Back to home
Azja, Singapur

Tajemnica Miasta Lwa – Singapur

Opisując Singapur wielokrotnie należy użyć określenia „naj”. To jedno z najmniejszych i najzamożniejszych państw na świecie. Najważniejsze i największe centrum edukacji w Azji południowo-wschodniej (i jedno z najważniejszych na świecie), jeden z najważniejszych portów i centrów finansowych. Państwo- miasto o jednym z najniższych wskaźników bezrobocia (aktualnie ok. 3%), brakiem problemu bezdomnych (przynajmniej oficjalnie) i prawie nieistniejącej przestępczości, o czym krążą legendy. Podobno by podczas składania zamówienia przy kawiarnianej ladzie nikt nie zajął naszego stolika,  należy zostawić na nim telefon, torbę lub 50-cio dolarowy banknot. To, że w podziękowaniu mieszkańcom dzielnic, w których od wielu miesięcy nie zdarzyło się żadne przestępstwo lokalna policja organizuje festyny, jest faktem z pierwszych stron singapurskich gazet, na które trafiają informacje o tak poważnych przestępstwach jak wszczęcie bójki w barze w wyniku, której podbito jedno oko i wybito jeden palec (sytuacje takie zdarzają się tak rzadko, że są nie lada sensacją). Legendarna stała się też czystość Miasta Lwa- żadnych śmieci na chodniku, graffiti na ścianach, potłuczonych butelek w ciemnych zaułkach ani gum przyklejonych do siedzeń w komunikacji miejskiej. Jaka siła czuwa nad tym miastem wprowadzając taki ład i porządek?

Singapur

Dawno, bardzo dawno temu, w głębinach oceanu oblewającego ląd, na którym wieki później zbudowany został Singapur, mieszkał Merlion- olbrzymi potwór o głowie lwa, ciele ryby i oczach ziejących ogniem. Upodobał on sobie mieszkańców tych ziem i chronił ich, spalając swym ognistym spojrzeniem wrogów próbujących dobić do brzegu. Pewnego dnia, gdy nad ludzką osadą rozpętała się potężna burza, pioruny roztrzaskiwały domy jakby były zbudowane z zapałek, strugi wody i błota zalewały wioskę i nie było już nadziei, potwór wyłonił się z morskich głębin i osłonił ludzi swoim ciałem. W ten sposób ocalił osadę, a wdzięczni mieszkańcy uczynili go symbolem miasta, które powstało na tych ziemiach i zaczęli stawiać mu pomniki. Kiedy w 2009 roku w jeden z nich uderzył piorun, wzbudziło to ogromny niepokój przesądnych singapurczyków, miastu wróżono upadek, był to bowiem jawny znak, że mityczny opiekun stracił swoją moc. Singapur ma się jednak dobrze, więc może jednak to nie Merlion stoi na straży porządku tego niezwykłego miasta?

Azjaci uwielbiają legendy, rzeczywistość jest jednak z reguły mniej romantyczna. Fenomen Singapuru tkwi w regulującym niemal każdą dziedzinę życia i rygorystycznie egzekwowanym systemie prawnym. Kary są surowe: bardzo wysokie mandaty (za śmiecenie), publiczne biczowanie bambusowym kijem (za kradzież), a nawet kara śmierci (za handel narkotykami) i bardzo sprawnie wymierzane. Miasto obwieszone jest tabliczkami przypominającymi o tym czego nie wolno: śmiecić, pić i jeść w metrze, palić, przechodzić przez ulicę w niedozwolonym miejscu itd. Niby nic nadzwyczajnego, w Polsce też nie wolno rzucać papierków na ulicę- różnica tkwi w tym, że w Singapurze zakaz ten jest egzekwowany i za niedbale rzuconą koło śmietnika puszkę zapłacimy 1000 singapurskich dolarów- sporo jak za taką wątpliwą przyjemność. Sterylnie niemal czyste ulice miasta dowodzą, że system tak wysokich kar doskonale działa. Istnieją tu też przepisy wydające się z pozoru kaprysem urzędników, jak zakaz sprzedaży i żucia gumy. Jako jego uzasadnienie władze podają informacje o zaklejaniu przez mieszkańców (dla żartu) czujników w zautomatyzowanym metrze i o wysokich nakładach finansowych przeznaczanych na czyszczenie ulic z resztek roztopionej tropikalnym słońcem gumy.

System wysokich kar skutecznie trzyma w ryzach społeczeństwo, a żeby nie przyszło mu na myśl buntować się przeciw zbyt silnemu skrępowaniu, zakazano również publicznych zgromadzeń, a także nawoływania do obalenia istniejącego systemu. Czy jednak jest czemu się sprzeciwiać? Singapurczycy żyją w dobrobycie, nie martwiąc się o pracę, przyszłość swoich dzieci, ani o bezpieczeństwo spacerując samotnie ciemną uliczką. Czas wolny spędzają głównie na zakupach w ekskluzywnych centrach handlowych (których przewaga nad aktywnością na świeżym powietrzu tkwi w klimatyzowanym wnętrzu), na basenie lub w pięknie utrzymanych, gwarantujących odrobinę cienia parkach miejskich. Koszty życia są tu wysokie, a Singapurczycy lubują się w luksusowych towarach, jednak ich zarobki z reguły pozwalają na zaspokojenie konsumpcyjnych fantazji. Mimo deficytu przestrzeni nikt nie przepycha się łokciem żeby wejść do autobusu (obowiązuje kolejność przyjścia na przystanek), ani na schodach (obowiązuje lewostronny ruch pieszy). Ulice są czyste, tak samo jak poruszające się po nich samochody (co również regulują odpowiednie przepisy), wypadki zdarzają się rzadko, gdyż groźba wysokich kar wymusza szczególną ostrożność. Fasady nowoczesnych wieżowców lśnią w słońcu, eleganckie restauracje kuszą fuzją kultur, smaków i zapachów, komunikacja miejska nigdy nie zawodzi. Miasto idealne? Dla niektórych owszem, dla innych ociekający sztucznością, pozbawiony duszy twór surowej władzy. Dla jednych opiekuńczość i ochrona, dla drugich skrępowanie. Bezdyskusyjnym faktem jest, że nie potrzeba mitycznych mocy i oczu ziejących ogniem by wybudować silne, piękne, czyste i bezpieczne miasto. Historii Merliona jednak słucha się znacznie przyjemniej niż wyciągu z kodeksu karnego.

Gdzie spać w Singapurze?

Często pytacie mnie o noclegi w Singapurze, dlatego przygotowałam dla Was listę polecanych przez podróżników hoteli i hosteli. Wszystkie znajdują się w bardzo dobrej lokalizacji i oferują dobry stosunek jakości do ceny (ceny singapurskiej rzecz jasna, pamiętajmy, że „tanio” w Singapurze to z reguły nasze „drogo”):


Nie chcesz przegapić żadnego wpisu? Kliknij TU i zapisz się do newslettera!

Podoba Ci się? Podaj dalej! Twoja rekomendacja bardzo mnie ucieszy.

By Pojechana, 6 czerwca 2013 Człowiek od rzeczy niemożliwych, menadżerka, przedsiębiorczyni, dziennikarka, pasjonatka podróży, miłośniczka gór i cienia palm. Laureatka Travelerów National Geographic Polska w kategorii Blog Roku. Odwiedziła ponad 50 krajów, mieszkała w Anglii, Chinach i Francji. W czerwcu 2015 ukazała się jej debiutancka książka "Laowai w wielkim mieście. Zapiski z Chin".
  • 10

Pojechana

Człowiek od rzeczy niemożliwych, menadżerka, przedsiębiorczyni, dziennikarka, pasjonatka podróży, miłośniczka gór i cienia palm. Laureatka Travelerów National Geographic Polska w kategorii Blog Roku. Odwiedziła ponad 50 krajów, mieszkała w Anglii, Chinach i Francji. W czerwcu 2015 ukazała się jej debiutancka książka "Laowai w wielkim mieście. Zapiski z Chin".

10 Comments
  • Danuta
    6 czerwca 2013

    Raj na ziemi?

  • Monika Niedbala
    24 października 2013

    bylam,zobaczylam,na zdjeciach udokumentowalam. ;)

  • Adam Wrzoskiewicz
    24 października 2013

    też siedziałem tam kilka dni. Kraj i miasto dąży do bycia swojego rodzaju arkadią. Stawiają bardzo dużo ograniczeń, twardych zasad, dziwnych paragrafów. Jednak jeśli ktoś na to się godzi i mu to nie przeszkadza może żyć w mojej opinii w jednym z najlepiej zorganizowanych społeczeństw na globie.

  • Marcin Wesolowski
    24 marca 2014

    Na mnie Singapur zrobił niesamowite wrażenie, ale do tej pory nie potrafię powiedzieć, czy jest to ideał, czy może już prawie-Orwell. Owszem, robi wrażenie porządek, dobra organizacja i ogólna kultura osobista mieszkańców, ale z drugiej strony, czułem takie napięcie, że nawet głupia czynność palenia papierosa powodowała we mnie jakiś dziwny strach. Dlatego gdy tylko wylądowałem w Kuala Lumpur, z wielką ulgą usiadłem w jakimś lokalu, zjadłem obiad, po czym po prostu odpaliłem papierosa ;)

    Można zazdrościć mieszkańcom Singapuru ich bogactwa, ale to chyba nie jest do końca to, o czym bym marzył dla siebie i moich potomków.

    Pozdrawiam!

    • Ola Świstow
      24 marca 2014

      Ja też zdecydowanie wolę poczucie swobody i nieskrępowania, nawet jeśli kosztem „bałaganu”. Ale palenie polecam rzucić :-) I wiem co mówię!

  • Marta
    2 lipca 2014

    Singapurem jestem zachwycona. Było to moje pierwsze spotkanie z Azją, po drodze do Nowej Zelandii, ale już w tym roku wracam do Singapuru na dłużej. Fantastycznie prężne miasto!

  • Blondynka z Krainy Teczy
    24 października 2014

    Bede w Singapurze w kwietniu przyszlego roku, mam zamiar zatrzymac sie w Marina Bay Sands (ten hotel z tym slynnym basenem ;-)
    Warto???
    Noclegi znalazlam po „w miare” przyzwoitej cenie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Dołącz do Pojechańców!

 

Zapisz się do newslettera i otrzymuj raz w tygodniu list z wskazówkami dotyczącymi jednego z Pojechanych kierunków podróży lub rady, jak zrobić sobie fajne życie. Weź udział w ekskluzywnych konkursach z nagrodami tylko dla Pojechańców.

 

Kliknij TU i zapisz się do newslettera!