Back to home
Australia

Przytulić koalę

Tak już mam, że muszę pogłaskać każdego kota i psa, jakiego spotykam na swojej drodze. I na widok szczeniaczka albo małego koteczka buzia mi się cała marszczy w grymasie rozkoszy, głos pisk zaczyna przypominać i w brzuchu jakoś tak ciepło się robi (motylki?). No tak już mam. I nie wiem o co chodzi z tymi koalami, ale na samą myśl o nich te wszystkie dziwne reakcje zwierzakowe się potęgują. Oj bo przecież one są takie słodkie, takie pluszaki śmieszne, ach gdyby tak móc takiego cudaka przytulić, buziaka mu dać. Oszalałam! Oszalałam kompletnie gdy na blogu Where is Juli wyczytałam, że to możliwe. Więc lecimy uściskać koalę! Jedziemy do Lone Pine Sanctuary!

Koala

Lone Pine Sanctuary to położony niedaleko Brisbane ośrodek zajmujący się ratowaniem zagrożonego gatunku jakim jest koala. Żyje tu ich ponad 130. To również ZOO pełne zwierząt, których naturalnym środowiskiem jest Australia. Są tu kangury, diabły tasmańskie, dingo, wombaty, dziobak i różne gatunki gadów. Wiecie, że koale w niewoli żyją dłużej niż na wolności? Jest tu przedszkole dla koali, dom starców dla osobników, które kończą 10 lat i kilka innych wybiegów, choć słowo „wybieg” w przypadku koali nie jest chyba najtrafniejsze. Siedzą sobie tu spokojnie na drzewkach, bezpieczne i, jak to bywa z koalami, całkowicie wyluzowane przeżuwają liście eukaliptusa, albo (to akurat najczęściej) śpią. Żyć nie umierać!Koala

Jak zaczarowana chodziłam między kolejnymi zagrodami. Czułam się jak dziecko w sklepie z zabawkami aż tu nagle… zaraz, zaraz… Czemu ten cudak tak dziwnie ryczy? Co on robi temu drugiemu? Aaaaa! Uwaga!  Te pluszaki kopulują! Trzeba przyznać, że jak na sklep z zabawkami to trochę nietypowe. Jak na miejsce, w którym dba się o podtrzymanie gatunku, jak najbardziej. Zobaczyć sex koali- tyle wygrać! ;-) Wygląda na to, że tym nie-misiom (wiecie, że koale to torbacze?) całkiem tu dobrze. Mogę więc z czystym sumieniem przytulić jednego, mogę, mogę? I już za chwilę trzymałam na rękach to dziwne puchate stworzonko pachnące piżmem. Jeju, jeju, co za przeżycie! Odjęło mi na ten moment jakieś dwadzieścia lat (minimum)! Tak się przejęłam sytuacją, że aż się… popłakałam! Sza-leń-stwo!

Koala

To nie koniec dnia dziecka. Głaskaliśmy jeszcze kangury! Cały czas nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że australijskie zwierzęta są, podobnie jak żyjący tu ludzie,  bardzo wyluzowane- one naprawdę wyglądają jakby się właśnie relaksowały i miały wszystko w poważaniu.

kangur

Potem było podglądanie diabła tasmańskiego, który ku mojemu zaskoczeniu wygląda jak wielka, tłusta i niezgrabna mysz- przeuroczy (zapewne póki ostrych zębów nie wyszczerzy) i przedziwnego wynalazku natury jakim jest dziobak- na pierwszy rzut oka połączenie wydry, foki i kaczki. Widzieliśmy dingo, których akurat było mi szkoda, że siedzą w klatkach (mam nadzieję, że jest tego jakieś racjonalne wytłumaczenie) i mnóstwo kolorowych ptaków (które towarzyszyły nam podczas całej naszej podróży po Australii- ale wtedy jeszcze tego nie wiedzieliśmy).  Naszą ogromną ciekawość wzbudziły nietoperze- latające lisy. Jaka natura bywa przewrotna, a zwierzaki słodkie! Całą drogę śledziła nas ciekawska jaszczurka i… indyk.

Wszystkie jesteście bardzo fajne zwierzaki z Lone Pine, ale przykro mi, najbardziej kocham koale! ;-)

Koala

kangur

diabeł tasmański

Lone Pine Koala Sanctuary

Dingo

Kookaburra

Diabeł tasmański

Kakadu

Lone Pine Koala Sanctuary

Nietoperze

Lone Pine Koala Sanctuary

Krokodyl

Lone Pine Koala Sanctuary

Następny przystanek: hipisowskie Nimbin.

Ciekawi szczegółów australijskiej podróży? Dokładną relację znajdziecie tu: Australia 2013/2014.

Nie chcesz przegapić żadnego wpisu? Kliknij TU i zapisz się do newslettera!

Podoba Ci się? Podaj dalej! Twoja rekomendacja bardzo mnie ucieszy.

By Pojechana, 16 stycznia 2014 Człowiek od rzeczy niemożliwych, menadżerka, przedsiębiorczyni, dziennikarka, pasjonatka podróży, miłośniczka gór i cienia palm. Laureatka Travelerów National Geographic Polska w kategorii Blog Roku. Odwiedziła ponad 50 krajów, mieszkała w Anglii, Chinach i Francji. W czerwcu 2015 ukazała się jej debiutancka książka "Laowai w wielkim mieście. Zapiski z Chin".
  • 31

Pojechana

Człowiek od rzeczy niemożliwych, menadżerka, przedsiębiorczyni, dziennikarka, pasjonatka podróży, miłośniczka gór i cienia palm. Laureatka Travelerów National Geographic Polska w kategorii Blog Roku. Odwiedziła ponad 50 krajów, mieszkała w Anglii, Chinach i Francji. W czerwcu 2015 ukazała się jej debiutancka książka "Laowai w wielkim mieście. Zapiski z Chin".

31 Comments
  • Where is Juli
    16 stycznia 2014

    Jadę jutro przytulać znowu! Pozdrowię je od Ciebie!

  • Magdalena Kisiel
    16 stycznia 2014

    Jaka zazdrość – aj aj :)

  • Przedeptane.pl
    16 stycznia 2014

    Świetne uczucie :) W dodatku dopiero z bliska widać, że mają kocie oczy z pionowymi źrenicami.

  • Travellerka
    16 stycznia 2014

    oooo :-) Wymiękam…

  • Zaneta Zuchowska
    16 stycznia 2014

    ale czad!!!! ja też chcę!!!

  • Kurs na Wschód
    16 stycznia 2014

    O matko jak zazdroszczę! Nam w Tajlandii udało się zaliczyć słonie i małpy. Słonie były moim numerem 1 w marzeniach o obcowaniu z egzotycznymi stworami i płakałam ze wzruszenia na samą myśl, że pojedziemy je karmić do rezerwatu – tak mnie słonie rozczulają :) Więc kompletnie nie dziwię się Twojej reakcji na koalę. Tez marzę żeby zobaczyć (nie jak w zoo w klatce) właśnie je i kangury ( oprócz tego tygrysa, lwa i dużo innych dzikich zwierząt ;d). Koale wydają się być przesłodkie, a ten w Twoich ramionach wygląda jak by był rozmarzony i byłoby mu wyjątkowo wygodnie :)
    Obcowanie ze zwierzakami to były chyba najlepsze chwile naszego wyjazdu do Tajlandii :) – niezapomniane przeżycia, które dla mnie nigdy nie będą równać się z oglądaniem zabytków – nawet tych najpiękniejszych!
    ~Karolina

  • wg108
    16 stycznia 2014

    Wspaniałe wspomnienia!

  • kanoklik
    16 stycznia 2014

    Nigdy nie byłam fanką ZOO, ale jak widzę w tym ośrodku zwierzęta sa bardzo szczęśliwe

    • Ola Świstow
      17 stycznia 2014

      Ja też zdecydowanie fanką ZOO nie jestem i nie pamiętam kiedy ostatnio byłam w takim przybytku w ogóle, ale TO miejsce jest wyjątkowe. Jednak duuużo więcej radości dało mi oglądanie tych zwierzaków na wolności, ale o tym wkrótce :-)

    • Just me
      17 stycznia 2014

      To samo pomyślałam. Ale tak jak mówisz – to miejsce nie wygląda na tradycyjne zoo z ciasnymi wybiegami.
      Zresztą, po wcześniejszych postach Pojechanej można się domyślić, że takich miejsc by nie wspierała i nie odwiedzała.

      Zdjęcia z koalą – aaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! Doskonale rozumiem te niespecyficzne objawy fizyczne opisane w poście :-)

  • Nadia vs. the World
    16 stycznia 2014

    Zazdroszczę!! Świetne foto

  • Rysia
    17 stycznia 2014

    Wielka zazdrość! Tak jak o Australii niegdy nie marzyłam tak teraz wiem, że bardzo chcę tam pojechać. Już od samego oglądania łezka się oku kręci na widok tych śliczności, dzięki wielkie :)

  • Karola
    17 stycznia 2014

    Ooooooooo, ja też chcę przytulić takiego misia :) A nie mają ostrych pazurów? Są tak wychillowane, że grzecznie się tulą? :P Wzruszyłaś mnie tym, że się popłakałaś – a myślałam, że tylko ja tak mam czasami! Ja z kolei zawsze chciałam przytulić szympansa, miałam takiego pluszaka i to była w dzieciństwie moja ulubiona przytulanka, hehe

    • Ola Świstow
      18 stycznia 2014

      Spokojnie, z tego co się orientuje to jest nas- płaczących ze szczęścia wariatek więcej ;-)
      Koale mają pazurki, ale ich nie używają w stosunku do przytulacza, mega milusie są. I Karola, nie ma co czekać, ruszaj w poszukiwaniu chętnego na uściski szympansa! :-)

  • Hong Kong Dreaming
    20 stycznia 2014

    Jezu, jak super Ci! Ja też chcę <3 Moi rodzice kupili niedawno małego pieska bernardynka, z którym ciągle spędzam czas jak jestem w Wawie i taki troszkę podobny do tego koali ;) Hehe

  • Ania
    6 lutego 2014

    Dołączam do płaczących ze szczęścia wariatek ;)Ah…gdybym takiego misia na łapki mogła wziąć… :) Ostatnio byłam wniebowzięta, bo jak wystawiłam dziubek do mojego chomika to mnie języczkiem smyrnął :)Zazdroszczę i pozdrawiam gorąco :)

  • Emila
    16 marca 2014

    Hej!

    Nawet nie wiesz jak Ci zazdroszczę tego, że mogłaś na żywo spotkać to wspaniałe zwierzątko. Ja od lat marzę o tym, żeby przytulić koalę, bo szaleję na ich punkcie.Wzruszam się kiedy widzę programy im poświęcone i zdecydowałam się niedawno pomagać w ich ratowaniu. Wiem że wyjazd do Australii może być sporym wydatkiem. Chciałabym się dowiedzieć mniej – więcej ile kosztowała Cię ta podróż, co i jak, więc jeśli znajdziesz czas, napisz do mnie: [email protected] Będę bardzo wdzięczna!!!!

    Czy wiesz może gdzie jest najbliższe ZOO w którym hoduje się te torbacze?

  • KAROLINA
    9 maja 2016

    Super!!! :) Mam nadzieję, że w przyszłym roku uda mi się odwiedzić Australię i to właśnie miejsce.
    Mam pytanie: czy trzeba dodatkowo płacić za zdjęcia z misiem? Czy można używać własnego aparatu itd? Czy tutaj również wprowadzili ograniczenia i np. konieczność wykupienia fotek od fotografa?
    i jak jest ze zdjeciami z kangurkami? Dzięki za odpowiedź!

  • SunGroup
    9 września 2016

    Rzeczywiście jesteś pojechana! ;) Gratuluję odwagi i zazdroszczę zwiedzenia tylu miejsc!

  • Zacisze
    21 grudnia 2016

    Ale Ci zazdroszczę, jeju miałaś koalę na rękach. Super:)

  • Podróżnik
    12 kwietnia 2017

    Zdjęcia oddają bardzo dużo – te najlepsze emocje – super :-)

  • Hardy
    1 maja 2020

    Niezapomniane wrażenia na całe życie. W planach mam wyjazd do Australii ;)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Dołącz do Pojechańców!

 

Zapisz się do newslettera i otrzymuj raz w tygodniu list z wskazówkami dotyczącymi jednego z Pojechanych kierunków podróży lub rady, jak zrobić sobie fajne życie. Weź udział w ekskluzywnych konkursach z nagrodami tylko dla Pojechańców.

 

Kliknij TU i zapisz się do newslettera!