Ostatni check bagażu i jedziemy na warszawskie lotnisko. Mały stresik przy odprawie- czy wszystko na pewno ok z biletami i bagażem. W końcu przyjemność pierwszego startu, fast food w Amsterdamie (paskudny!) i kilka godzin nudy na lotnisku, z którego, jak się okazuje, wyjść nie możemy, gdyż kupiliśmy na polskiej bezcłówce gorzką żołądkową. Właściwie to moglibyśmy, ale jak już wyjdziemy ze strefy transferowej, to nikt nas nie wpuści z powrotem na lotnisko z wódką w bagażu podręcznym. Szybka kalkulacja i… wybieramy możliwość dotargania żołądkówki do Tajlandii- typowi Polacy.
Start opóźnia się 1,5 godziny gdyż jeden z pasażerów, w chwilę po tym jak zajął swoje miejsce, traci przytomność. Niestety to koniec podróży staruszka, który zostaje odwieziony z pasa startowego do szpitala. Dotankowywanie samolotu po zaledwie godzinie stania na włączonych silnikach daje obraz temu jak daleko lecimy. Wreszcie odrywamy się od ziemi.
Jedzenie w samolocie jak zwykle paskudne- papka z rozgotowanych warzyw, pseudo mięsna mielonka uformowana w kotleta, jajecznica z proszku a często coś, czego ani po wyglądzie ani po smaku (nie wspominając o zapachu) zidentyfikować nie można. Nigdy nie zrozumiem czemu na długich trasach nie mogą po prostu dać zwykłych (czyt. zjadliwych) kanapek. Wizja tajskiej kuchni pomaga przełknąć kolację. Jeszcze tylko kilka godzin. Tylko kilka!
Cały dziennik z podróży po Tajlandii znajdziesz TU.
Nie chcesz przegapić żadnego wpisu? Zapisz się do newslettera- wystarczy, że w okienku po prawej stronie podasz swój email i klikniesz „włącz powiadamiacz”.
Podoba Ci się? Podaj dalej! Twoja rekomendacja bardzo mnie ucieszy.
Kinga
7 marca 2015Przez ostatni tydzień chowałam się w pracy po kątach i czytałam Twój każdy post o Tajlandii, jeden po drugim. Z każdym zdaniem serce waliło mi coraz mocniej, a wyobraźnia zaczynała wariować. Nie wiem kiedy minął mi ten tydzień, pracowałam jak robot wciąż marząc o Tajlandii. Teraz już nic nie poradzę, muszę zobaczyć to piękno na własne oczy, lecę we wrześniu.
Dietetyczka
31 października 2015Uwielbiam Twojego bloga, ostatnio postanowiłam, zobaczyć jak to wyglądało od początku. Miło :)