie prace najlepszych na świecie street artowców). A do tego ten egzotyczny gwar, bary z muzyką na żywo i plaża pod nosem- czego chcieć więcej?
Poza Seulem, który bardzo chciałabym odwiedzić, a do którego dzięki nowej ofercie LOT-u zrobiło się jakby bliżej. Poza tymi wszystkimi miastami, do których chętnie bym wróciła, jest jeszcze kilka innych miast na świecie, które niezwykle mnie intrygują i na które mam podróżniczy apetyt. Między innymi: wielokulturowe Toronto w Kanadzie (do którego mi jeszcze bardziej spieszno od kiedy zakochałam się w kanadyjskim premierze), Berlin (aż mi wstyd się przyznać, że nigdy w tym centrum kultury niezależnej nie byłam), owiany legendami Nowy Jork, jazzowy Nowy Orlean, malowniczo położona Bogota, przepleciony mostami Sankt Petersburg, czy rowerowy Amsterdam.
A Wam, wizyta w którym mieście śni się po nocach?
Tekst powstał we współpracy z Polskimi Liniami Lotniczymi LOT.
Podoba Ci się? Daj lajka, podaj dalej! Twoja rekomendacja bardzo mnie ucieszy.
Nie chcesz przegapić żadnego wpisu? Kliknij TU i zapisz się do newslettera!
Carola Travels The World
23 sierpnia 2016Ja właśnie zauważyłam, że w podróży coraz bardziej dziczeję bo w kolejnych podróżach coraz mniej miast mam na trasie ;-) ale też jakies ulubione mam to chyba jeszcze nie jest zle :-)
Pojechana - The Real Gone
23 sierpnia 2016Mi to się już nawet domek na wsi zaczyna powoli marzyć , ale do kilku miast zawsze będę z przyjemnością wracać, w tym do Warszawy!
Carola Travels The World
23 sierpnia 2016Na wsi tak, ale takiej z palmami i ciepłym morzem :-)
Jerzy Ostrowski
23 sierpnia 2016Mieszkam na polskiej wsi 5km od Wrocka.Miałem takie marzenia ,jak Pojechana.Teraz ten domek na wsi wychodzi bokiem.W garazu stoi traktorek do koszenia trawy,Z boku stoi mala kosiarka do koszenia przed domem.Na gwozdziu wisi kosa spalinowa do koszenia w koło drzew i klombów.Do tego nozyce do żywoplotu i piła spalinowa do gałezi.Sekatory,szpadle grabie itp.A samochody stoja pod gołym niebem.Na zime zamieniam ten sprzet na taki do odsniezana.Jest takie prawo ,że jak ktos zrobi fikołka pod mmoim domem to wg, prawa jest moja wina i ja place.Ogniska na wsi nie zapale bo straż na sygnale wozem bojowym przyjedzie.juz tak było.Altanke mam olbrzymia tylko po to ,żeby ja sprzatac ,bo imprez nie ma czasu robic.Co wiosne mnóstwo kasy idzie na nasadzenia kwiatów,bo zima niszczy stare.Codziennie kilkaset litrów wody do podlania tego wszystkiego.A sily ,zdrowia i chęci tez potrzeba.Tylko po to ,żeby ktos powiedzial,ale u Pana fajnie.Tez chce na wsi mieszkac.A potem z jego auta wyskakuje piesek i robi kupe na moim trawniku.I rece opadaja.
Carola Travels The World
24 sierpnia 2016Dlatego wolę domek bez opcji odśnieżania pod palmą :-)
Aleksandra Świstow
25 sierpnia 2016Hahaha ja będę mieszkać tam, gdzie tanio można zatrudnić ogrodnika ;-)
sroka
23 sierpnia 2016O taak, Seul to jest to :) Moja miłość od pierwszego spotkania! Niby tam nic takiego nie ma, ale jednak intryguje i przyciąga. Mam nadzieję, że jeszcze tam będę!
Ola Cichowska-Majchrzak
23 sierpnia 2016Melbourne! Niech mnie ktoś tam teleportuje..
Jerzy Ostrowski
23 sierpnia 2016Lyon zamieniłbym na Paryż.A Warszawe na Prage.A osobiscie dorzuciłbym Wrocław,tak jakPani Lyon.To lokalny Patriotyzm
Pojechana - The Real Gone
23 sierpnia 2016Lyon na Paryż? Nigdy w życiu!
Jerzy Ostrowski
23 sierpnia 2016ok.kazdy ma swoją wole.
Andżelika
23 sierpnia 2016Właśnie dostałam pocztówkę od przyjaciela z Seulu, chyba właśnie z tym widoczkiem!
Pozdrawiam :)
Aneta Gnoth
23 sierpnia 2016U mnie podobnie, jestem mieszczuchem ale w podróży szukam przyrodniczych szlaków ;-) , a miasto do którego chętnie wrócę to Bangkok <3 do dzisiaj pamiętam zapach ulicy Khao San Road
Aleksandra Świstow
25 sierpnia 2016Ja do Bangkoku wracam co jakiś czas, ale i szybko uciekam, bo męczy mnie już po kilku dniach.
Aga Wu
23 sierpnia 2016do Hongkongu tez bym wróciła, na avenue star najbardziej lubie miejsce z Bruce Lee, dla którego też odwiedziłam miasto za pierwszym razem i pomaszerowałam przy kolejnych wizytach :) mogłabym tam siedzieć godzinami o wschodzie i zachodzie…
Ola Luksza
23 sierpnia 2016A gdzie Białystok ? ☺️
Aleksandra Świstow
25 sierpnia 2016Jej, jak mogłam zapomnieć o mieście seksu i biznesu! ;-)
Bolek
25 sierpnia 2016Ludzie opanujcie się to jest nachalna reklama połączeń lotniczych LOTu. Lokowanie produktu!
Aleksandra Świstow
25 sierpnia 2016Artykuł jest oznaczony jako sponsorowany na samym początku i jest też informacja na końcu tekstu we współpracy z jaką firmą został przygotowany więc nic tylko gratulować odkrycia…
Hrabina Weltmeister
26 sierpnia 2016Podzielam miłość do kanadyjskiego premiera ?❤
Elka
26 sierpnia 2016Ach! Każde z wymienionych przez ciebie miast rozpala wyobraźnie! Ja niestety na razie nie miałam okazji wyjechać poza Europę (no może poza Turcją, ale ona jest tak na granicy) mam nadzieję, że jeszcze w swoim życiu będę miała szansę na zmianę tego nieszczęśliwego bilansu!
Marcin Z.
14 grudnia 2016Zaczynam swoją przygodę z fotografowaniem i wraz z żoną składamy kaskę na dalszą podróż, aby poszukać ciekawych inspiracji, zwiedzić ciekawe miejsca. Po tym artykule ukierunkowaliśmy się gdzie chcemy konkretnie jechać. Wpis ciekawie opisany, bardzo dobrze się to czyta tak a pro po :p