Back to home
życie w Chinach

Chińska logika zimowa

Kiedy zaczynam pisać ten tekst, w Shenzhen jest 11 rano i 5 °C za oknem. Mieszkam tu już prawie 1,5 roku i tak zimno jeszcze nie było. W Warszawie w tej samej chwili jest 4 rano i 1 °C. Niewielka różnica, co? A jednak. Po pierwsze jest tu dużo wyższa wilgotności powietrza (nawet teraz, w porze suchej), co powoduje, że zimno jest bardziej przenikliwe. Po drugie (i najbardziej istotne) w moim mieszkaniu w Shenzhen nie ma centralnego ogrzewania, okna są nieszczelne, z pojedynczymi szybami, które trzęsą się przy byle powiewie wiatru (a wieje od morza dość mocno z reguły), nieszczelne drzwi wejściowe prowadzą na zewnętrzną klatkę, a wokół przewodów odprowadzających powietrze z klimatyzatorów są dziury na wylot, przez które można oglądać niebo lub blok na przeciwko i spokojnie można zmieścić kilka palców jeśli ktoś lubi takie zabawy (oczywiście już je uszczelniłam, ale nikt wcześniej tego nie zrobił).
zima-w-ChinachCo tu dużo mówić, jest zimno jak cholera! Na szczęście nasz landlord zamontował klimatyzatory z opcją grzania. Co prawda tylko w sypialniach, ale dobre i to. Co prawda dają one ciepło tylko kiedy są włączone na maksa i nieprzystosowane do trzymania ciepła pomieszczenia wyziębiają się w ciągu kilku minut od wyłączenia urządzenia, ale dobre i to.  W nieogrzewanych częściach domu temperatura spada w dzień (w nocy nie wiem, w nocy śpię, a nie ganiam po domu z termometrem) do 14 °C (a może i niżej, ale wtedy jest za zimno żeby wyjść spod kołdry i sprawdzić), dlatego praktycznie zamieszkałam w sypialni.

I bynajmniej brak centralnego ogrzewania nie jest jakąś fanaberią miasta, w którym mieszkam, całe południowe Chiny borykają się z tym problemem. Granica grzania (tak, serio coś takiego w Chinach jest) przebiega wzdłuż rzeki Huai i pasma górskiego Qin-  umownej granicy uprawy ryżu i pszenicy. Tradycyjnie uważa się, że jest to też granica „zamarzalności”- czyli, że na południe od niej, temperatury nie spadają poniżej zera (a jak powyżej to po co grzać, prawda?). Ale tradycja i umowne granice sobie, a klimat sobie- wiadomo. Efekt jest taki, że co prawda przez góra dwa miesiące w roku, ale czasem marzną jak diabli mieszkańcy południa. Przeciwnicy centralnego ogrzewania na terenach położonych poniżej tej umownej granicy, przywołują argumenty o wydajności. Rzeczywiście jeśli porównać długość trwania zimy (2 miesiące na południu i 6 na północy), różnice pomiędzy temperaturami wewnątrz i na zewnątrz (na południu nie przekraczają 10 °C) i najniższe temperatury (na południu z reguły powyżej zera, na dalekiej północy nawet minus 40 °C), to nie ma o czym gadać. Ale co z tego, że na zewnątrz jest tylko 10 °C zimniej niż w budynku kiedy i tak jest zimno? Inni przywołują (i słusznie) argumenty dotyczące zanieczyszczenia środowiska. Rzeczywiście, jeśli porównać ilość węgla potrzebną do ogrzania metra kwadratowego mieszkania przez miesiąc za pomocą klimatyzatora (3 kg) i centralnego ogrzewania (20 kg) – o ile dane są prawdziwe (znalazłam je tu)- to nie ma o czym dyskutować. Jednak moim zdaniem to nie o centralnym ogrzewaniu należałoby debatować (szczególnie w świetle ogromnych problemów Chin z zanieczyszczeniem środowiska i naglącej potrzebie ograniczenia zużycia węgla), a o jak najlepszym wykorzystaniu energii grzewczej, która jest i tak zużywana, a raczej… marnowana. Czyli o odpowiedniej konstrukcji mieszkań, o uszczelnianiu instalacji, okien, etc. Bo mi te postulaty wydajności i oszczędzania energii wylatują przez szpary w balkonowych oknach.





I tak zimą miasta południowych Chin dogrzewają się  klimatyzatorami, farelkami i elektrycznymi kocami (siedzę właśnie na takim), ich mieszkańcy noszą kurtki puchowe i rękawiczki zarówno w domu i w pracy (Tomek od kilku dni zabiera do biura termofor), śpią w polarowych pidżamach i skarpetkach, po mieszkaniu chodzą w futrzanych bamboszach i niecierpliwie wyglądają wiosny. Pocieszeniem są truskawki, na które zimą jest w Chinach sezon. Tak sobie teraz myślę, że ja i tak nie mam co narzekać, jest postęp. W zeszłym roku w zimnym grudniu pisałam dla Was teksty siedząc przy biurku w nieogrzewanym hotelowym pokoju, w rękawiczkach, z termoforem na brzuchu i wycelowaną w siebie suszarką. W tym roku większość zimy przesiedziałam w Australii :-)

zima w Chinach

 

Nie chcesz przegapić żadnego wpisu? Kliknij TU i zapisz się do newslettera!

Podoba Ci się? Podaj dalej! Twoja rekomendacja bardzo mnie ucieszy.

 

By Pojechana, 12 lutego 2014 Człowiek od rzeczy niemożliwych, menadżerka, przedsiębiorczyni, dziennikarka, pasjonatka podróży, miłośniczka gór i cienia palm. Laureatka Travelerów National Geographic Polska w kategorii Blog Roku. Odwiedziła ponad 50 krajów, mieszkała w Anglii, Chinach i Francji. W czerwcu 2015 ukazała się jej debiutancka książka "Laowai w wielkim mieście. Zapiski z Chin".
  • 19

Pojechana

Człowiek od rzeczy niemożliwych, menadżerka, przedsiębiorczyni, dziennikarka, pasjonatka podróży, miłośniczka gór i cienia palm. Laureatka Travelerów National Geographic Polska w kategorii Blog Roku. Odwiedziła ponad 50 krajów, mieszkała w Anglii, Chinach i Francji. W czerwcu 2015 ukazała się jej debiutancka książka "Laowai w wielkim mieście. Zapiski z Chin".

19 Comments
  • wg108
    12 lutego 2014

    wiadomo, nie ma raju na ziemi ;)

    • mmavon.eu
      12 lutego 2014

      Zgadza się, nie ma raju na ziemi a już szczególnie nie szukałbym go w Chinach.

      • Ola Świstow
        17 lutego 2014

        Ja bym powiedziała raczej, że raj to kwestia tak umowna, że można go znaleźć wszędzie. W moim raju jest ciepło więc aktualnie Chiny odpadają ;-)

        • zimawub
          18 lutego 2014

          „Me, I still believe in paradise. But now at least I know it’s not some place you can look for because it’s not where you go. It’s how you feel for a moment in your life when you’re a part of something and if you find that moment, it lasts forever.”

          The Beach

  • Danuta
    12 lutego 2014

    :) W zasadzie to moglabym twoj tekst skopiowac i zastapic chinskie slowa boliwijskimi! Tu – szczegolnie w czesci tropikalnej, zima i mieszkania wygladaja tak samo!Zreszta, nawet wysoko w gorach ludzie nie maja ogrzewania, co przetestowalam na sobie, nocujac w tanich hostelach, ubrana we wszystko co mialam:)

    Dobrze jednak, ze to tylko 2 miesiace, no i truskawki tez poprawiaja nastroj:)

    Pozdrawiam!

  • Hong Kong Dreaming
    13 lutego 2014

    Te kilka dni twierdziłam ze nawet da sie to znieść, ale powiem szczerze ze dziś moja granica cierpliwości zostala przekroczona chyba. Jedna farelka nie wystarczy. Pójdę kupić przenośny grzejnik w Japan Home Store. Mam nadzieje ze to nie bedzie majątek!

    • Ola Świstow
      16 lutego 2014

      Na szczęście od dziś ocieplenie- uff… A na zimne (jeszcze) wieczory polecam (serio) chiński elektryczny koc :-)

      Btw. będę chyba Kasiu w Hong Kongu we wtorek. Kawka? :-)

  • mamyzdjecia
    13 lutego 2014

    Moim marzeniem jest podróż na jakieś rajskie wyspy tj. indonezyjskie. Piękne widoki i super klimat.

  • biuro podróży Glob
    13 lutego 2014

    A ja po powrocie z biura, gdzie centralne ogrzewanie słabo działa i również dogrzewamy się klimatyzatorem z funkcją grzania, napaliłem w kominku a na noc ogrzewanie gazowe :) Jak widzisz również w ojczyźnie wykorzystuje się wiele opcji grzania :) Pozdrawiam ciepło :)

  • zimawub
    18 lutego 2014

    I mialo byc juz cieplej od weekendu a tu sie tylko wilgoc zrobila. Ale farsa! Na zdjeciach poludniowych Chin i Shenzhen palmy byly, a ja pod dwoma koldrami sie trzese z zimna…

  • interesting things
    28 czerwca 2014

    Good information. Lucky me I came across your blog by chance (stumbleupon).

    I’ve bookmarked it for later!

  • Karina Elwert
    6 lutego 2017

    A w tym roku w Shenzhen zima cieplutka

  • 叶丽欣
    6 lutego 2017

    jestem teraz w Shenzhen i najzimniej bylo 15 stopni przez dwa dni

  • Danuta Stawarz
    6 lutego 2017

    Kochana, w Hiszpanii tak samo! Na Costa Blanca;)

  • Jagoda Konieczna
    7 lutego 2017

    a ja zimę pokochałam ooooo!!!!!! nie wiem jak ale… nie ma granic. dopóki sami ich nie postawimy :)

  • Asia
    27 lipca 2022

    Ojjj znam to aż za dobrze! W 2011 roku pojechałam do Chengdu z – jakże naiwnym – podejściem „15 stopni w zimie?? Łee, to cieplutko!”. And guess what? To była najbardziej nieprzyjemna i najzimniejsza zima w moim życiu! :P do tej pory czuję to przeszywające zimno w kościach i wspominam te nieszczelne okna, w ogóle wszystko w tych budynkach było nieszczelne, i jak przez te wszystkie szpary wiał wiatr. Ale jeszcze wtrącę od siebie trzy grosze nt. tej granicy grzania. Otóż tutaj też nie można być zbyt naiwnym. W Jinan (ok. 300 km od Pekinu, więc „górna” granica grzania) wynajmowaliśmy pokój w mieszkaniu w bloku w którym powiedziano nam: „Ogrzewanie? Aaa, no w przyszłym roku chyba będą zakładać”. To powiedział nam landlord i byliśmy jedynymi którym to nie pasowało więc wnioskuję że nasi chińscy współlokatorzy byli w miarę przyzwyczajeni do braku ogrzewania. Następne mieszkanie (też w Jinan): kaloryfery co prawda wisiały na ścianach ale nikt nigdy nawet się nie zająknął o tym żeby zacząć ich używać (lol). Hostel w Pekinie w środku stycznia przy mocno minusowych temperaturach: kaloryfer „grzał” tak że był lekko letni i w pokoju i tak trzeba było siedzieć w kurtce albo kilku swetrach. Tak, próbowaliśmy znaleźć pokój na wynajem (też w Jinan) z zapewnionym ogrzewaniem. Ale trzeba było w nich zapłacić za cały okres grzewczy Z GÓRY (sumy wychodziły zawrotne) a i tak nie miało się pewności że te kaloryfery rzeczywiście będą gorące bo podobno te ich lokalne spółdzielnie włączają je i wyłączają kiedy chcą i jak chcą (wiadomo, w Chinach nic nie zależy od jednostki). Także tego… już dawno sobie obiecałam że nigdy więcej zimy w Chinach ;)) (nigdy nie mów nigdy hehhe)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Dołącz do Pojechańców!

 

Zapisz się do newslettera i otrzymuj raz w tygodniu list z wskazówkami dotyczącymi jednego z Pojechanych kierunków podróży lub rady, jak zrobić sobie fajne życie. Weź udział w ekskluzywnych konkursach z nagrodami tylko dla Pojechańców.

 

Kliknij TU i zapisz się do newslettera!