Back to home
życie w Chinach

Miłość made in China

Wiecie jaki dziś dzień? Chińskie „walentynki”! Tradycyjne święto zakochanych w Chinach czyli Qixi, zwane również Dniem Podwójnej Siódemki i Świętem Siedmiu Umiejętności, które przypada siódmego dnia siódmego miesiąca kalendarza księżycowego. Według legendy, biedny pasterz Niu Lang zakochał się we wróżce Zhi Nu, która mieszkała w niebie. Pasterz wyruszył odszukać swoją ukochaną, ale zła królowa rzuciła między nich Drogę Mleczną. Kochankowie mają możliwość spotkać się tylko raz w roku, siódmego dnia siódmego miesiąca księżycowego, gdy srocze skrzydła tworzą nad Drogą Mleczną most.

Dawniej w tym dniu panny na wydaniu demonstrowały swoje umiejętności: szycie, gotowanie, haftowanie, grę na instrumentach muzycznych. Dziś święto nabrało bardziej komercyjnego charakteru, będą kwiaty, prezenty i romantyczne kolacje, a na ślubnym kobiercu stanie rekordowa ilość par. A, że młodzi Chińczycy z dużych miast chętnie poddają się zachodnim trendom, święto zakochanych obchodzone jest tu dwa razy, również 14 lutego.

W dzisiejszych Chinach dokonują się olbrzymie zmiany obyczajowe, jak duże niech zaświadczy fakt, że coraz częściej panny młode zakładają na ślub białe suknie w miejsce tradycyjnych czerwonych. Nic by w tym nie było zaskakującego, gdyby nie to, że biel w Chinach jest kolorem… żałoby. Podczas tradycyjnej uroczystości zaślubin dominuje kolor czerwony  symbolizujący szczęście i dobrobyt. Ważnym elementem przyjęcia, którego datę powinien wyznaczyć astrolog, jest ceremonia parzenia herbaty i, podobnie jak w Europie, krojenie weselnego tortu. Nowym zwyczajem jest robienie przez młode pary przedślubnych sesji zdjęciowych, przez co urokliwe części miast wypełniają się w weekendy strojnie ubranymi narzeczonymi i ekipami fotograficznymi. Efekt tych sesji goście mogą podziwiać podczas wesela.

chińskie walentynki

Mimo dużych zmian, tradycja wciąż ma wpływ na zachowanie młodych ludzi. Pamiętać należy, że przez tysiąclecia małżeństwo było w Chinach kontraktem zawieranym przez dwie rodziny, często nawet przed narodzinami przyszłych małżonków. Dziś wciąż to pozycja społeczna i majątek mają kluczowe znaczenie w wyborze życiowego partnera (ważnym elementem jest też dopasowanie dat urodzeń przyszłych współmałżonków), a zgoda rodziców jest wymogiem formalnym. Małżeństwo ma bowiem zapewnić nie tylko przedłużenie rodu mężczyźnie i godziwe warunki życia dla kobiety, ale jest również swoistym programem emerytalnym dla rodziców. Przywiązanie do rodziny jest jedną z kluczowych kwestii chińskiej kultury, cnota synowska (posłuszeństwo wobec rodziców) najwyższą cnotą, a potomek największym skarbem- na tych prawdach zbudowana jest instytucja małżeństwa, nie na romantycznej miłości. Wciąż w wielu miastach, z reguły w parkach odbywają się targi matrymonialne, na których spośród anonsów zawierających wiek, wzrost, zarobki, wykształcenie, etc. można wybrać kandydata na męża czy też żonę.

miłość w Chinach

Przestały mnie już dziwić skargi dobiegających 30-tki niezamężnych koleżanek, że rodzice stawiają ultimatum dotyczące małżeństwa i aranżują im randki z potencjalnymi narzeczonymi. Te wykształcone, na co dzień niezwykle nowoczesne dziewczyny, stają prze wielkim dylematem moralnym. Z jednej strony nie wyobrażają sobie spędzić życia z kimś kogo nie kochają i kogo same nie wybrały, z drugiej, nie chcą zawieść rodziców. A rodzice nie chcą ryzykować, że poprzez swoje staropanieństwo lub starokawalerstwo dzieci okryją rodzinę hańbą i narazi ich na samotną starość. Zapytałam niedawno mojej bliskiej znajomej czemu nie powie mamie, że te próby swatania tylko ją przygnębiają i smucą:

– No coś Ty! Nie mogę jej tego powiedzieć, to byłby brak szacunku! – odpowiedziała wzburzona.

W wyjątkowo trudnej sytuacji znaleźli się chińscy mężczyźni, bo znaleźć żonę w Chinach w dzisiejszych czasach nie jest łatwo. Wieloletnia polityka jednego dziecka doprowadziła do dysproporcji w populacji kobiet i mężczyzn. Dodatkowo w dużych nowoczesnych miastach kandydatki na żony podbierają im przybysze z zachodu. Młode Chinki mogą przebierać w kandydatach, młodzi Chińczycy muszą spełnić wymogi finansowe (w dzisiejszych czasach panny z miasta oczekują od mężczyzny, że wniesie do związku mieszkanie) i zaskarbić sobie sympatię przyszłych teściów. Te kwestie decydują o chińskich sposobach „na podryw”, których kluczowym elementem są prezenty. Im droższe tym lepsze, choć mile widziane są również drobne upominki (z uwagi na rosnącą w siłę kulturę lolitek są to często pluszowe maskotki), których jednak powinno być odpowiednio dużo. Nie będzie przesadą jeśli powiem, że w Chinach adorowane kobiety są dosłownie obsypywane prezentami. I to nie tylko kobiety, ale również ich rodzice. Wszak to o ich zgodę musi zabiegać kandydat. W dobrym tonie są też kwiaty, najlepiej czerwone. Młode Chinki twierdzą też, że mężczyzna powinien być szarmancki- według moich obserwacji pojęcie to oznacza dla nich tyle co „nosić swojej kobiecie torebkę”.

miłość w Chinach

Zmiany obyczajowe zaszły na tyle daleko, że dziś młode pary chodzą na randki bez przyzwoitki i  publicznie okazują sobie uczucia, co jeszcze kilkanaście lat temu było nie do pomyślenia. Chińczycy mają też coraz bardziej liberalne podejście do seksu przedmałżeńskiego, co jednak oznacza uprawianie go, a nie mówienie o nim. Seks w większości przypadków pozostaje tematem tabu. Pamiętajmy jednak, że przemiany te widoczne są głównie w wielkich miastach, na wsiach życie wciąż toczy się dawnym torem.

A ja się właśnie zastanawiam, czy dla uczczenia tradycji nie powinnam dziś iść na randkę?

Nie chcesz przegapić żadnego wpisu? Kliknij TU i zapisz się do newslettera!

Podoba Ci się? Podaj dalej! Twoja rekomendacja bardzo mnie ucieszy.

By Pojechana, 2 sierpnia 2014 Człowiek od rzeczy niemożliwych, menadżerka, przedsiębiorczyni, dziennikarka, pasjonatka podróży, miłośniczka gór i cienia palm. Laureatka Travelerów National Geographic Polska w kategorii Blog Roku. Odwiedziła ponad 50 krajów, mieszkała w Anglii, Chinach i Francji. W czerwcu 2015 ukazała się jej debiutancka książka "Laowai w wielkim mieście. Zapiski z Chin".
  • 15

Pojechana

Człowiek od rzeczy niemożliwych, menadżerka, przedsiębiorczyni, dziennikarka, pasjonatka podróży, miłośniczka gór i cienia palm. Laureatka Travelerów National Geographic Polska w kategorii Blog Roku. Odwiedziła ponad 50 krajów, mieszkała w Anglii, Chinach i Francji. W czerwcu 2015 ukazała się jej debiutancka książka "Laowai w wielkim mieście. Zapiski z Chin".

15 Comments
  • My Hong Kong husband
    2 sierpnia 2014

    tak naprawde to 3 – zachodnie w normalne, w swieto podwojnych siodemek i dwa tygodnie po nowym roku ksiezycowym jest swieto siostr dla osob samotnych. a tak naprawde to kazda okazja znajdzie sie dobra by uczcic jakis dzien :D autentycznie zona kuzyna mojego meza od niego oczekiwala drogiej restauracji i prezentu na (uwaga) 100 dni od kiedy sie poznali :DDD

  • Lina
    2 sierpnia 2014

    dla mnie cale to 'naked marriage’ to zart, ale np. drugi kuzyn meza sprzedal mieszkanie rodzinne (rodzice przez to musza wynajmowac) i sam wzial na siebie kredyt by moc sie oswiadczyc (! nawet nie wziac slub, bo i z czego teraz?), mieszkanie zakupil to tatus dziewczyny zadowolony. na dodatek komedia, bo dziewczyna przyzwyczajona do rozpieszczania, deser za min. 100 RMB, codziennie musi wyjsc cos zjesc z nim, sama nic nie robi… jak tak o tym mysle to musi fajnie byc kobieta w Chinach :D tak samo siostra mojego meza mimo ze z Hong Kongu to pojechala do rodziny ze strony matki do Szanghaju (skad podobno pochodza najlepsi mezowie) i stwierdzila, ze ona to w sumie bedzie tylko lezec i pachniec a facet robic wszystko w domu (oczywiscie juz splaconym) i zachwycac sie nia.

  • Jerzy Ostrowski
    2 sierpnia 2014

    Niech Pani idzie na randkę i swietuje wedlug tradycji.

  • Martyna SKura
    2 sierpnia 2014

    Bardzo dużo o miłości w wielkim mieście (czyt. Szamghaju) mozna sie dowiedzieć marriage market na People’s Sq.

  • magdanazimno
    2 sierpnia 2014

    Dobrze wiedzieć. :)

  • Ola
    2 sierpnia 2014

    Bardzo ciekawy post. Fascynujące jest mieszanie się tradycji i nowoczesności, chociaż mimo wszystko smuci mnie coraz bardziej widoczna wszędzie globalizacja i unifikacja wartości i symboli. Wiem, że jak prawie wszystko nie jest to proces typowo negatywny,ale rzeczy takie jak w tym przypadku chociażby wybór koloru sukni ślubnej uważam, że są bardzo ważne i szkoda, że te małe odmienności coraz bardziej się zatracają.

  • Danuta
    2 sierpnia 2014

    Czyli ze faceci w Chinach maja przerypane…

  • Ania
    3 sierpnia 2014

    Mnie bardzo się podobało jak widziałam pannę młodą w ślicznej białej sukni ślubnej a do tego miała krwistoczerwone buty :)

  • Anna
    11 sierpnia 2014

    A ja bym chciała wziąć tradycyjny ślub w Chinach. Małżonek przyszły jednak stawia na mój kraj :)…

  • Gocha
    17 października 2014

    Nie wiedziałam, że w Chinach panuje taka obyczajowość. Zaskoczyły mnie aranżowane małżeństwa. Miło, że skostniałe reguły powoli odchodzą do lamusa. Ale wciąż kasa najważniejsza :( Za to czerwona suknia ślubna to moim zdaniem coś genialnego. Ech też bym taką chciała

    • ZauroczonaAzją
      26 stycznia 2017

      Pieniądze odgrywają dużą rolę, ponieważ tam nie ma czegoś takiego jak emerytura, a co za tym idzie dzieci muszą utrzymywać swoich rodziców, którzy nie mogą już pracować, a przypominam, że w Chinach jeszcze do niedawna obowiązywało prawo do posiadania tylko jednego dziecka, więc utrzymanie obojga rodziców spada na jedyne dziecko

  • ZauroczonaAzją
    26 stycznia 2017

    Bardzo podobają mi się Azjaci, gdy przechodzę obok Azjatów to towarzyszy mi podobne uczucie jak wtedy, gdy będąc za granicą spotka się Polaka. Nie wiem dlaczego tak jest. Mam wrażenie jakby ktoś wyrwał moje serce i umieścił je w Azji. Moją fascynację Azjatami odkryłam w wieku gimnazjalnym, nie było to dla mnie łatwe i próbowałam to zbagatelizować, tłumacząc sobie, że to tylko taka nastoletnia fantazja (jak to w wieku nastoletnim bywa). Fascynacja jednak trwa nadal, a mam już prawie 30 lat. Pomimo, że podobają mi się Azjaci nigdy nie spotykałam się z żadnym, chociaż miałam okazję. Dlaczego? Bo bałam się, bariery językowej, a teraz żałuję i czekam aż znowu pojawi się Azjata w moim życiu, któremu się spodobam.
    Nie jest mi z tym łatwo, ponieważ jeśli podobają mi się tylko Azjaci, to mieszkając w Polsce mam niewielkie szanse na znalezienie miłości.
    Moje ciało jest Europejskie ale dusza bez wątpienia w pełni Azjatycka.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Dołącz do Pojechańców!

 

Zapisz się do newslettera i otrzymuj raz w tygodniu list z wskazówkami dotyczącymi jednego z Pojechanych kierunków podróży lub rady, jak zrobić sobie fajne życie. Weź udział w ekskluzywnych konkursach z nagrodami tylko dla Pojechańców.

 

Kliknij TU i zapisz się do newslettera!