Kupiłam bilet w jedną stronę, większość nagromadzonego przez 2,5 roku dobytku rozdałam już znajomym, a resztę próbuję upchnąć w jednej walizce. Wymówiłam umowę wynajmu mieszkania, pożegnałam się z pracodawcą i zaczęłam serię „ostatnich”. Ostatniego drinka z koleżanką, ostatniej imprezy z przyjaciółmi (no dobra, kilku „ostatnich”), ostatniej kolacji w ulubionej restauracji, ostatniej wspinaczki na pobliską górkę, ostatnich zakupów przy dźwiękach drewnianych kołatek mających zachęcić (jak oni na to wpadli?) do odwiedzenia stoiska, ostatniej pizzy zjedzonej na śniadanie ze współlokatorami, ostatniego wieczoru przy gitarze, ostatniego sushi na wynos za bezcen, ostatniego świeżego soku z mango ze stoiska, którego pracownicy pamiętają już, że chcę bez cukru.
Podaję bez słowa telefon panu ze straganu pod blokiem, a on wie, że ma doładować moje konto o 100 kłajów. Ja wiem, że robi to ostatni raz. Dzwonię do najbliższego baru z noodlami, mówię po chińsku „to ja, obcokrajowiec” i „jedna sztuka”, a mężczyzna po drugiej stronie słuchawki wie jakie danie i gdzie ma przynieść. Ja wiem, że zjem mój ulubiony ręcznie robiony makaron z ziemniakami (przecież ziemniak to warzywo, to co się dziwicie?) ostatni raz. Niedługo ostatni raz zapalę światło w kuchni i poczekam 15 sekund zanim do niej wejdę, żeby dać karaluchom szansę uciec i móc udawać, że wcale ich tam nie było.
Myśl ta, że robię coś po raz ostatni, towarzyszy mi od kilku dni. A wraz z nią refleksyjny nastrój. Myślę o tym, jaki wpływ na mnie i na moje życie miał pobyt w Chinach. Myślę o tym, za czym będę tęsknić, gdy wyjadę, a także o tym, za czym nie będę tęsknić wcale. A jak was znam, to jesteście tego ciekawi (post z moimi przemyśleniami Pół roku w Chinach mądrzejsza należy do jednych z bardziej popularnych na blogu).
To były szalone 2,5 roku, pełne nowych doświadczeń, wielkich zmian, fantastycznej zabawy, ale i ciężkiej pracy. Zakochałam się, poznałam wspaniałych ludzi, którzy zostaną moimi przyjaciółmi nawet, gdy będzie nas dzielił międzykontynentalny dystans- wiem już, że jest to możliwe.
Spełniłam tu jedno ze swoich największych marzeń- napisałam książkę! I dziś, już oficjalnie mogę Wam ogłosić, że zostanie ona opublikowana przez National Geographic Polska! Cieszę się bardzo, bo to dla mnie znak, że wybrałam właściwą drogę zawodową i ogromna motywacja by dalej robić to co umiem i lubię najbardziej- pisać.
Zaczęłam myśleć w obcym języku, przeliczać automatycznie ceny na kilka walut, celebrować święta obcych dotąd kultur (co zawdzięczam mojemu międzynarodowemu koktajlowi znajomych), jadać inaczej, ubierać się inaczej, inaczej patrzeć na świat. Z większą tolerancją, z większym dystansem, z większym zrozumieniem i jeszcze większą niż wcześniej ciekawością. Przestałam się wszystkim tak bardzo przejmować i stresować, namacalna świadomość ogromu i złożoności świata ukazała mi błahość moich rozterek i problemów. Przestałam się zarzekać, że nigdy czegoś nie zrobię, że coś jest na zawsze- dziś rozumiem, że wszystko jest płynne i względne. „Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia” zwykło się mówić. Wyobraźcie sobie jak musi się zmienić, gdy się „siedzi” na innym kontynencie. Zrozumiałam też, że mój dom już nigdy nie będzie w jednym miejscu i że to jest droga, którą chcę iść, ciesząc się wszystkimi jej blaskami, ale i akceptując cienie. Największym jest tęsknota…
…moją chińską rodziną. To z nimi dzieliłam chwile ważne, radosne i smutne. To im się zwierzałam, im podawałam pomocną dłoń, gdy jej potrzebowali, w ich ramię płakałam gdy było mi źle, z nimi szalałam na imprezach, z nimi dyskutowałam o życiu, to oni kibicowali mi, gdy stawiałam przed sobą kolejne cele. To z nimi jadłam swoje pierwsze brigadeiros i hummus domowej roboty, pierwszy raz świętowałam Święto Dziękczynienia, Dzień Australii, Święto Narodowe Francji i Żydowski Nowy Rok. To od nich nauczyłam się mnóstwo o innych kulturach, to od nich otrzymałam niezwykle dużo ciepłych uczuć. Będę tęsknić za moimi przyjaciółmi, bo to oni byli tu dla mnie rodziną.
…moim zwariowanym mieszkaniem. Polka, która z dnia na dzień potrafi spakować plecak i ruszyć w samotną podróż po Azji (i nie o mnie tu mowa), Brytyjczyk, który w sypialni obok nagrał hip hopowy album, Chinka, która organizuje nielegalne imprezy techno, Tajwanka, która w kilka miesięcy nauczyła się języka niemieckiego i lada chwila jedzie szukać szczęścia do Berlina i Amerykanin, który oświadczył się swojej dziewczynie ze sceny na rockowym festiwalu- z tymi ludźmi nie można się nudzić. Mieszkanie w tyle osób to również dobra lekcja tolerancji, empatii, cierpliwości i wyrozumiałości- wszyscy zdaliśmy ten egzamin. To jest dopiero coś!
…9 miesięcznym latem. „Życie w japonkach jest lepsze” głosi popularny podróżniczy slogan i ja się z tym całkowicie zgadzam. Kocham upały, słońce, soczystą zieleń, opaloną skórę, wymuszony lepkim powietrzem luźny styl ubioru. Kocham życie, które toczy się na dworzu, w parku, na plaży, w restauracyjnym ogródku. Kocham cię lato!
…bliskością plaży. Za tym, że wystarczyła godzina w samochodzie, by mimo bliskości kilkunastomilionowego miasta czuć się jak na wakacjach. Za szumem morza, deską surfingową, świeżymi owocami morza i plażowymi imprezami.
…kuchnią. O tym co lubię w chińskiej kuchni to kolejną książkę mogłabym napisać. O zapachach, przyprawach, konsystencjach, smakowych połączeniach. O smażeniu, grillowaniu, gotowaniu, przyrządzaniu na parze. O duszeniu i marynowaniu. A tu jeszcze cały wachlarz innych kuchni azjatyckich na wyciągnięcie ręki. I te owoce! Przez cały rok! Pachnące! Soczyste! Najlepsze! I tanie!
…ekspackim trybem życia. Myślę, że to kombinacja kilku czynników: bycia daleko od bliskich i wynikającej z tego potrzeby nawiązywania nowych znajomości, typu ludzi, którzy decydują się na przeprowadzkę na drugi koniec świata (do domatorów to oni raczej nie należą), ciepłego klimatu (to oczywiste, że bardziej się wszystko chce jak jest ciepło) i przyjemnego stosunku zarobków do cen. Ekspaci w Chinach się bawią! Jedzą, piją, tańczą, słuchają muzyki. Razem. A ja wszelkie „razem” bardzo lubię. Takie szczególnie.
…niesfornością i lekkością obycia. Oni się nie przejmują, to ty się będziesz przejmować? Może na początku, ale jak wsiąkniesz, nawet nie zauważysz kiedy do sklepu poszedłeś w pidżamie, śpiewałeś na głos na ulicy, w biurze zacząłeś chodzić w pluszowych kapciach w kształcie nowego ulubionego zwierzaka (założę się, że będzie to… panda!), zaczepiłeś kogoś obcego w autobusie, bo miałeś ochotę pogadać i pstryknąłeś zdjęcie przechodniowi, bo twoim zdaniem dziwnie wyglądał. Będę tęsknić za tym luzem.
…egzotyką. Wszystkiego! Za egzotyką jednak tak bardzo tęsknić nie będę, bo długo od niej stronić nie zamierzam.
Ale żeby nie było, że życie w Chinach tylko w różowych barwach widzę (choć taki sposób patrzenia zdecydowanie wolę i z zamiłowaniem praktykuję). Odetchnę z ulgą bowiem, gdy będą z dala od… karaluchów, zanieczyszczenia środowiska (smog i paskudna woda naprawdę potrafią uprzykrzyć życie), ultra wolnego Internetu i cenzury, tłoku w metrze, hałasu (tego wszechobecnego hałasu, miejskiego gwaru, szumu ulic, kiepskiej jakości głośników popiardujących w parkach i zawodzących przenośnych radyjek w lesie), chińskich kierowców (nie trzeba być wierzącym by w każdej taksówce, każdym autobusie modlić się o życie), braku ogrzewania w zimie (krótka i lekka jest- to prawda, ale jednak zima!), strachu przed podrabianym jedzeniem (mocz kozy i olej ze studzienek ściekowych– po prostu pycha!), tutejszych manier przy jedzeniu (nie, nie przywykłam do siorbania, jedzenia z otwartymi ustami i plucia pod lub nawet na stół), konieczności targowania się (nigdy się nie nauczę i muszę to przyjąć jako swoją osobistą porażkę) i chińskiego sposobu rozwiązywania problemów, czyli udawania, że ich nie ma (dziury w ścianie też nie ma, a dzwonek nie dzwoni, bo po co miałby dzwonić).
Trochę się nazbierało tych minusów, jednak nigdy nie miały one szansy przysłonić plusów. Mimo tego dodatniego bilansu… na mnie już pora. To było dobre miejsce, ale jego czas już minął. A, że nie po raz pierwszy dobre miejsce pozostawiam za sobą, wiem, że to właściwa dla mnie droga i jestem pełna ekscytacji na nadchodzące nowe. A nowe życie już na mnie czeka! Jeszcze lepsze! Trzymajcie za mnie kciuki!
Nie chcesz przegapić żadnego wpisu? Kliknij TU i zapisz się do newslettera!
Podoba Ci się? Podaj dalej! Twoja rekomendacja bardzo mnie ucieszy.
Lucy
5 lutego 2015Czytuję, podziwiam, zazdroszczę przygód, odwagi i radości życia. Życzę powodzenia na tej nowej drodze i kolejnych sukcesów :) Gratuluję wydania książki :) Pozdrawiam, Lucyna
Aleksandra Świstow
5 lutego 2015Dziękuję! :-)
Alex Madeincockney
5 lutego 2015mimo, że wiemy, że jak jedne drzwi się przymykają to kolejne się uchylają, to my babki i ten nasz sentymentalizm…ehhhz. Najlepszego Olek ;)
Pojechana
5 lutego 2015Ja lubię ten sentymentalizm (w umiarze, wiadomo), bo mi przypomina o tym jak dużo dobrego mi się przez życie przewija (bo za złym przecież nie tęsknimy) :-) Dzięki Alex!
Alex Madeincockney
5 lutego 2015Tez go lubie, tez w granicach :)
Siostry Koleżanka
5 lutego 2015Olka gdzie teraz? nie dużo już Ci opcji pozostało :-) powodzenia szalona wariatko. Swoja drogą mogę Ci kiedyś pomóc urządzić dziuple na drzewie jak byś potrzebowała, policzę tanio – kilka historii. Pozdrawiam i zapraszam do Łodzi :-)
Aleksandra Świstow
5 lutego 2015Przez Tajlandię i Polskę do Francji. A za kilka miesięcy dalej w świat, ale już we dwoje :-D
Bronisław
5 lutego 20152,5 roku to sporo czasu, na pewno na to żeby przyzwyczaić się i nie chcieć wyjeżdżać :) Nie dziwię się, ze żal Ci opuszczać Chiny bo to piękny kraj. No właśnie, Siostry Koleżanka zadała dobre pytanie – to gdzie teraz, o jakim pięknym kraju będziemy mogli teraz poczytać :)? Powodzenia i w życiu i w konkursie :)
Kuba
5 lutego 2015Co po Chinach? Gratulacje wydania książki i takiego wydawnictwa.
Aleksandra Świstow
5 lutego 2015Dziękuję :-) Po Chinach Francja, a potem kolejny bilet w jedną stronę do… Azji :-)
bessergold
11 lutego 2015Jeżeli po Chinach Francja to już się doczekać nie mogę relacji z podróży :) Świetne zdjęcia ;)
Joanna Żchwcz
5 lutego 2015powodzenia! :)
Aleksandra Świstow
20 marca 2015Dziękuję :-)
Ewa Karolina
5 lutego 2015Jakoś smutno mi się zrobiło…
Aleksandra Świstow
5 lutego 2015Czemu smutno? To dobre tęsknoty są, bo uświadamiają ile dobrego nas spotyka na co dzień. A skoro to dobre zostawić za sobą chcemy, to oznaczać może tylko jedno- że zmierzamy ku lepszemu :-)
Blog o Chinach
5 lutego 2015Źle robisz z Chin się wyprowadzając, oj źle. Żałować będziesz, bo do Chin ciężko teraz powrócić. Ale co ja tam wiem. :)
Aleksandra Świstow
5 lutego 2015Gdybym brała w ogóle pod uwagę, że będę żałować, to bym nie wyjeżdżała :-P
Pawel Pawluczuk
5 lutego 2015gdzie Ty się wybierasz ?
Pojechana
5 lutego 2015Wszędzie! Serio :-) Z kilkumiesięcznym postojem we Francji.
Agnieszka Kwiatkowska
5 lutego 2015I co teraz? Ja ciekawa jestem! :)
Pojechana
5 lutego 2015Aga, okrężną drogą przez Tajlandię i Polskę do Francji. A latem znowu w świat! Gdzie? Wszędzie mam nadzieję :-) I już nie sama <3
Agnieszka Kwiatkowska
5 lutego 2015No to czekam na wieści!
Viennese breakfast
5 lutego 2015Powodzenia w nowej drodze! Coś się kończy ale…pomyśl, kawa i croissanty już na Ciebie czekają :)
Pojechana
5 lutego 2015Ja już śnię o tych bagietkach z serem na śniadanie i winie do obiadu ;-)
Radoslaw Kobrzak
5 lutego 2015Bon voyage! :)
Lael Petrovsky
5 lutego 2015A ja z Chin nie umiem wyjeżdżać. Po trzech krótkich pobytach (2,3 i zeszłoroczne 6 tygodni) za każdym razem wierci się we mnie coś, co nie daje o sobie znaku przy opuszczaniu innych krajów.
Pojechana
5 lutego 2015Może po 2,5 roku byłoby łatwiej ;-)
Dominika Rybak
5 lutego 2015ja mysle, ze Francja :) powodzenia
Pojechana
5 lutego 2015Francja na dobry początek :-)
Katarzyna Bronowicka
5 lutego 2015Ty nie boisz sie nowego wiec bedzie dobrze;)
Poza tym Chiny nie uciekną. Jakby co zawsze mozna wrócić;)
Pojechana
5 lutego 2015Pewnie, że będzie dobrze! Ba, będzie lepiej! :-)
Julia
5 lutego 2015Wzruszłyam się przy porannej kawie… nie wie, czy dlatego, że to wszystko naprawdę łapie za serce, czy dla tego, że po cichu… zazdroszczę? Olek, mocno trzymamy kciuki. I ja i Sam. Bardzo, bardzo mocno. I czekamy na pocztówki z różnych stron świata. I na książkę z dedykacją. <3 A a propos przyjaciół na końcu świata – pamiętaj, że nas też, takich małych i cichych, masz w Australii, zawsze jeśli tego potrzebujesz. Ruszaj w drogę!
Aleksandra Świstow
20 marca 2015Teraz ja się wzruszyłam… dzięki Julia i do zobaczenia (na pewno!) :-*
Renata
6 lutego 2015Przeszedł mnie prawdziwy dreszcz wzruszenia (również przy porannej kawie). Bardzo Ci kibicuję. Zazdroszczę również, ale tak pozytywnie :) Trzymam kciuki.
Aleksandra Świstow
20 marca 2015Dziękuję Renata! :-)
Just me
6 lutego 2015No to Pojechana już nie będzie blogiem o życiu w Chinach….
…ale będzie pełnowymiarowym blogiem Globtroterki, w dodatku z publikacjami w prestiżowym wydawnictwie! :-D
Gratuluję, podziwiam i życzę najlepszego! I oczywiście głosuję.
Aleksandra Świstow
20 marca 2015Dziękuję! :-D
MATYLDA
6 lutego 2015„Szczescia ci życze chociaz go nie ma.” tak pisał jeden z wieszczy po mojemu:
coś mu chyba nie wyszło
czasem nalezy byc rekinem, a czasem płotką
:) Tobie porannej kawy . bagietki w zacnym towarzystwie i …w droge dreptaj sciezkę 2 osobową:)
MATYLDA
6 lutego 2015”
ZYCZE”
Pitcairn
6 lutego 2015Hej,
Bardzo fajny wpis. Masz od nas jeden punkcik w konkursie Blog Roku:)
Zapraszamy również do subskrybowania naszego bloga w celu pozostania stale w kontakcie!
Pozdrawiamy,
Republika Podróży
Anka
6 lutego 2015Jakoś tak sentymentalnie się zrobiło, kobieto jesteś niesamowita i po prostu pojechana! :) Inspirujesz i inspirować wciąż będziesz bo robisz rzeczy niesamowite i przede wszystkim masz odwagę by je robić, realizujesz swoje marzenia, realizujesz siebie i po prostu Żyjesz!
Wielkie gratulacje napisania książki i wydania jej pod tym niesamowitym logo, marzenie wielu zwariowanych podróżników, no i cóż samego szczęścia tam gdzie cię tym razem wywieje :)
Aleksandra Świstow
20 marca 2015Dziękuję ślicznie :-)
Marta
7 lutego 2015Rozumiem ze blog będzie funkcjonowal nadal? Czy moze na czas pobytu na Starym Kontynencie Pojechana zawiesza działalność…?
Aleksandra Świstow
20 marca 2015No coś Ty, nie wytrzymałabym bez Was! :-D
Hong Kong Dreaming
7 lutego 2015Olu, nie wierze!!! Nie moge sie tez doczytac dokad wyjezdzasz? Szkoda, ze nie udalo sie spotkac! Serdecznie gratuluje rowniez ksiazki to fantastyczna wiadomosc!
Aleksandra Świstow
20 marca 2015Kasia ja już we Francji jestem, ale moje plany na przyszłość są trochę związane z Hongkongiem więc wiesz… co się odwlecze… :-)
Janusz
7 lutego 2015Zaloze sie o 5 zlotych, ze na samiutkim koncu tej wielkiej podrozy i tulaczki bedzie Australia, juz na reszte zycia:) Pozyjemy, zobaczymy:) Powodzenia!
Aleksandra Świstow
20 marca 2015Jeśli tylko znajdziemy sposób na australijskie ceny, to czemu nie ;-)
Apartament24
7 lutego 2015Pożegnanie pożegnaniem, zawsze można kiedyś wrócić, nawet do Chin, chociaż znajdują się cholernie daleko od Polski. Jeśli warto wracać, to czemu nie?
Karolina
7 lutego 2015Bardzo mądry tekst! Brawo, podziwiam i zgadzam się w 100%. Może ja też się kiedyś odważę wyjechać, tylko musi to być takie miejsce gdzie mogę zabrać swoje koty :)
Magda Kajzer
10 lutego 2015Świetnie napisane podsumowanie! Teraz pozostaje Ci życzyć szczęścia i nowych przygód! :)
Aleksandra Świstow
20 marca 2015Dzięki Magda! :-)
Monia
11 lutego 2015Olu nie znamy się ale „czytuję Cię” od dawna. To bardzo przyjemne :)
Kurcze jak Ty potrafisz dać do myślenia !!!
„(…) namacalna świadomość ogromu i złożoności świata ukazała mi błahość moich rozterek i problemów (…)” – to zdanie mówi wszystko.
Zawsze jak przeczytam Twój wpis to mam ochotę rzucić pracę i udać się w podróż na koniec świata. Ale to co nas różni to – odwaga. Ty ją masz a ja nie.
Ale… może i kiedyś ja nią obdarzona zostanę : ) Jestem dobrej myśli.
Życzę Ci wszelkiego powodzenia gdziekolwiek będziesz : ) Baw się i smakuj życie jak do tej pory. I pisz : )Trzymaj się ciepło : )
Agness
12 lutego 2015Jest moc, kochana! Ja pamiętam jak po prawie 3 latach opuszczałam Chiny na dobre, żeby przeprowadzić się do Amsterdamu. Czasami sobie wspominam tą chińską atmosferę i tych szalonych chińczyków jak przejeżdżam przez kanały rowerem w Amsterdamie! Tęskni się, tęskni, ale zmianny są dobre!
Aleksandra Świstow
20 marca 2015Pewnie, że zmiany są dobre, a po fajnym przychodzi jeszcze fajniejsze :-) Chiny wypracowały sobie ważne miejsce w moim sercu, ale świat jest zbyt duży, a życie za krótkie żeby siedzieć w jednym miejscu :-)
Anna
13 lutego 2015Cudowne zdjęcia!
Ksenia
2 marca 2015Jak ja nie lubię tego uczucia, że coś się kończy (oczywiście tylko w przypadku pozytywnych wydarzeń). Czasem łapię się na tym, że żałuję, że coś będzie musiało się skończyć jeszcze zanim się dobrze zacznie. Ale później zostają cudowne wspomnienia i otwarcie „nowego rozdziału”. Banał ale prawdziwy. P.S. Piękne zdjęcia i zazdroszczę takiej przygody życia!
GOlszewska
3 marca 2015Podziwiam i zazdroszczę;) Azja to kierunek który strasznie mnie pociąga. Książkę chętnie kupię, bo uwielbiam czytać o podróżach. Pozdrawiam i powodzenia życzę w dalszej podróży;)
Aleksandra Świstow
20 marca 2015Dziękuję! :-)
Mateusz
3 marca 2015Bardzo chętnie odwiedziłbym Chiny. Ale jeżeli mógłbym pojechać do Azji to Chiny są trzecie na liście – Pierwszy jest Wietnam, a druga Japonia :D
nauka chińskiego
3 marca 2015Pierwsze zdjęcie z uśmiechniętym panem – super. Trzymam kciuki za Twoje podróże.
Marcin
4 marca 2015Witam przyznacie wszyscy, że fajna sprawa tak sobie jeździć w tą i w tamtą przy okazji podziwiając różne piękne zakątki świata. Większość ludzi nie żyje, poniewaz jest to tak naprawdę tylko robota, dom i tak na zmianę. Najgorzej jest właśnienic w życiu nie zobaczyć poza miejscowością i okolicami, w których się mieszka. Ty masz pojechana szczęście trzeba ci powiedzieć. Pozdrawiam i życzę więcej ciekawych podróży.
Piotr
7 marca 2015Kiedy jeszcze się tam wybierasz?
Aleksandra Świstow
20 marca 2015Już latem tego roku wracam eksplorować góry Yunnanu i Syczuanu. Nie mogę się doczekać!
Renata
11 marca 2015Olu, jestem w szoku. Po jakimś czasie znowu zajrzałam na Twój blog – przeczytałam i się wzruszyłam..
Życzę powodzenia!
Ja jestem w Kantonie do czerwca, potem wracam do Polski. Wiem już, że to, co tu przeżyłam, przeżywam i przeżyję – tak jak u Ciebie – ma niesamowity wpływ na moje życie. Pozytywny,
Trzymaj się! Z przyjemnością kupię Twoją książkę!
Aleksandra Świstow
20 marca 2015Dzięki Reneta i powodzenia! :-)
Maniuś
17 marca 2015Chiny są magiczne! Miałem przyjemność być tam w zeszłym roku dzięki Cititravel.pl Niezapomniany czas i także wspaniałe fotografie (nie tak dobre jak Twoje, ale jak na moje możliwości to całkiem udane hehe). Gratuluję świetnego artykułu.
Majka
20 marca 2015Czytam i to wszystko widzę, czuję, jakby było obok :D Zazdroszczę możliwości spędzenia tak długiego czasu w takim cudownym miejscu, poznania tylu wspaniałych ludzi…Trzymam kciuki za dalsze powodzenie w życiu! :-)
Zapraszam na mojego bloga o podróżowaniu – może znajdziecie coś dla siebie? :-) https://naprzeciwprzygodzie.wordpress.com
Ania
22 marca 2015Ciekawie napisane…czasami człowiek ma już wszystkiego dość, wydaje się, że gdzie indziej jest lepiej, ale czy tak naprawde jest…często idealizujemy coś do czego dążymy co nas ciągnie…a jak jest z tym u Ciebie?;)
SzlakTurysty
24 marca 2015Rewelacyjna podróż! Artykuł równie dobry. Powodzenia!
Addicted to Passion
25 marca 2015Wspaniała przygoda, wspaniałe doświadczenie. Fajnie, że znowu czeka na ciebie coś nowego. Kolejne wyzwania, nowi ludzie, nowe przygody. Życie w podróży jest cudowne, czasami marze o takiej dłuższej przeprowadzce, niestety to nie możliwe i muszę sie zadowolic krótkimi wypadami :) Powodzonka we Francji i w dalszej podróży. Na pewno będzie jeszcze fajniej, bo we dwoje :)
Zbigniew Leszek Kurpaska
1 maja 2015Twoje teksty są wspaniałe… Uwielbiam je. Dziękuję i powodzenia na przyszłość.
Tourystyka
7 maja 2015Genialnie napisane! Zazdroszczę, płaczę i się cieszę razem z Tobą :)
KwQ
13 maja 2015Siema,
Mam pytanie – jak wygląda twój start we Francji? Zaczynasz od zera? Masz wynajęty pokój/mieszkanie? Jak z pracą? Masz odłożonejakieś pieniądze na start?
Pzdr!
KwQ
13 maja 2015To samo moje pytanie tyczy się Chin. Jak wyglądał twój początek? Rzuciłaś wszystko i zaczęłaś wszystko od nowa w Chinach? Jak mieszkanie/pokój/praca i budżet na start?
Włodas
14 maja 2015Ach… Chiny… Jak bardzo chciałbym tam być…
Dobrze że mogłem poczuć chociaż ich namiastkę dzięki twoim wpisom :)
MATEUSZ
15 maja 2015Szkoda, pobyt w chinach na 100% był ciekawym przeżyciem, pozdrawiam, i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś je odwiedzisz :)
Aleksandra Świstow
18 maja 2015Oczywiście! Wracam eksplorować Chiny już w sierpniu :-)
Dominika Sarlińska
10 lutego 2016„znalazłam” Cię właśnie wtedy ;)
Pojechana
11 lutego 2016Czyli mamy rocznicę
Nasza słodka bezdomność
11 lutego 2016Szybko zleciało, pamiętam że czytałam ten wpis jak dopiero zaczynaliśmy planować naszą podróż :)
Czekamy na relacje z Ameryki!
Pojechana
11 lutego 2016Czas zwariował. Serio!
Patryk
8 marca 2021Świetnie się czyta Pani materiały :)