Byliście kiedyś na polu, na którym dojrzewał ryż? Czuliście ten zapach? To jeden z moich ulubionych zapachów Azji (zaraz obok imbiru i liści kafiru). Tak pachniało Kaiping Diaolou w listopadzie, dlatego, nawet gdybym zwiedzała je z zamkniętymi oczami, byłaby to przyjemna wycieczka. Oczy miałam jednak (na szczęście!) otwarte. I to bardzo szeroko, bo czegoś takiego, jak tam, nigdy jeszcze nie widziałam. Co to za smukłe zameczki? Jakby wieże, którymi olbrzymy grały w szachy na planszy z mieniących się wszystkimi odcieniami żółci i zieleni pól ryżowych. Najwyraźniej nie skończyły gry, porzucając niedbale swoje zabawki w Delcie Rzeki Perłowej. No dobra, nie będę taka, powiem Wam.
Podczas panowania dynastii Ming, obszar znany współcześnie jako Kaiping, był nieustannie niszczony przez dwa żywioły- wodę, w postaci powodzi i ogień, którym plądrujący okolice bandyci podpalali wsie. Niektóre osady zaczęły się bronić poprzez budowanie wysokich wież zwanych Diaolou. Górne piętra były wykorzystywane jako rezydencje bogatych rodzin, niższe zaprojektowano z myślą o obronie- ściany były znacznie grubsze i mocniejsze niż na wyższych kondygnacjach, co uniemożliwiało rabusiom sforsowanie ich i podpalenie. Małe drzwi i okna, wzmocnione żelaznymi kratami i osłonami, były w stanie odeprzeć nawet atak z broni palnej. Specjalny układ otworów na wieńczących budowle tarasach, utrudniał dosięgnięcie broniących się i ułatwiał trafienie atakujących. Wyposażone w ówczesne systemy obserwacyjne i alarmowe, wieże Diaolou strzegły bezpieczeństwa całych wiosek. Jako, że dobrze sobie radziły, wkrótce stały się stałym elementem krajobrazu okolicy.
Dziś po czasach niepokoju zostało tylko senne wspomnienie i niezwykła architektura wiosek, wpisanych wspólnie na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO jako Kapinig Diaolou. Wiosek otoczonych bambusowym lasem i zamkniętych od przodu zbiornikiem wodnym- strumykiem lub stawem. Wszystko w zgodzie z zasadami feng shui. Kilka wysokich wież, co najmniej jedna na każdym z krańców osiedla. Po środku rząd niskich budynków z szarej cegły. Status rodziny można rozpoznać po zdobieniach na ścianach domostwa. Na klepisku suszą się orzeszki ziemne lub ryż. Bose dziecko przebiegnie chodnikiem, kura zerwie się z krzykiem. Zapach kadzideł wskazuje drogę do małych świątyń, talizmany na drzwiach pilnują szczęścia domowników. Na posadzce czerwienią się ślady dziękczynnych fajerwerków i konfetti. W przydomowych ogródkach drzewa uginają się od ciężaru bananów i papai. Wokół wiosek wyrosły sady ananasowe (niesamowite!) i karambolowe. Bogato zdobione wieże to dziś muzea pełne eksponatów upamiętniających zacne rody, które w nich mieszkały. W osiedlach niskich domów, których dawniej broniły, do dziś toczy się zwyczajne, spokojne życie.
Nie chcesz przegapić żadnego wpisu? Kliknij TU i zapisz się do newslettera!
Podoba Ci się? Podaj dalej! Twoja rekomendacja bardzo mnie ucieszy.
Danuta
17 grudnia 2013Niesamowite miejsce! Takie Chiny chcialabym zobaczyc na wlasne oczy:)
Travelling Milady
18 grudnia 2013Rety jak tam niewiarygodnie!!!Już spisałam nazwę, do mojej listy marzeń. Zazdroszczę, taki spokój bije z tych zdjęć, że mam ochotę jechać tam choćby teraz i zaszyć się na długi czas. Coś wspaniałego.
Basia
18 grudnia 2013Zazdroszczę, chciałabym tam być i zobaczyć to na żywo :)
wg108
18 grudnia 2013Kolejna ciekawa opowieść ;)
Tomek
18 grudnia 2013Hej! Ciekawy wpis. A ja właśnie wczoraj dodalem kilka zdjęć z pól ryżowych do mojego pseudobloga ;)
aboutwhatwomenlove
18 grudnia 2013zamarzyłam o tym miejscu przez chwilę :)
GOcha
19 grudnia 2013moi Chińscy znajomi ciągle polecają to miejsce, jako takie 'must-see’ bo w sumie mieszkamy rzut kamieniem od niego no i jest na liście UNESCO, ale… mnie kompletnie nie przekonuje. Chyba jako jedno z niewielu miejsc w Chinach, choćbym nie wiem ile patrzyła na zdjęcia. Do tego cena za wstęp…. oj.
Miłego :)
Ola Świstow
19 grudnia 2013Gocha to gdzie Ty dokładnie mieszkasz? Ja może nie rzut kamieniem, ale też nie jakoś strasznie daleko :-) Kwestia czy miejsce przekonuje czy nie- rzecz gustu. Mi się bardzo klimat tych wiosek podobał. I miasteczko Chikan też bardzo fajne (wrzucę niebawem zdjęcia z niego)- ale to prawdziwe, a nie studio telewizyjne i sztuczne ulice ;-) Co do cen za wstęp, to może przywykłam do ich poziomu w Chinach, ale biorąc pod uwagę ilość miejsc, które można odwiedzić na jednym karnecie, nie uważam by to było dużo, ale drogo/niedrogo to też, wiadomo, kwestia względna.
GOcha
20 grudnia 2013Mieszkam w Jiangmen, dlatego też to chyba wręcz obowiązek mieszkańców zachwalać takie dobre kulturowe.
Jeżeli chodzi o ceny wstępu w Chinach, to tak naprawdę, chyba wszędzie na świecie są takie – tylko w Polsce nas rozpieszczają wejściem w góry za 2,50zł studencki, 5zł cały czy wejściówki do muzeów też prawie za darmochę. W Polsce jeszcze tego nie doceniałam, teraz już tak.
Cena za Kaiping Dialou to jakies 120-130RMB, prawda? I właśnie, dostajesz wstęp do wieeelu atrakcji, a np. w takim Gulin płaci się 90RMB za wejście TYLKO do Jaskini Trzcinowej Fujarki. Mnie po prostu nie kręcą te wieże, dlatego i cena wydaje się za duża :) dużo nad tym myślałam i doszłam do wniosku, że dużo bardziej wolałabym jeszcze raz zjawić się w Danxia Mountain.
(a propos Danxia: http://chinacatnowl.tumblr.com u mnie wersja we mgle i deszczowa ;))
I mam nadzieję, że mój komentarz nie został odebrany jako: „mnie się nie podoba, to innym też nie może”, broń Boże! (rym zamierzony)
a tak poza tym, czy mi się wydaje, że masz też coś wspólnego z artykułem na bakier.pl o mieszkaniach w Chinach? Jakakolwiek odpowiedź, to i tak bardzo ciekawy. Mój chłopak też czytał z dużym zaciekawieniem.
Ola Świstow
20 grudnia 2013Danxia to rzeczywiście fantastyczne miejsce i jakbym miała wybrać jedno, to wybór padłby na Danxia od razu (zdecydowanie preferuję dzieła natury nad ludzkimi), ale… na szczęście wybierać nie trzeba :-) We mgle widzę też prezentuje się spektakularnie! Ja akurat trafiłam na słoneczną pogodę: https://pojechana.pl/2012/11/danxia-red-stone-park/.
I tak, to moje „Ciekawostki o rynku nieruchomości w Chinach” ukazały się na Bankier.pl dzięki współpracy z TamMieszkam.pl- dziękuję :-) Dla ciekawych tematu: https://pojechana.pl/publikacje/bankier/
Joanna
19 grudnia 2013zazdroszczę… tak zazdroszczę
śliczne widoki, śliczne zdjęcia
Just me
23 grudnia 2013Ten obłędny zapach czuć od samego patrzenia… wspaniała wyprawa!
Porównanie do figurek szachowych wież w dziesiątkę!
Ola Świstow
13 stycznia 2014Obłędny- to prawda. Dziękuję :-)
Małgorzata Olga
3 stycznia 2014Coś pięknego!
Andrzej
23 maja 2014Widzę, że niewiele się tam zmieniło przez 5 lat! Śliczne miejsce, gdzie faktycznie czuć powiew Chin sprzed lat…
baixiaotai
18 listopada 2014Diaolou. W mandaryńskim nie istnieje zgłoska „dia” :) Też bym je chciała zobaczyć, ale ode mnie trochę za daleko…
Ola Świstow
25 listopada 2014Dzięki! Już poprawiam! Tu i… w książce :-)
Renata
17 czerwca 2015Byłam i też się zachwyciłam, tym bardziej, że już na miejscu wypożyczyłyśmy z koleżankami rowery i jeździłyśmy po malowniczej okolicy jednośladem, oglądając niesamowite miejsca. Polecam!