Właśnie mija 15 dzień naszej australijskiej przygody. Przejechaliśmy 3300 km i z tej okazji dziś należy się prawdziwe łóżko- pierwsze od dwóch tygodni. Przed chwilą wzięłam też pierwszy od kilku dni gorący prysznic- niby taka mała rzecz, a cieszy, szczególnie, jak zimny wiatr znad oceanu przewiał dupsko. Upały bowiem zostawiliśmy w starym roku. Od kiedy zostawiliśmy za plecami bajeczny Park Narodowy Boodree pogoda zrobiła się w kratkę. Dość zadziwiająco intensywną gdyż w ciągu doby pogoda potrafi się zmienić kilka razy: przewiać, przemoczyć, a potem ogrzać słoneczkiem na pociechę i zaraz… od nowa. Założę się jednak, że już niebawem będziemy błagali o rześki powiew oceanicznej bryzy- jutro lecimy na pustynię, do czerwonego środka Australii! Kolejne marzenie zostanie spełnione!
Pierwszy tydzień nowego roku to mnóstwo kilometrów na liczniku naszego domku na kółkach i w nogach. Pierwsze za sprawą Great Ocean Road (do której jechaliśmy 1000 km z Jervis Bay), która dostarczyła nam spektakularnych widoków i wrażeń, o których będziemy opowiadać już zawsze z roześmianymi buziami- otóż zupełnie przypadkiem, szukając miejsca kempingowego spotkaliśmy koale na wolności. Właściwie cały koalowy las! Spotkaliśmy też jadowitego węża (red bellied black snake, ale na szczęście obydwu stronom udało się zachować bezpieczny dystans, a nam przypomniało o konieczności bycia ostrożnym (i słusznie). Zobaczyliśmy siedmiu ostałych z 12 klifowych apostołów i po raz kolejny przekonaliśmy się, że australijskie niebo nie ma sobie równych (ach te zachody słońca, ach te miliardy gwiazd zawieszonych tuż nad naszymi głowami!). Dojechaliśmy aż do Portu Cambell, który ku naszemu zaskoczeniu okazał się malutką i senną wioską. I idealnym miejscem by podładować baterie po długiej podróży.
Kilometry w nogach czujemy za sprawą Melbourne, w którym od trzech dni gubimy się, po którym spacerujemy, które z nieskrywaną przyjemnością penetrujemy. Barwne, wielokulturowe, tętniące życiem miasto przypadło nam bardzo do gustu. Niech tylko ktoś wyłączy ten zimny wiatr! Wiatr nas nie słucha więc wyłączymy go sami przenosząc się na Outback. Lot jutro wcześnie rano więc mówię już dobranoc :-)
Ciekawi co było dalej? Sprawdźcie kolejną część relacji „na szybko” z Australii: Australijski happy end.
Ciekawi co było wcześniej? Sprawdźcie poprzedni odcinek: Szybka depesza z Australii.
Ciekawi szczegółów australijskiej podróży? Dokładną relację znajdziecie tu: Australia 2013/2014.
Nie chcesz przegapić żadnego wpisu? Kliknij TU i zapisz się do newslettera!
Podoba Ci się? Podaj dalej! Twoja rekomendacja bardzo mnie ucieszy.
Wioletta Rybczyk
6 stycznia 2014Czy w mieście Melbourne jest duzo zieleni , kwiatów ?
Ola Świstow
13 stycznia 2014Hmmm… Są rzędy palm wzdłuż ulic ciągnących się przy wybrzeżu, klony w pozostałej części miasta, są przytulne parki itd. Ale Melbourne w mojej ocenie nie jest jakimś wybitnie zielonym, egzotycznym miastem.
Wioletta Rybczyk
6 stycznia 2014W internecie, jest wiele zdjęć Melbourne ale głównie , to drapacze chmur.
kanoklik
6 stycznia 2014Już się nie mogę doczekać relacji z kolejnego miejsca :)
wg108
6 stycznia 2014Pozdrowienia ze słonecznej Polski ;)))
Piotr
7 stycznia 2014Podroż do australii, jak najbardziej. z okularami przeciwsłonecznymi za pan brat i mozna chodzic po bezdrożach.
Ola Świstow
13 stycznia 2014I z kremem z filtrem UV ;-)
Matusia
8 stycznia 2014Super – zazdroszczę Australii, czekam na dalszą relację – może mi też uda się wybrać :)
Ola Świstow
13 stycznia 2014Trzymam kciuki za realizację marzeń :-) Co ma się nie udać, nooo!
wyprawiaki
9 stycznia 2014Czekamy na zdjęcia Misiów Koala, które podobno nie są misiami…
Ola Świstow
13 stycznia 2014Nie są, to prawda. Są torbaczami. I są na Pojechanych zdjęciach :-)
Grzegorz Orioński
9 stycznia 2014Bardzo podobają mi się Twoje wpisy. Pozwoliłem sobie na dodanie Twojego bloga do mojej listy najlepszych blogów wakacyjnych http://agregator-blogow-wakacyjnych.blogspot.com/. Dzięki temu, Twoje bloga też znajdą o wiele łatwiej inni czytelnicy. Pozdrawiam Grzesiek
car repair loans sacramento
18 lipca 2014You can certainly see your skills in the work you write.
The world hopes for more passionate writers like you who aren’t afraid to
mention how they believe. All the time follow your heart.