Ciężko nam się żegnało z Seal Rocks, na pocieszenie zatrzymaliśmy się jeszcze na chwilę nad jeziorem w Myall Lakes National Park. A potem pomknęliśmy już prosto w stronę Sydney. Postanowiliśmy jednak nie wjeżdżać do miasta, tylko zatrzymać się na noc na jego plażowych przedmieściach. Palm Beach brzmi nieźle prawda? Też tak pomyśleliśmy. Gdy minęliśmy kipiący zielenią Ku- ring Gai Chase National Park, droga zaczęła się wspinać po wzgórzach, by za chwilę opaść ku malowniczej zatoce. Białe żagle luksusowych łodzi trzepotały na wietrze, luksusowe wille przeglądały się w lustrze wody. Niestety Tomek nie mógł sobie przypomnieć gdzie zacumował nasz jacht, a klucze do letniej rezydencji gdzieś się zapodziały, zdecydowaliśmy więc, że przenocujemy znów w samochodzie. Wybór padł na Whale Beach- bo widok, szum oceanu i… darmowy parking.
Rano pojechaliśmy do Manly, gdzie zostawiliśmy samochód i przesiedliśmy się na prom. Piękne plaże, turkus wody, palmy, żaglówki i nawet się nie obejrzeliśmy, a naszym oczom ukazała się najsłynniejsza na świecie bryła Opery w Sydney i już wysiadaliśmy w przystani Circular Quay.
– Kurde! – pomyślałam – My tu naprawdę jesteśmy!
Foteczki pod Operą, foteczki Opery z Mrs Macquarie Chair- punktu widokowego na krańcu Royal Botanical Garden, lody w Hyde Park z widokiem na St Mery’s Cathedral, kawa w The Rocks- najstarszej dzielnicy Sydney i spacery, spacery pomiędzy kamieniczkami, pomiędzy wieżowcami. Cudowne słońce, uśmiechnięci ludzie i wszechobecny wakacyjny nastrój. Mało miasta było czuć w tym grudniowym Sydney- ach jak przyjemnie!
Zarezerwuj najlepszy nocleg w Sydney
Zachód słońca podziwialiśmy z promu powrotnego do Manly. Grilla na plaży w Cabbage Tree Bay (to w Manly właśnie) robiliśmy już we czwórkę, bo dołączyli do nas Natalia i Piotrek, których poznaliśmy dzięki Pojechanej (dlatego fajnie mieć bloga, mówię Wam!). A właściwie to towarzystwo mieliśmy dużo liczniejsze, bo z palm co chwilę schodziły do nas łakome oposy. Tak było miło, że się umówiliśmy na kolejny dzień na plażowy spacer z Coogee do Bondi. Zasypiając w zaparkowanym przy jednej z plaż w Manly statku kosmicznym wsłuchiwałam się w szum oceanu i rozmyślałam o tym, jak zaskakująco fajnie letnio może być w takim ogromnym mieście.
Ciekawi szczegółów australijskiej podróży? Dokładną relację znajdziecie tu: Australia 2013/2014.
Nie chcesz przegapić żadnego wpisu? Kliknij TU i zapisz się do newslettera!
Podoba Ci się? Podaj dalej! Twoja rekomendacja bardzo mnie ucieszy.
wg108
4 lutego 2014zdjęcia świetne (jak zwykle ;))
Aleksandra Wilczko
4 lutego 2014kurde, ja też tam naprawdę byłam…
Ola Świstow
7 lutego 2014Ciężko uwierzyć, co? ;-)
Magda Biskup
5 lutego 2014Fajnie wyglada na zdjeciach, jak miasto, w ktorym da sie zyc ;)
Ola Świstow
7 lutego 2014;-)
Marija Mari
5 lutego 2014Przepiękne miasto <3 i jeszcze ta plaża rzut beretem od centrum…
Autokary Poznań
5 lutego 2014Piękne plaże, turkus wody, palmy to jest to co mi baaaardzo by odpowiadało :)
Ustczanin
6 lutego 2014Zdjęcia są po prostu bajka! Chyba muszę odwiedzić ten kraj i to miasto :)
Ola Świstow
7 lutego 2014Australia jest zdecydowanie warta odwiedzenia, bardzo bardzo polecam :-)
biuro podróży Glob
6 lutego 2014Piękne zdjęcia, ciekawa podróż :) Blog elegancki :)
Ola Świstow
10 lutego 2014Dziękuję :-)
Adriana
19 marca 2015Witaj Ola! :D cudowna relacja z pobytu w Australii! Zainspirowalas mnie i mojego chlopaka, miejmy nadzieje, ze uda nam sie w przyszlym roku zwiedzic ten przepiekny rejon ziemi :) zaczynamy zbierac :D
pozdrawiam
naprawa anten Gorzów
4 sierpnia 2015Naprawde doceniam to co publikujesz. Szukalem wszedzie, za to! Dzieki Bogu, znalazlem go na Bing. Thx jeszcze raz!