Śniło mi się dziś, że robiłam zakupy w naszym chińskim markecie i ku swojemu zdziwieniu znalazłam tam suchą krakowską. Skąd kiełbasa w moich snach? Zapewne zaistniała w nich za sprawą intensywnego rozmyślania nad emigrancką listą życzeń. Koleżanka poleciała na dwa tygodnie do Polski i rzuciła przed wyjazdem „będę mieć mnóstwo miejsca w walizce w drodze powrotnej, wyślijcie mi smsem co chcecie żebym wam przywiozła”. Limit bagażu to święta rzecz i taka okazja często się nie trafia- grzech nie skorzystać! Oczywiście najchętniej chcielibyśmy polskie WSZYSTKO! Ulubione serki i rzodkiewki, tonę książek, pumpernikiel, popisowy bigos taty, mamine krokiety, pierogi teściowej, kochanego kota i przyjaciół też upchnęlibyśmy do tej walizki. Niestety musieliśmy się ograniczyć do kilku kilogramów (że też nasz kot musi być taki wielki!) więc nie lada gimnastyką było ułożenie krótkiej, konkretnej i realnej listy życzeń. Skoro tak moją głowę ta kwestia zajęła, że nawet w nocy spokoju mi nie daje, postanowiłam się ową listą podzielić. Zatem z Polski przylecą do nas:
Dość przyziemne te zachcianki, co? Lista moich życzeń z okazji zbliżających się świąt i przełomu roku a także dzisiejszego „koniec świata” jest rzecz jasna o wiele dłuższa, nie da się jednak pewnych rzeczy upchnąć do torby i na szczęście nie trzeba po nie jechać aż do Polski. Zabawne jak z zadumy nad kiełbasą można gładko przejść do filozoficznych rozmyślań nad sensem istnienia. Czego zatem sobie (wiem, wiem dość to przewrotne) życzę?
Życzę sobie (to chyba oczywiste) mnóstwa podróży, przygód i wspaniałych wspomnień. Dużo zapału i energii do realizacji obranych celów- czyli żeby mi się po prostu chciało! Wytrwałości w postanowieniach (czyli nie palę i biegam!), pomyślnych wiatrów, które popchną naszą życiową łódkę do właściwego portu i dobrych ludzi na mojej drodze. Cierpliwości to poproszę cały kontener bo u mnie zawsze z tym słabo, zdrowia (bo nie raz pokazało, że bez niego to można wszystko potłuc o kant… no wiecie) i żebym zawsze gdy zamknę oczy i przewinę „na podglądzie” ostatnie miesiące myślała tak jak teraz „ale ja mam fajne życie”. Chciałabym jeszcze nauczyć się odpoczywać, bez wyrzutów sumienia, że znowu czegoś nie zrobiłam- być dla siebie bardziej wyrozumiała po prostu. Mówić tak, by przekonać i pisać tak, byście nie mogli się oderwać i żeby sympatię Waszą zaskarbić mi się udało.
A czego Wam moi drodzy czytelnicy, poza uzależnieniem od Pojechanej życzę? Życzę Wam żebyście wiedzieli dokładnie czego chcecie od życia i zawsze odnajdywali w swoich bliskich to, czego szukacie i potrzebujecie. Żebyście byli szczęśliwi z miejsca, czasu i sposobu w jaki żyjecie, a jeśli tak nie będzie- siły i odwagi żeby to zmienić. Życzę Wam przyjemności z robienia dobrych rzeczy i tego miłego uczucia gdzieś koło żołądka gdy spotka Was życzliwość ze strony innych ludzi. A przede wszystkim życzę Wam ciekawości świata i fantazji, które sprawi, że codzienność nigdy nie będzie ani szara, ani smutna. No dobra, a teraz możecie już iść lepić te pierogi.
Człowiek od rzeczy niemożliwych, menadżerka, przedsiębiorczyni, dziennikarka, pasjonatka podróży, miłośniczka gór i cienia palm. Laureatka Travelerów National Geographic Polska w kategorii Blog Roku. Odwiedziła ponad 50 krajów, mieszkała w Anglii, Chinach i Francji. W czerwcu 2015 ukazała się jej debiutancka książka "Laowai w wielkim mieście. Zapiski z Chin".
wg108
21 grudnia 2012Zatem, pomyślnych wiatrów! Cokolwiek to oznacza ;)
Aleksandra Jezierska
21 grudnia 2012Kiełbasy i bigosu życzę Pojechańcu, bo reszta póki co do pozazdroszczenia tylko! Po bezczelnemu biorę sobie Twoje życzenia do serca i dopisuję Wielką Zmianę do mojej listy 2dosów ;) ściskam
Jacek Pierzynski
21 grudnia 2012Wesołych Świąt! I powodzenia w lepieniu pierogów (z kapustą pekińską i grzybami mun?) A barszcz nastawiony? ;)
boliviainmyeyes
21 grudnia 2012Wesolych Swiat!!:)
Dorota
22 grudnia 2012jakbym widziała swoją listę „zachcianek” ;-) do mnie właśnie też wiśniówka już leci! Mam nadzieję,że jak jutro zajrzę do skrzynki to już będzie ;) A żołądkową można znaleźć tutaj w sklepie – uwierzysz ? ;) może to nie taki koniec świata jak myślałam :) Życzę Ci spokojnych i radosnych Świąt! A sobie i innym życzę żebyś nam „blogowała” jak najdłużej ;-)
i.heart.hk
14 stycznia 2013Bigos to akurat możesz w Shenzhen zrobić. Kapusta kiszona jest w tym ichnim odpowiedniku Makro (przy Decathlonie jest jeden), nie pamiętam lokalnej nazwy, ale logo i barwy mają takie, że nie pomylisz. Majeranek i dobrą kiełbasę (no, może nie „dobrą”, ale najbardziej zbliżoną do kiełbasy) w Yitian Holiday Plaza (naprzeciwko Windows of the World) – tam jest Ole! No a reszta to już ogólno dostępna jest.
Dla mnie problemem były pierogi ruskie, bo białego sera ani SZ ani w HK nie uraczysz ;-)
pojechana
18 stycznia 2013Ale jak ja zrobię to się nie liczy! Najlepszy bigos robi mój tato :-)
Twarogu nie ma nigdzie, to prawda, dlatego tęsknotę za ruskimi zabijam chińskimi pierogami, które uwielbiam.
i.heart.hk
18 stycznia 2013Najlepszy bigos, to robię ja ;-)
Ja sobie przywiozłem trzy kostki po świętach, ale jakoś się nie mogę zabrać za te pierogi…
Jo
12 czerwca 2013biały ser, nieco podobny do polskiego, można czasami kupić w METRO (odpowiednik Maro) – w dużych kg opakowaniach (chłodnia) – kosztuje jakieś 120-150RMB. Pierogi wychodzą jak prawdziwe. W sklepie w Shekou (Yanshan Rd – 沿山路) też czasami można coś „upolować”
Jaśmina Różańska
4 września 2013Wódkę smakową nieproblem zrobić, choćby mieszając zwykłą z dużą ilością gęstego soku np. z wiśni ;)
Ola Świstow
4 września 2013Trzeba tylko jeszcze mieć dobrej jakości wódkę :-P Chińska ani koło dobrej, ani koło jakości nawet nie stała ;-)
Życzenia świąteczne
18 listopada 2013Świetny wpis! Czyta się go jednym tchem!
Ps. Czy Państwo dalej przebywają w Chinach?
Ps2. Wódkę smakową lepiej zrobić ze spirytusu i całych kawałków owoców….
Ola Świstow
19 listopada 2013Tak, jesteśmy w Chinach, okres świąteczny spędzimy jednak w tym roku w Australii :-)