Miejsca w Boliwii, na zobaczeniu których zależało mi najbardziej to Eduardo Avarora National Reserve z (między innymi) wulkanem Lincancabur, najwyżej położona na świecie stolica czyli La Paz, wulkan Sajama, jezioro Tikikaka i oczywiście największe na świecie solnisko: Salar de Uyuni. Zanim tu jednak przyjechaliśmy, nasłuchałam się i naczytałam opowieści o tym, że wjechać na Salar można tylko wypożyczonym samochodem z przewodnikiem, że nocować trzeba w hotelu na wyspie, że wjazd jest płatny i tak dalej. Znając moją niechęć do zorganizowanych wycieczek i do sytuacji, gdy coś muszę, możecie sobie wyobrazić moją radość, gdy doszukałam się kolejnych relacji podróżników, którzy nie tylko wjechali na Salar de Uyuni własnym samochodem bez żadnych przeszkód, ale i spali na dziko, na własną rękę, zdala od tłumów turystów, otoczeni tylko kaktusami i ciągnącą się po horyzont solną pustynią.
Salar de Uyuni iskrzył się w słońcu jak świeży śnieg już z daleka, na długo zanim piaszczystą, wyboistą drogą dojechaliśmy do jego południowego brzegu. Wjechaliśmy na biało-szary solny szlak wyznaczony śladami terenowych kół naszych poprzedników, by za chwilę, po zbadaniu terenu tupnięciem nogi (sół twarda jak skała!) zboczyć z głównej ścieżki w poszukiwaniu najlepszego miejsca na kemping. Tak, postanowiliśmy spać na Salar de Uyuni pod namiotem!
Adrien nie mógł odmówić sobie przyjemności wciśnięcia gazu do końca, gdy samochód lekko sunął po gładkiej powierzchni, ja (gdy zwolnił), wejścia na dach, by podczas jazdy chłonąć niepostykane piękno białej pustynii. W końcu znaleźliśmy idealne miejsce na nocleg- koralową wyspę, której położenie obiecywało osłonę przed silnym wieczornym wiatrem, a twarde podłoże brak problemów z opuszczeniem biwaku ciężkim samochodem na drugi dzień.
Jeszcze zanim przygotowaliśmy nasz obóz, wspięliśmy się na szczyt porośniętej kolczastymi krzewami i olbrzymimi kaktusami wyspę, by podziwiać nieziemką pamoramę. Nazbieraliśmy suchych gałęzi na ognisko, rozstawiliśmy namiot, rozłożyliśmy naszą polową kuchnię i zabraliśmy się za przygotowanie kolacji, gdy nieopodal zatrzymały się dwa motory. Od razu rozpoznaliśmy sylwetki motocyklistów, z którymi mijaliśmy się już dwa razy na południu Boliwii. Wesoła trójka z Nowej Zelandii przyłączyła się do nas i przy cieple ogniska i podróżniczych opowieściach podlewanych boliwijskim piwem upłynęła nam noc.
A co robiliśmy na drugi dzień? To co się robi na Salar de Uyuni! Wyginające perspektywę na wszystkie strony zabawne zdjęcia. Niestety solnisko było zbyt suche, by zobaczyć słynny efekt lustra, czyli nieba odbijającego się w tafli wody pokrywającej Salar, ale… przecież życie nie kończy się teraz. Jeszcze będzie (a jak nie będzie, to się ją zrobi) okazja.
Trasę podróży A&A dookoła świata możesz śledzić TU.
Podoba Ci się? Daj lajka, podaj dalej! Twoja rekomendacja bardzo mnie ucieszy.
Nie chcesz przegapić żadnego wpisu? Kliknij TU i zapisz się do newslettera!
magda
31 maja 2016:D czad
Aleksandra Świstow
9 czerwca 2016Co nie? :-D
Julianna Jazzulka
31 maja 2016Super zdjęcie!!!! <3
Pojechana - The Real Gone
1 czerwca 2016Dzięki! Nie było łatwo strzelic takie będąc tylko we dwoje.
Danuta/boliviainmyeyes
1 czerwca 2016Ja tez nie widzialam efektu lustra, ale tez mysle, ze bedzie jeszcze okazja;) Cudowne miejsce!
Gosia
2 czerwca 2016Super zdjęcia :)
Aleksandra Świstow
9 czerwca 2016Dzięki Gosia :-)
Felipe
2 czerwca 2016Boliwia, to moje miejsce na ziemi. Nie zapomnijcie o magicznej Copacabanie…! :)
https://www.poznaj-swiat.pl/artykul,Filip_Choma_-_Copacabana_nad_Titicaca,960
Mam nadzieję, że już niedługo tam wrócę ;)
Aleksandra Świstow
9 czerwca 2016A mi Copacabana zupełnie się nie spodobała! Wkrótce będzie o tym na blogu :-)
Agnieszka
15 czerwca 2016Dobre wieści – jednak się da bez hotelu i przewodnika??. Zdjęcia świetne!
Iza D
22 czerwca 2016Fajne zdjęcia :) i fajny macie ten domek :) Pozdrawiam ze starego korpo ;)
Krzysztof
27 lipca 2016Wow. Niesamowite zdjecia. Az kusi zeby pojechac do Boliwii. Podrozuje czesto do Brazylii ale chyba nastepnym razem wybiore Boliwie i wybrzeza Pacyfiku :)
ps. Te kaktusy nie kłują ;)?
Aleksandra Świstow
1 lipca 2019Kłują max!
g
1 sierpnia 2016jakie to cudowne miejsce
Marcin
1 lipca 2019Super wycieczka na własną rękę. Chcemy taką zrobić w październiku. Dasz namiar na miejsce skąd wypożyczyliście samochód i czy polecasz wypożyczalnie?
Aleksandra Świstow
1 lipca 2019Cześć Marcin,
Niestety nie mogę Ci pomóc- byliśmy w podróży na tyle długo, że kupiliśmy samochód. Nie mam więc informacji z pierwszej ręki na temat wypożyczania auta w Boliwii.
Powodzenia!
Marcin
2 lipca 2019Ola, dzięki za odpowiedź. Mało jest osób, które na własną rękę zorganizowały taki trip, więc muszę Cię jeszcze o kilka rzeczy podpytać, mam nadzieję, że znajdziesz chwilę na odpowiedź :) Jeśli chodzi o samodzielny trip: Sucre – Laguna Verde– Salar Uyuni – Sucre, to czy nie ma problemów formalnych typu jakieś wstępy do parków, pozwolenia na wjazd samochodem (zakładając, że mamy 4wd i pozwolenie z wypożyczalni na jazdę po salarze), czy czuliście się niebezpiecznie campując na dziko na pustyni? Jak sobie poradziliście z chorobą wysokościową, żeby frajdy z wyjazdu nie zabrała, jak z jazdą po suchej pustyni – czy to faktycznie wymaga jakieś mega wprawy w jeździe off-road? Czy spaliście gdzieś oprócz własnego namiotu (jakieś schroniska np.) i wreszcie czy możesz polecić dobry śpiwór na tamtejsze warunki:) planujemy wyjazd w październiku.
Kasia
3 stycznia 2022Powiem szczerze bardzo odważne, nie wiem czy ja bym się podołała na taką wycieczkę na własną rękę, ale zdjęcia przecudowne. Dopiszę sobie ten kierunek do mojej listy i wybiorę się tam na wycieczkę zorganizowaną! :P
Rohan
18 sierpnia 2023Wow, trzeba mieć odwagę, aby udać się w takie miejsce. Ja mam małe dzieci więc jedynie plaża, zjeżdżalnie i all inclusive. Ale przyjdzie czas jeszcze i na takie wyprawy!