Chciałabyś być bardziej pracowita, wysportowana, zdrowsza, mądrzejsza, szczęśliwsza? Robisz listy zadań, przemian, postanowień? I co? Na postanowieniach się kończy, a zamiast pozytywnych zmian przychodzi poczucie własnego nieudacznictwa? Skąd ja to znam… Gdyby ktoś mnie zapytał czego w sobie nie lubię, w pierwszej piątce swoich wad wymieniłabym lenistwo. Lenistwo i mocno z nim związany słomiany zapał. Niestety, choć moja głowa przypomina fabrykę o wysokiej wydajności, pracuje non stop na zwiększonych obrotach i wypluwa pomysły całymi stadami, tak realizacja owych pomysłów przypomina źle zorganizowaną manufakturę, która rzadko który projekt potrafi doprowadzić do końca. Od lat próbuję zmobilizować się do działania, lepiej zorganizować, lepiej zarządzać czasem, więcej pracować, więcej się uczyć, uprawiać więcej sportów, ale zapału mi starcza na tydzień- dwa. I znów wszystko wraca do leniwej normy.
Zamiast przygotowywać kolejną listę zadań, których prawdopodobnie nigdy nie zrealizuję, postanowiłam przyjrzeć się powodom dlaczego wszystkie moje próby udoskonalania kończą się fiaskiem. I wiecie co? Chyba znalazłam swoje sposoby jak realizować postanowienia i polepszyć swoje życie.
Większość moich dotychczasowych list zadań do zrobienia czy zmian do wprowadzenia dotyczyło rozmaitych aktywności- więcej postów na bloga, więcej nauki obcego języka, więcej sportu. Żelaznej dyscypliny nigdy nie udawało mi się długo trzymać, w końcu zawsze wygrywało lenistwo i zmęczenie (co zapraszało na salony rezygnację i poczucie własnej mierności). W końcu zrozumiałam, że nie dokładania kolejnych zadań mi potrzeba, a zastrzyku energii! Listę spraw do zrobienia zastąpiłam więc listą nowych zasad dla ciała i ducha:
Wstawaj wcześnie rano – wcześnie dla każdego znaczy co innego, ja postanowiam wstawać o 7:30, mimo że teoretycznie mogłabym spać do południa. Jednak jako, że budzika nie używałam na co dzień od ponad roku, wiedziałam, że jeśli wyrwie mnie ze zbyt głębokiego snu, po prostu go zignoruję (czyli wyłączę i przewrócę się na drugi bok). Dlatego zaczęłam od budzika ustawionego blisko godziny, o której z reguły sama się budzę i przestawiałam go codziennie o 15 minut. W ten sposób w krótkiem czasie i bez wielkiego wysiłku przestawiłam się na wstawanie o 7:30. Jeśli jesteś wyjątkowym śpiochem, a chcesz zmienić swoje nawyki, przestawiaj budzik nawet o dwie minuty dziennie (to daje po miesiącu godzinę!). A po co wstawać rano? Przecież świat jest fascynujący, a każdy kolejny dzień niesie ze sobą tyle możliwości! Takie myślenie dodaje energii. Gdy budzisz się podekscytowana tym, co przynieść może dzień, wyskakujesz z łóżka z uśmiechem na ustach. A co się dzieje gdy przewracasz się z boku na bok przez kilka godzin bo „jeszcze 5 minutek, jeszcze chwilkę”? Czas przecieka ci przez palce i nic Ci się nie chce, na nic nie przebierasz nogami, stoisz (czy wręcz leżysz) w miejscu.
Zacznij dzień od kilkuminutowych ćwiczeń – nie musisz od razu biec maratonu przez śnieżne zaspy, 10 minut porannego rozciągania czy 50 przysiadów na początek wystarczy. Niech to się stanie twoją rutyną, twoją chwilą dla siebie. Poćwicz, odpręż się, myśl o swoim oddechu a potem hop pod prysznic! Ja zaczęłam od 10 minut rozciągania i brzuszków. Przy systematycznych ćwiczeniach forma rośnie bardzo szybko, zaczęłam więc dodawać kolejne ćwiczenia i tym sposobem już po trzech tygodniach ćwiczę rano 6 razy w tygodniu (mięśnie potrzebują również przerwy na regenerację, pamiętaj o tym) po 30 minut. Jak wybrałam ćwiczenia? Rozebrałam się do naga, popatrzyłam w lustro i zapytałam siebie samej zmiany w jakiej partii ciała przyniosą mi najwięcej radochy i na te partie ćwiczę. I wiecie co? Już widać efekty!
Zadbaj o swoją dietę – zapomnij jednak o zakazach i nakazach w stylu „żadnego alkoholu”, czy „będę jeść więcej warzyw”, sama dobrze wiesz, że to nie działa. Chcesz zmian? To pora na konkrety! Może zrezygnujesz ze smażonych potraw na śniadanie? Albo zaczniesz jadać śniadania? Może codziennie na drugie śniadanie wypijesz koktajl warzywny? Nie będziesz jeść po 20:00? Zrezygnujesz z czerwonego mięsa i białego pieczywa? Przestaniesz jeść chipsy? Możliwości jest mnóstwo, wybierz coś dla siebie i poczuj się lepiej wprowadzając do swojej diety małe, konkretne ulepszenia.
Już po kilku dniach od wprowadzenia tych prostych zmian (oczywiście trochę oszukiwałam na początku, ale w końcu zachowania te stały się moją rutyną), poczułam więcej energii, a nic tak dobrze nie radzi sobie z lenistwem jak odpowiednia motywacja (której mi akurat nie brakuje) i… dobre samopoczucie!
Gdy energii przybyło, a dzień dzięki porannemu wstawaniu się wydłużył, po raz kolejny przyjrzałam się swoim nigdy niezrealizowanym listom zadań, jednak zamiast po raz kolejny zastanawiać się czemu nie wypaliły, spróbowałam przywołać w pamięci sytuacje, w których próby ulepszania mojego życia zakończyły się sukcesem. Co się okazało? Że w moim przypadku skuteczna jest strategia małych, ale sprecyzowanych kroków. Że nie umiem zrealizować zadania określonego jako „będę więcej uczyć się francuskiego”, albo „będę więcej pisać na blogu”, czy „będę systematycznie odpowiadać na maile”, ale „zrobię dwa ćwiczenia z francuskiego dziennie”, „opublikuję na blogu minimum jeden wpis tygodniowo” czy „w każdy poniedziałek odpiszę na wszystkie maile” są jak najbardziej realne.
Chcesz więcej, szybciej, bardziej, ale czy wiesz po co? A może wiesz co („chcę awansować”, „chcę przebiec maraton”), ale nie wiesz jak? Wyznaczaj sobie cele, a drogę do nich dziel na małe, konkretne kroki. Uwierz mi, gdybym na swojej liście „TO DO” zapisała „zostanę dziennikarzem podróżniczym”, zapewne nigdy by się to nie zdarzyło, bo… nie wiedziałabym jak się za to zabrać. Cel „publikacja w Poznaj Świat”, czy „publikacja w Travelerze” dużo łatwiej zrealizować. Mierz wysoko, ale wyznaczaj cele, których realizacja jest w zasięgu twoich rąk- tu i teraz. Chcesz zostać kosmonautą? Super, więc najpierw chcij zaliczyć na 5 test z fizyki. Duże cele napawają strachem i demotywują, jednak gdy rozpiszemy je na małe, zwyczajne czynności, nagle okazuje się, że możemy osiągnąć wiele. Krok za krokiem.
Zauważyłaś, że wybierając rodzaj ćwiczeń nie zastanawiałam się wyglądu jakiej swojej części ciała nie lubię, a zmiana w której przyniesie mi najwięcej satysfakcji? Niby to samo, a jednak zupełnie inaczej. Czytałaś moje podsumowanie 2015 roku, w którym wymieniłam wyłącznie pozytywne wydarzenia? Zauważyłaś, że próbując znaleźć swój sposób na realizację zadań skupiłam się na tych, które zakończyły się sukcesem, a nie na tych, których nie zrealizowałam (mimo że jest ich dużo dużo więcej)? Pozytywna motywacja jest dużo silniejsza niż negatywna, a w tej całej zabawie o której piszę, chodzi o to żeby dać sobie szansę na fajniejsze życie i większe zadowolenie z siebie, a nie odwrotnie. Jak często ganisz się za porażki, małe potknięcia? Jak często myślisz o tym co ci się udało? No właśnie… Weź teraz kartkę i długopis i wypisz listę swoich małych sukcesów z ostatnich trzech miesięcy. Niech to będzie pierwsza udana szarlotka czy rozmowa z szefem o podwyżce, którą się tak bardzo stresowałaś. Wszystkie momenty gdy pokonałaś swoje słabości, gdy ciężko na coś pracowałaś, gdy zrobiłaś coś po raz pierwszy, udoskonaliłaś jakiś proces, wyciągnęłaś wnioski z wcześniejszego błędu. Jest trochę tego, co? Miło, prawda?
Masz już listę wszystkich zmian, postanowień, zadań do zrobienia? To teraz skreśl połowę. I dopiero wtedy zaczynaj. Polecam, by to było jeszcze dziś. Powodzenia!
Podoba Ci się? Daj lajka, podaj dalej! Twoja rekomendacja bardzo mnie ucieszy.
Nie chcesz przegapić żadnego wpisu? Kliknij TU i zapisz się do newslettera!
Człowiek od rzeczy niemożliwych, menadżerka, przedsiębiorczyni, dziennikarka, pasjonatka podróży, miłośniczka gór i cienia palm. Laureatka Travelerów National Geographic Polska w kategorii Blog Roku. Odwiedziła ponad 50 krajów, mieszkała w Anglii, Chinach i Francji. W czerwcu 2015 ukazała się jej debiutancka książka "Laowai w wielkim mieście. Zapiski z Chin".
Marzena Badziak
20 stycznia 2016Kochana, z nieba mi spadasz z tym tekstem :)
Pojechana
21 stycznia 2016Mówisz i masz ;-)
Anna
22 stycznia 2016Świetny artykuł. Jak prawdziwa rada przyjaciółki od serca
Aleksandra Świstow
24 stycznia 2016Cieszę się Aniu, że tak go odbierasz :-)
Eva
22 stycznia 2016Bardzo motywujący tekst! A optymizm najlepszą receptą na szczęście! :)
Aleksandra Świstow
24 stycznia 2016Optymizm, motywacja i szczypta szaleństwa :-)
Buba
23 stycznia 2016Filozofia Kaizen :)
Aleksandra Świstow
24 stycznia 2016To już ktoś to przede mną wymyślił?! ;-) A tak serio to (wstyd się przyznać) nie znałam tej filozofii. Teraz czytam, czytam i to dokładnie to o czym piszę, jedyne działające dla mnie podejście. Dzięki Aga, douczę się o filozofii kaizen (która choć nieznana do tej pory, okazuje się mi bardzo bliska) i na pewno coś więcej na ten temat napiszę.
Dominika - Head Divided
24 stycznia 2016Dobry pomysł z tym przestawianiem budzika, nawet o minutę wcześniej! Nie wpadłabym na to sama, a mam wielki problem nawet ze wstaniem o 8! Dzięki, dziś spróbuję pobawić się trochę z tym budzikiem i zobaczymy co z tego wyjdzie ;)
Eliza
24 stycznia 2016Wszystko pięknie, ale co ma zrobić SOWA? Jestem przekonana, że to uwarunkowanie genetyczne. Wstać wcześnie oznacza dla mnie bycie nieprzytomna cały dzień :(
Anita
3 stycznia 2018Eliza, jeśli mogę coś doradzić – zapoznaj się z książką „Potęga KIEDY”. Rzeczywiście o tym, ile snu potrzebujemy i kiedy oraz jak gospodarujemy naszą energią w ciągu doby, decyduje nasz zegar biologiczny (czyli genetyka). Książka jednak mówi o tym, że nie istnieje coś takiego jak podział na „sowy” i „skowronki”, ale na „delfiny”, „niedźwiedzie”, „wilki” i „lwy”. Odpowiadasz na kilka pytań zawartych w książce- ustalenie swojego hronotypu nie jest trudne. Następnie masz baardzo praktyczne wskazówki, jakich zmian (często drobnych) dokonać w swoim harmonogramie, żeby się lepiej wysypiać i lepiej gospodarować energią w ciągu doby. Określone hronotypy mają tendencję do popełniania konkretnych błędów, na co są konkretne rozwiązania. Serio – bardzo przydatna książka. Nawet, jeśli nie wszystkie rozdziały Cię zainteresują, to te mówiące o tym, co i jak zmienić, żeby się wysypiać (a od tego zależy cały dzień) zdecydowanie Ci pomogą. Powodzenia!
Marta Kamińska
24 stycznia 2016Mam nadzieję, że teraz uda mi się już wszystkie postanowienia zrealizować! :):):)
Katsunetka
24 stycznia 2016Tego mi dzisiaj było trzeba, takie pozytywnego kopniaka, żeby wziąć się w garść.
Sonia Oczadły
24 stycznia 2016Najważniejsze to wierzyć w siebie i być swoim najwierniejszym fanem, dzięki temu mamy solidne fundamenty by spełniać marzenia ;)
Fedynad Ludwik
3 maja 2016A no ładnie to napisałaś ! Realnie, roztropnie, wiarygodnie. Motywująco i MĄDRZE. Dziekujemy i czytajmy i róbmy. Zachecam wszyskie Panie i Panów!
Pojechana
3 maja 2016Dzięki! ☺️
Edyta Meler
3 maja 2016Wywołałaś uśmiech na mym licu … dzięki
100 przysiadów o poranku urodziło się przy lekturze …
Może maj …
Może TY …
wesprzecie moje miesięczne „postanowienie” ❤️
Pojechana
3 maja 2016Trzymam kciuki! Za przysiady i za piękny maj ☺️
magda
3 maja 2016amen :D
runthewords.pl
3 maja 2016Motywacji można szukać patrząc na Ciebie i śledząc Twojego bloga :)
Pojechana
4 maja 2016No nie wiem, ja to się właśnie ciągle potykam ;-)
Anna Rvr
21 grudnia 2016sama prawda.
Monika
21 grudnia 2016super pozytywny tekst , dzięki :-) !!!
Połącz Kropki
21 grudnia 2016” Przecież świat jest fascynujący, a każdy kolejny dzień niesie ze sobą tyle możliwości” Chyba muszę sobie powtarzać to codziennie rano, może będzie lepiej:)
Dzięki za ten wpis. Teraz tego mi było trzeba:)
Gabriela Kizoń
21 grudnia 2016Zadnych postanowien !
On my way
28 września 2017Znam, niestety… Bardzo ciekawy wpis i podejście do tematu. Na samym początku warto też wypisać wszystko (totalnie!) co chodziło nam po głowie, żeby z zacząć ze spokojem ;)
Karolina Basak
28 września 2017Jakbym czytała o sobie.. Świetny, a przede wszystkim szczery wpis!
Pojechana - The Real Gone
29 września 2017Dzięki :-)
Ewa Sulima
29 września 2017Kochana, mega się zgadzam :) tylko matematycznie jeśli przestawisz zegarek o 1 minutę dziennie to w miesiąc wyjdzie pół godziny a nie godzina
Pojechana - The Real Gone
29 września 2017O masz! Pewnie miały być dwie minuty początkowo, a potem mi się odwidziało ;-)
Magda PoraSki
29 września 2017Dzień jak codzień… chyba warto się nauczyć all you need is less, ale to długa i bardzo trudna lekcja…