Ocean głów na Nanjing Road ciągnie się po horyzont, nieprzerwanie wylewa się z podziemnych przejść metra- jakby gdzieś tam, na dole, znajdowała się maszynka do ekspresowej produkcji ludzi, wypluwająca ich całymi stadami. Tysiące kolorów, strzępków zdań w niezrozumiałym języku, pokrzykiwania ulicznych sprzedawców i soczysta czerwień chińskich flag rozdzierających ciężkie, gorące powietrze. Tu słowo „tłum” nabiera ciaśniejszego wymiaru.
Rozpoczął się Golden Week- 8 dni wolnych od pracy z okazji połączonych: rocznicy proklamowania Chińskiej Republiki Ludowej i Święta Jesieni, w zamian za dodatkowy pracujący weekend. Złoty Tydzień wprowadzono w celu rozruszania turystyki wewnątrz kraju. Udało się: miliony (tak, miliony!) Chińczyków odwiedza w tym czasie najpopularniejsze atrakcje turystyczne lub rodzinę w odległych zakątkach republiki. W tym roku podróżujący dostali od rządu dodatkowy prezent- zniesienie (w dniach 1-8 października) opłat na autostradach- im więcej osób wsiądzie w samochód, tym więcej będzie miało szanse zdobyć bilety kolejowe i lotnicze (o które podobno już od kilku dni bardzo trudno). „Władze Szanghaju spodziewają się podczas tegorocznego święta ponad 7 milionów odwiedzających”- przeczytałam w porannej gazecie. Skala zjawiska dotarła do mnie gdy wyszłam na ulicę.
Ekrany w metrze wyświetlają relację z zakorkowanych autostrad, przeplataną propagandowymi spotami wychwalającymi potęgę Chin. Czerwone flagi są wszędzie- na budynkach, latarniach, stacjach metra, autobusach, rozdawane na każdym rogu świętującym obywatelom. Na czym polega świętowanie? Uroczyste defilady, prężne piersi młodych żołnierzy, przemówienia władz? Skądże znowu! Chińczycy w Szanghaju robią to co zawsze. Tylko bardziej! Kupują i jedzą. Przed centrami handlowymi, które przygotowały na czas Złotego Tygodnia specjalne promocje, wiją się kilometrowe kolejki. Żeby zjeść loda na Nanjing Road (główny deptak ze sklepami i knajpami najpopularniejszych marek), trzeba pobrać od obsługi numerek i cierpliwie poczekać. A tłum trąca, depcze i zagłusza. Oazę spokoju znaleźć można jedynie w ogródku piwnym- ten sposób spędzania wolnego czasu nie jest w Chinach zbyt popularny więc stosunkowo łatwo można upolować stolik. Zmęczeni zakupami szanghajczycy (choć ma się wrażenie, że ich to nigdy nie męczy) udadzą się do najbliższego parku by pograć w karty, potańczyć, pośpiewać, pojeździć tandemem lub popływać łódką. Nie liczcie więc na wolną ławkę. Wieczorem rozbłysną miliony świateł i wystrzelą sztuczne ognie- będzie kolorowo, kiczowato i głośno. To Chińczycy lubią najbardziej!
Nie chcesz przegapić żadnego wpisu? Kliknij TU i zapisz się do newslettera!
Podoba Ci się? Podaj dalej! Twoja rekomendacja bardzo mnie ucieszy.
MacKati
1 października 2012Rety! ilu ich tam jest! I to na co dzień. Też marzę o takim Golden Week. Tymczasem mnie czeka co najwyżej golden weekend – a to nie to samo :/ super relacja :)