Szanghaj jest tak ogromny, że nie da się tego ogarnąć jedną małą głową a nawet dwiema. Wchodzimy do podziemnych labiryntów metra i co chwilę wysiadamy w innym świecie. Wśród nowoczesnych, jednych z najwyższych na świecie wieżowców ze stali i szkła, milionów neonów, tłumów przechodniów i przyprawiających o ból głowy dźwięków klaksonów. Ociekających luksusem apartamentowców i gigantycznych domów handlowych. Na wąskich uliczkach wzdłuż, których dostojnym rzędem stoją tradycyjne domy w stylu shikumen, w skalnych labiryntach ogrodów, które udają, że pamiętają czasy dynastii Ming. Na olbrzymich blokowiskach oblepionych klimatyzatorami jak lep muchami, w ulicznym zgiełku, zaczepiani przez ulicznych sprzedawców, łapiący ciekawe spojrzenia i serdeczne uśmiechy, popychani na ruchomych schodach i walczący o życie na przejściu dla pieszych.
Szanghaj jest kolorowy, nowoczesny, głośny i… czysty. Mimo, że zapach suszonej ryby podkreślany wysoką wilgotnością powietrza towarzyszy nam cały czas, to miasto wydaje się naprawdę czyste. Wyjątkiem są oczywiście biedniejsze uliczki, można jednak odnieść wrażenie, że władze miasta starają się ukryć je jak najbardziej przed przybyszami z odległych lądów. Slumsy zostały wyburzone, uliczne kramy z jedzeniem (nie wszystkie na szczęście) pozamykane za szybami barów. W końcu Szanghaj to spełnienie marzeń Chin o potędze, bogactwie i nowoczesności. Kto szuka ten znajdzie- wiadomo, dotarliśmy więc w miejsca gdzie o domach ze szkła nikt nawet nie marzy, gdzie sprzedawczyni sex- zabawek sadza dzieci między dmuchanymi lalkami by podać im kolację, a fryzjer na środku salonu odpala butlę gazową i smaży na wooku mięso z warzywami. Który Szanghaj jest prawdziwy? Każdy. Obyśmy odkryli jak najwięcej jego twarzy.
11 linii metra pozwala swobodnie poruszać się między tymi światami, wszystko doskonale oznaczone, również po angielsku. Jak dotąd nie mieliśmy żadnych problemów z komunikacją- ani miejską ani międzyludzką. Co prawda Chińczycy po angielsku mówią albo bardzo słabo albo wcale, są jednak tak otwarci i przyjaźni (przynajmniej ci, z którymi mieliśmy do tej pory do czynienia), że międzynarodowy migowy z reguły wystarcza.
Pierwsze spostrzeżenia dotyczące członków tej dwudziesto trzy milionowej społeczności? Kochają jeść i zakupy. Ma się wrażenie, że robią to bez przerwy. Jedno i drugie. Sklepy i bary są wszędzie. Każde wyjście z metra to wielki dom handlowy i jadłodajnia w jednym. Ich druga miłość to parki. Jest ich w Szanghaju bardzo dużo i bardzo dużo w nich Chińczyków. I bynajmniej nie przychodzą do nich na piwo jak to się w Polsce utarło. W parkach gra muzyka i ludzie tańczą. Naprawdę. I całkiem dobrze im to wychodzi. Grają też na różnych instrumentach, śpiewają (bywa że solo, bywa, że w duecie), rozciągają się, ćwiczą Tai Chi, grają w karty, w mahjonga, w go, w badmintona, puszczają latawce, łowią ryby. I to wszystko w parku! Napatrzeć się nie możemy!
A jak się czują dwa białasy w tym wielkim mieście? Moja jasna cera i włosy wzbudza zainteresowanie (szczególnie wśród osób starszych i dzieci) ale nie bądźmy hipokrytami… ja też się na nich gapię i z obiektywem niemal do mieszkań wchodzę więc niech sobie popatrzą! Tomek przewyższa wzrostem średnią „społeczeństwa”o głowę, co pomaga w metrze (nie musi za bardzo ustępować miejsca przechodzącym, większość mieści mu się pod pachą), ale sprawia małe problemy przy prasowaniu (deska sięga mu do połowy uda). A tak na poważnie to bardzo nam się tu podoba, spodziewaliśmy się chyba, że będzie nam się trudniej odnaleźć, tymczasem bardzo przyjemne to emigracji początki.
Często pytacie mnie o rekomendacje noclegów w Szanghaju, wyszukałam więc dla Was polecane przez podróżników hostele w dobrej lokalizacji i przystępnej cenie:
Udanej wizyty!
Podoba Ci się? Daj lajka, podaj dalej! Twoja rekomendacja bardzo mnie ucieszy.
Nie chcesz przegapić żadnego wpisu? Kliknij TU i zapisz się do newslettera!
MacKati
26 września 2012początek relacji zapowiada się interesująco :) Szanghaj na zdjęciach jest piękny. Podobne wrażenia usłyszeliśmy od osoby, która zwiedzała Chiny kilka lat temu i miała na ten temat prezentację w „Południku 18” w Gdańsku. Pozdrawiam!
Życie w tropikach / Life in the tropics
27 września 2012No fajnie, fajnie. A charchają na chodniki w Szanghaju czy mają zakaz jak w Singapurze czy Kuala Lumpur? :-). Powodzenia w nowym życiu!
pojechana
28 września 2012Pocharchują po kątach, ale jest zakaz więc się pilnują. Dźwięku charcha spod śledziony jednak zapomnieć się nie da… Bleah!
Pani Peonia
29 września 2012Bardzo ciekawie piszesz. Chiny też bym chciała zobaczyć… Proszę jeszcze! Lubie zdjecia uliczne!
Podróże bez ości
21 września 2016Mój debiut w Szanghaju nastąpił w czerwcu tego roku. Byłem w drodze z Bali i miałem tam kilkanaście godzin postoju. Tylko tyle godzin wystarczy, bym chciał tam wrócić :).