Bardzo długo przymierzałam się do napisania tego tekstu. Głównie dlatego, że wymaga on zastosowania dużych uogólnień. A one, jak wiadomo, nie oddają pełni obrazu, są tylko zarysem i bywają krzywdzące i nieprawdziwe wobec wycinka opisywanej rzeczywistości. Nazywamy je stereotypami, kręcimy na nie nosem i udajemy, że jesteśmy ponad nimi. Trudno nam się przyznać, że to naturalne narzędzia porządkowania otaczającego nas świata przez nasz mózg. Jeszcze trudniej zgodzić nam się z tymi, które nas dotyczą i nam się nie podobają. Jednak inaczej opisywać świata nie umiemy i ja też uogólnieniami się posługuję. Dziś, dzięki nim, postaram się odpowiedzieć Wam na pytanie: jacy są Chińczycy? Będę oceniać z mojej wyuczonej zachodniej perspektywy, bez wglądu na to, z czego dane zachowania wynikają (kiedyś postaram Wam się choć tyle, ile sama już rozumiem, wytłumaczyć) i z wrodzonym przymrużeniem oka. I pewnie zaskoczę Was odpowiedzią, bo w mojej ocenie…
Nieznośnie rozwydrzeni i uroczo nieogarnięci. Prostolinijni i szczerzy, ciekawscy i bezpośredni, nieuważni i nierozważni. Czasem sprawiają, że chciałabym ich wyściskać z miłością, niezwykle często przywołują na moją twarz uśmiech, bywa jednak, że mam ochotę przełożyć ich przez kolano i przetrzepać tyłek (jestem zdecydowanym wrogiem bicia dzieci, ale skłamałabym gdybym powiedziała, że nigdy nie miałam ochoty w ten sposób przywołać do porządku żadnego skośnookiego współuczestnika mojej chińskiej rzeczywistości).
Są jak dzieci, którym nikt nigdy nie wdrukował w świadomość, że czegoś nie wypada robić. I tak bez skrępowania pierdzą, plują i bekają, odsłaniają gołe brzuchy (mężczyźni) wystawiając je na wiatr. Dłubią w zębach, nosach i uszach (czasem mają nawet specjalnie w tym celu wyhodowany dłuższy paznokieć). Śmieci rzucają pod siebie, okrutnie się pchają, depczą, szturchają, stają za blisko i mówią za głośno.
Są jak dzieci, które mówią to co myślą, prosto z mostu. Można więc usłyszeć od nieznajomego, że jest się pięknym, ale też, że grubym, albo, że ma się wielki nos (tym nie należy się martwić, dla nich wszyscy biali mają ogromne nochale). Jeśli są ciekawi naszej jasnej skóry, bez skrępowania jej dotkną. I zdjęcie pstrykną, by pokazać rodzinie jakiego spotkali dziwoląga.
Są jak dzieci, które nie myślą o przykrych konsekwencjach swoich czynów. Wchodzą na niebezpieczną wysokość bez zabezpieczenia, na ulicę bez rozglądania się, na budowę bez kasku. Wyjątkiem jest woda (nie ważne basen, jezioro, czy morze). Do wody zawsze (niezależnie od wieku) wchodzą w dmuchanym, kolorowym kółku- jak dzieci (TU możesz zobaczyć video z chińskiej plaży).
Są jak dzieci, które przy jedzeniu muszą ubrudzić siebie, stół i podłogę. Które mówią z otwartą buzią i mlaskają.
Są jak dzieci, które pytają jeśli są ciekawe: skąd jesteś, ile masz lat, czy masz męża/żonę/dzieci, gdzie pracujesz i jaki masz samochód.
Są jak dzieci, które wyciągną do Ciebie pomocną dłoń, gdy jesteś w potrzebie. Bez względu na to kim jesteś i skąd przybyłeś. Czasem musisz tylko poczekać aż przełamią swój dziecięcy wstyd przed bliższym poznaniem.
Są jak dzieci, które śmieją się na głos, które śpiewają, gdy mają na to ochotę- na ulicy, w autobusie i w sklepie, bez zastanawiania się co inni powiedzą. Które tańczą, gdy usłyszą muzykę i chętnie spędzają czas z innymi dziećmi na wspólnych zabawach.
Są jak dzieci, które cieszą się z małych rzeczy. Nawet tak malutkich, jak Twoje nieudolne „ni hao”.
Nie chcesz przegapić żadnego wpisu? Kliknij TU i zapisz się do newslettera!
Podoba Ci się? Podaj dalej! Twoja rekomendacja bardzo mnie ucieszy.
Danuta
22 kwietnia 2014Wesola gromadka:)
Władysław Arboczius
25 kwietnia 2014To prawda , bieda nie bieda, problem nie problem – Chińczyk chodzi zawsze z buźką uśmiechniętą. Sprzedaje byle co na ulicy i zadowolony, duma go rozpiera. Wyjątek to chyba tylko Pekińscy taksówkarze, ci są ciagle nadęci i nieuprzejmi.
Aneta
11 maja 2014Uśmiechnęłam się kilka razy pod nosem, czytając ten post, ale mam podobne odczucia po kontakcie z Chińczykami. Nigdy jednak jeszcze nie przyszło mi do głowy, by przyrównać ich do dzieci, ale po Twoim opisie rzeczywiście widać ogromne między nimi podobieństwo :)
Ola
20 maja 2014czyli jeśli dorośli są jak dzieci, to dzieci są dziećmi do kwadratu? :D
Ola Świstow
20 maja 2014Dzieci bywają diabełkami do… sześcianu czasem ;-)
Bartek
20 maja 2014Pomysłowo, ale chyba zbyt duże uogólnienie. Chińczycy pierdzą i bekają? Znaczy Polacy nie? Chodzi o to pewnie, że pierdzą w miejscach publicznych? No cóż znałem i znam wielu, którzy tak nie robią. Są pozytywnym narodem, ale też jest coraz więcej ludzi zmęczonych, sfrustrowanych, czy śmiertelnie poważnych. A czy zawsze są pomocni? No cóż, o tym też można dyskutować, miałem sytuację, że wychodziły z nich straszne nacjonalistyczne i wręcz rasistowskie zapędy. Trzeba tam pewnie dłużej pobyć,żeby więcej zrozumieć, więcej doświadczyć i mnie uogólniać.
Ola Świstow
20 maja 2014Oczywiście, że uogólnienie i to ogromne! Jak można napisać o narodzie w kilku akapitach nie posługując się przerysowanym uogólnieniem? To nie rozprawa socjologiczna, a żart na temat pewnych stereotypowych zachowań Chińczyków, nic więcej :-) Przecież nawet napisałam we wstępie, że uogólniam i przymrużam na poczet tego postu oko :-P
Radek
5 września 2014Pracuję w chińsko-niemieckiej firmie i dzielę biuro z chińskim pracownikiem. Chińczyków jest tutaj wielu ale komentarz o pierdzeniu i bekaniu pasuje idealnie do ich zachowania. W pierwszym tygodniu pracy myślałem, że oszaleję. Nachodziły mnie także myśli aby podejść do gościa beknąć mu tak głośno i długo do ucha i spytać czy mu się podobało. Pomysł upadł gdyż stwierdzam że pewnie by się zaczął cieszyć i powiedział „tak”. Sam fakt świadczy o tym jak trafiłem na to forum wpisując w google „dlaczego chińczyczy ciągle pierdzą i bekają” spodziewając się jakiejś lukratywnej odpowiedzi typu: jest to związane z ich wierzeniem lub chęcią pokazania że woda mineralna była dobra to trzeba pierdnąć i beknąć. Dzięki temu kto wynalazł słuchawki i odświeżacze powietrza. Pomijając ten aspekt zgadzam się z innym, nie znają żadnych granic dobrego smaku i wychowania. A na pewno nie są pracowici tak jak uważa się powszechnie. Na tak sporą liczbę chińskich pracowników biurowych określiłbym ich mianem największych migaczy i leni. Dać im komórki do ręki i przesiedziałby tak cały dzień.
ekspedycja
21 maja 2014Ja też przymrużyłam i przyznam, że pomysł z takim porównaniem bardzo mi się spodobał, a tekst bardzo lekko się czytało. Ciekawe w jaki sposób to my jesteśmy „uogólniani” przez Chińczyków :)
Asia
12 czerwca 2014Hej niesamowity blog!!!! Od jakiegos miesiaca mieszkam w Chinach…nie wspominajac 6 miesiecznego epizodu z 2013 roku w bardziej europejskiej czesci Chin (Dongguan ,Guangdong provincja) teraz z mezem i 4 letnim synkiem jestesmy w Luohe , prowincja Henan! Codzienne zycie normalnie mnie zaskakuje…Trafilam przypadkiem na twojego bolga ale jestem zachwycona!!!
Ola Świstow
18 czerwca 2014Ojej ile pozytywnej energii! Dziękuję :-)
Emi
16 grudnia 2014To teraz wyobraź sobie, że w Indonezji ci najlepiej wychowani, najpracowitsi i „najdoroślejsi” to mniejszość chińska właśnie ;)
kapo
1 kwietnia 2015Przynajmniej nie są dwulicowi i zakłamani jak Japończycy, którzy uważają się za pępek świata.
ja
14 maja 2015mieszkam w chinach 4 lata i na pytanie: jacy sa chinczycy, odpowiedzialabym:
1) chamscy – dogaduja, glupio sie patrza, wolaja
2) prymitywni – nie wiedzia prostych rzeczy
3) oblesni – pluja, jedza jak w chlewie, sikaja i sraja do koszow na smieci – nawet w autobusie
4) glosni
5) skrzecza i wrzeszcza
6) nie potrafia sie ubrac
7) szpanuja kasa i ciuchami
8) interesuje ich tylko jedzenie, kasa i iphone
9) glupi – nie potrafia nawet wymienic kontynentow, jedyne co umieja to liczyc
10) nadpobudliwi
11) wysmiewaja sie gdy ktos jest chory, slaby, gdy komus zimno
12) otwieraja okno zima i nie chca zamknac
13) nie czuja – nie reaguja na temperatury, bol, chorobe
14) nie maja uczuc
15) robia co musza i co karze im rzad albo jakas durna tradycja, ktorej sami nawet nie rozmieja
16) dzicy
nie ma w nich niczego uroczego, chyba, ze sie nie mialo nigdy blizszego kontaktu z nimi. zachowuja sie jak bezmyslne roboty. piszesz, ze sa jak dzieci – tzn. ze nie masz zbyt duzej wiedzy… oni zdziecinnieli, gdy rzad zabronil im miec wiecej niz 1 dziecko, powiedzial, nie martwcie sie, wszyscy jestescie dziecmi chin, a ze oni wszystko biora doslownie – zidiocieli. widze, ze twoje teksty sa z lekka bajkowe, nie wiem czym sie jarasz. ten kraj to dzungla, jezeli tego nie rozumiesz wejdz do autobusu publicznego, oberwiesz z lokcia w glowe, to te twoje slodkie dzieciaczki nawet po pogotowie nie zadzwonia. zapytaj expatow z usa, australii, kanady o opinie – nikt ci nie powie niczego pozytywnego, a zwlaszcza ci co wpadli w posiadanie chinskiej zony… ich dzieci kopia, traktuja jak psy i sie z tego smieja, smieja sie, bo mowiono im, ze wtedy twarz wyglada ladnie, nie domkaja buzi – bo wtedy twarz wyglada madrze, maja tyle chorych teorii, ze musialabym zalozyc na ten temat bloga, ale jestem zbyt zapracowana. zycze ci, zebys sie tymi twoimi uroczymi i niewinnymi dzieciaczkami nie zawioda tak cszybko i zeby ich glupota nie zaszkodzila ci za bardzo.
W.M.
7 lipca 2017No niby tak, sama po pierwszym semestrze w Chinach miałam takie odczucia. Ale na szczęście przez kilka miesięcy miałam okazję pracować z Chińczykami, którzy i owszem, mieli ten swój zapach dziwny i mlaskali przy jedzeniu, a nawet bekali mi przy biurku, ale generalnie nigdy w Polsce nie spotkałam ludzi tak bezinteresownych, pomocnych, kochanych i życzliwych.
Marek
14 marca 2019Moim zdaniem chińscy turyści to najgorsi jakich spotkałem na swojej drodze, przykre jest to że zalewają takie kraje jak Tajlandia itd. Szczerze ciesze się, że robią wszystko aby ograniczyć ich mnożenie się i nie ma w tym żądnej przesady.