Back to home
refleksje, życie w Chinach

Zawsze po drugiej stronie oceanu

Gdy po niemal roku od przeprowadzki do Chin, splot okoliczności i możliwości zdecydował o mojej wizycie w Polsce, cieszyłam się jak dziecko. Tęskniłam za przyjaciółmi, rodziną, kotami, smakami, moimi miejscami, rytuałami pozostawionej w Warszawie codzienności.

Przyleciałam, było radośnie i intensywnie. Powoli jednak zdawałam sobie sprawę, że wielu moich małych spraw, za którymi tęskniłam, już nie ma. Bo tak jak ja podjęłam decyzję o przeprowadzce na drugi koniec świata, tak i moi bliscy (całe szczęście!) w miejscu nie stoją i również różne ważne, zmieniające bieg życia, decyzje podejmują. Rodziny zakładają i firmy, prace zmieniają, domy budują, psy przygarniają, wyjeżdżają, uczą się, rozwijają. I choć dalej jesteśmy sobie bliscy (nie, że ot tak, z automatu, dbamy o to), to ta nasza wspólna codzienność będzie już inna. I tak jak zwykłym trybem wchodziłabym w te zmiany razem z nimi stopniowo, tak tu spadają na mnie skondensowane, jak grom z jasnego nieba. Bo wiedzieć, słyszeć, rozmawiać, to jednak zupełnie co innego niż zobaczyć, dotknąć, poczuć. Okazało się, że nie byłam na te zmiany do końca gotowa.

Poza tym mój pobyt w Polsce wydłużył się znacznie (dlaczego pisałam TU), euforia powitań opadła, wakacje się skończyły, wszyscy przyjaciele zostali wyściskani, wszystkie smakołyki zjedzone, nastała proza życia. I nagle się okazało, że mi nudno! Za zwyczajnie tak jakoś! I wątpliwości miałam czy cieszyć się, że zwyczajność, która kiedyś była przyjemną codziennością (przecież ja uwielbiałam swoje polskie życie) mnie nuży? Bo może ja sobie krzywdę zrobiłam tym doświadczeniem tak monstrualnej inności jaką jest chińskie życie? Może już zawsze będę chciała bardziej, mocniej, inaczej, do góry nogami, na odwrót, pod prąd? Tęskniłam za Chinami.


Wróciłam do Shenzhen i rozmyślałam czy tęsknota za Polską nie jest tęsknotą za czymś, czego już nie ma. Kolejny przyjazd do Warszawy (po półtora roku emigracji) niemal do ostatniej chwili wzbudzał we mnie obawy. Przyleciałam i… znowu były gorące powitania, przegadane noce, dużo ciepła, miłych gestów. I choć smak mi się już zmienił i wiele dawnych przysmaków nie smakuje wcale, i choć mój polski świat zmienia się cały czas, często nie do poznania (co nie napawa mnie już lękiem, a wręcz fascynuje!), i choć podczas pobytu w Polsce tęsknię za moim chińskim światem, to wreszcie rozumiem, że za sprawą emigracji nic co można było zachować (bo przecież żaden świat w miejscu nie stoi) nie straciłam, a wiele zyskałam. Jakby alternatywną rzeczywistość, drugie życie!

Samolot startował z warszawskiego Okęcia, a mi łezka wzruszenia zakręciła się w oku z tego ciepła pożegnań, które miałam w sercu i z radości na powitania, które na mnie czekały. Tiziano Terzani napisał: „Jeśli choć raz przekroczysz ten ocean, to już zawsze będziesz po jego złej stronie” i ze mną tak właśnie jest. Gdy jestem w Polsce, tęsknię za Chinami, w Chinach tęsknię za Polską. Ale te tęsknoty miłe są teraz, gdy już je rozumiem, gdy doceniać je się nauczyłam. Miłe, bo wciąż mi przypominają jak wiele do zaoferowania mają te dwa zupełnie odmienne miejsca na ziemi. Moje dwa końce świata. Dwa domy. Dwie bazy. Dwa porty. Dwie przystanie.


Nie chcesz przegapić żadnego wpisu? Kliknij TU i zapisz się do newslettera!

Podoba Ci się? Podaj dalej! Twoja rekomendacja bardzo mnie ucieszy.

 

By Pojechana, 4 kwietnia 2014 Człowiek od rzeczy niemożliwych, menadżerka, przedsiębiorczyni, dziennikarka, pasjonatka podróży, miłośniczka gór i cienia palm. Laureatka Travelerów National Geographic Polska w kategorii Blog Roku. Odwiedziła ponad 50 krajów, mieszkała w Anglii, Chinach i Francji. W czerwcu 2015 ukazała się jej debiutancka książka "Laowai w wielkim mieście. Zapiski z Chin".
  • 36

Pojechana

Człowiek od rzeczy niemożliwych, menadżerka, przedsiębiorczyni, dziennikarka, pasjonatka podróży, miłośniczka gór i cienia palm. Laureatka Travelerów National Geographic Polska w kategorii Blog Roku. Odwiedziła ponad 50 krajów, mieszkała w Anglii, Chinach i Francji. W czerwcu 2015 ukazała się jej debiutancka książka "Laowai w wielkim mieście. Zapiski z Chin".

36 Comments
  • Jerzy Ostrowski
    4 kwietnia 2014

    Pani Olu,co za smutne przemysłenia !Chyba pracy Pani brakuje.Wtedy nie bedzie czasu na :dołki:

    • Pojechana
      4 kwietnia 2014

      Panie Jerzy ani moje przemyślenia smutne nie są, ani pracy mi nie brakuje, ani czasu na dołki nie mam (a tym bardziej ochoty) :-)

    • Lymkya
      4 kwietnia 2014

      Prawdziwie piszesz. Tak się losy splatają dziwnie. Też miałam kobiece przygody choć nie tak poważne. Zazdroszczę podjęcia decyzji o życiu w Chinach. Skaczę co parę lat i nie mogę się zdecydować czy korzenie zapuszczać w pln czy jednak w innej rzeczywistości? A latka lecą :) trzymaj się ciepło

    • Pojechana
      4 kwietnia 2014

      Lymkya nie ma żadnej decyzji jeszcze ;-> To nie takie proste zdecydować, gdzie ostateczną bazę założyć, korzenie puścić głębiej, gdy tyle wspaniałych miejsc na świecie :-)

    • Lymkya
      5 kwietnia 2014

      Chiny nie ostatecznie? :) Nie jest prosto. Daję Pln szansę do 33. Albo chusta, dzieciak i nomadzi całe życie :)

    • Pojechana
      5 kwietnia 2014

      Mi do 33 niewiele zostało… raczej nie wyrobię się z decyzją ;-)

  • Kinga Linowska Kobrzak
    4 kwietnia 2014

    oj tak czas leci u nas prawie 3 lata ….

  • Mika
    4 kwietnia 2014

    Wzruszyłam się :P

  • Monika Niedbala
    4 kwietnia 2014

    To prawda…moje 4 lata smignely jak 4 miesiace :(

  • Karol Orzepowski
    4 kwietnia 2014

    ja przestałem liczyć czas zacząłem liczyć kraje :)

  • Kamila Stancelewska
    4 kwietnia 2014

    świetny tekst … taki wzruszający… i wcale nie smutny … to bardzo ważna sprawa dla ludzi na emigracji odnaleźć w tym drugim kraju swoją przystań, namiastkę domu… dzięki temu życie staje się piękniejsze a przede wszystkim łatwiejsze :) Pozdrawiam serdecznie

  • Travelling Milady
    4 kwietnia 2014

    Ja właśnie chyba zawsze chcę być gdzie indziej niż w danym momencie. Próbuję się tego wyzbyć, ale mi ciężko. Tyle miejsc jeszcze czeka, a życie takie krótkie. Tobie na pewno nie brakuje wrażeń w Chinach, więc nie dziwię się, ze Polska Cię znudziła.

  • Just me
    4 kwietnia 2014

    Świetny wpis, zresztą zawsze bardzo lubię jak piszesz o uczuciach, postawach, refleksjach… no, życiu po prostu.

  • Jola
    4 kwietnia 2014

    Pięknie napisane, refleksyjnie i od serca :) pozdrawiam serdecznie :)

  • Danuta
    4 kwietnia 2014

    Ja mam tak samo, ale Ty ubralas TO uczucie w slowa wrecz perfekcyjnie:)

  • eva maria
    4 kwietnia 2014

    Tęsknota to przedziwna sprawa. Też miewam momenty nostalgii, kiedy wspominam wszystkie przeszłe wydarzenia w moim życiu, dzieciństwo, przyjaciół, imprezy. Jednak wydaje mi się, że wspomnienia należy pielęgnować, a nie tęsknić za tym, co było.

    • Ola Świstow
      8 kwietnia 2014

      Myślę, że to kwestia pojęć. Tęskniąc pielęgnujemy wspomnienia właśnie. O ile to zdrowe, dobre tęsknoty za pięknymi momentami z przeszłości, a nie chęć powrotu do tego co było i… już nie wróci.

  • Kasia Marczewska
    4 kwietnia 2014

    fajny tekst. pamiętam jak pisałaś o przygotowaniu do podróży do Chin. aż trudno uwierzyć, że to tak szybko minęło. jak mówią – panta rei :)

  • Magda
    5 kwietnia 2014

    Super tekst. Dziękuję. Podrzuciła mi go moja koleżnka mówiąc, że myślała o mnie czytając go. I rzeczywiście, jest to tekst pisany przez Ciebie, o mnie. Mieszkałam w kilku krajach, na kilku kontynentach. Żyjąc w ten sposób, rozbija się serce i zostawia jego kawałki po całym świecie…

  • Ania
    5 kwietnia 2014

    Świetny wpis!

  • MATYLDA
    9 kwietnia 2014

    hej, wpisy fajne nie rozumiem, pewnie dlatego,że całej książki TT nie przeczytałam „dlaczego po złej stronie”
    od dzieciństwa od kolonii nosi ,mnie póki co w RP, ale wybywam i paszport to dokument nr 1, serio!
    nie podróżuje z biuirami no jakos nie widze tego i takiej możliwosci aby zapłacić i potem oczekiwać nie to nie dla mnie, jestem zbyt niezależna, ja kupuje bilet i wiem co mnie czeka, np za pół roku i wtedy wszystko podporzadkowuje temu pomysłowi.I zazwyczaj jade sama:)

  • MATYLDA
    9 kwietnia 2014

    wyjazdy to dla mnie zawsze dobra strona od momentu kliku kupuj bilet, po pakowanie szybkie konkretne bestad nie rozumiem tego pozycze książkę i bede mądrzejsza:)

  • Alicja
    30 stycznia 2015

    Piękne zdjęcie! Gdzie zostało zrobione?

  • Marta
    5 lutego 2015

    wielkie dzięki za ten tekst!!! :) jestem na etapie kilkumiesięcznych wyjazdów i powrotów (też na kilka miesięcy) i fajnie wiedzieć, że ktoś mnie rozumie :)

  • Ania
    14 lutego 2015

    Piękne zdjęcie!

  • Monika
    18 września 2015

    100% prawdy: „Jeśli choć raz przekroczysz ten ocean, to już zawsze będziesz po jego złej stronie”. I wcale za ocean nie trzeba wyjeżdżać, aby to potwierdzić :) ja lubię wracać do PL: na weekend, kilka dni; i wtedy to są dni bardzo intensywne: znajomi, rodzina, jakieś szybkie zakupy w moich ukochanych polskich ciuchowych sklepach ;) ale to by było na tyle – w polskiej prozie życia chwilowo nie mogę się odnaleźć – jeszcze nie teraz :) ale nie mówię nigdy :) pozdrawiam ciepło z o dziwo upalnej weekendowej Łodzi! monika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Dołącz do Pojechańców!

 

Zapisz się do newslettera i otrzymuj raz w tygodniu list z wskazówkami dotyczącymi jednego z Pojechanych kierunków podróży lub rady, jak zrobić sobie fajne życie. Weź udział w ekskluzywnych konkursach z nagrodami tylko dla Pojechańców.

 

Kliknij TU i zapisz się do newslettera!